Na przykład w połowie maja w Warszawie
Z braku słońca i ciepła poeci smutnieją
Dopiero zaś w słońca promieniach promienieją
I wena przychodzi, choć się nikt nie spodziewa
Wraz z pierwszymi kwiatami na jabłoni drzewach
Gdy panny na ulicy zaczną się rozdziewać
Wszystkiego po poetach można się spodziewać
Zaczynają wyłazić z beznadziei kniei
Szukając właśnie w wiośnie promyka nadziei
I jak to ptaszę ku niebu wena się wzbija!
Lecz niestety miasto slamów ona omija
I zimowa jeszcze Katie - jakaż to sromota!
Pomiędzy weną a beznadzieją się miota
Rzucić się musi chyba na szerokie pola!
Może to już właśnie na hejtopiwo pora?
Aby mózg rymami już wściekle tętniący
Zamienić w wielki tygiel wierszami wrzący!
#zafirewallem #nasonety
