Liczba ofiar trzęsienia ziemi w Birmie/Mjanmie przekroczyła 1000. Krótki komentarz prof. Lubiny:
https://x.com/Michal_Lubina/status/1905732569938985059?t=K0COevrLmIFXanFkTpn0Vg&s=19
Apokaliptyczne trzęsienie ziemi uderzyło w kraj, w którym już przed dzisiejszą katastrofą ponad 20 milionów ludzi potrzebowało pomocy humanitarnej, w tym 3,5 miliona uchodźców wewnętrznych (na ok. 50 milionów mieszkańców kraju, z których ok. połowa żyje poniżej granicy ubóstwa).
Spowodowały to spadające na ten kraj od pięciu lat kolejne plagi: covid, wojskowy zamach stanu (2021), powodujący intensyfikację wojny domowej, ogarniającej obecnie większość kraju, cyklon Mocha (2023) i wielka powódź spowodowana tajfunem Yagi w 2024 r.
A teraz jeszcze birmańska ziemia zatrzęsła się w największej od 1988 r. skali (7,7 Richtera), zabijając prawie 200 osób (liczby te z pewnością będą wyższe) i raniąc tysiąc (za chwilę okaże się, że tysiące).
Z Birmy docierają apokaliptyczne obrazki: wielkiego dołu w ziemi, zniszczonej wieży kontrolnej stołecznego lotniska w Naypyidaw, gruzów dzielnic Mandalaj, zawalonego wielkiego mostu na Irawadi (to jakby runął most Grunwaldzki w KRK, Poniatowskiego w W-w albo Brooklyński w NYC), gruzów pagód starożytnej Awy i bram pałacu królewskiego w Mandalaj czy uszkodzonego kompleksu Buddy Mahamuni (to jakby zaczęła się walić Jasna Góra).
Patrząc na to można tylko siąść i płakać. Tym bardziej, że lepiej nie będzie.
W przypadku tego typu katastrof naturalnych liczy się każda minuta, a Birma tego czasu nie ma. To już teraz pół upadłe państwo, w którym zbrodniczy i nieudolny – to koszmarna, toksyczna mieszanka! – reżim wojskowy kontroluje jakieś 40% kraju
(resztą włada pstrokacizna różnych oddziałów partyzanckich i/bądź toczą się o nie walki), a służba zdrowia jest jedną z najgorzej funkcjonujących – czy raczej niefunkcjonujących – instytucji.
Covid i pucz powaliły ją na łopatki, z których nie podniosła się do dziś. Realnie, na masową skalę pomóc może tylko zagranica, ale tu zaczynają się polityczno-humanitarne schody.
Abstrahując od bojkotowania i sankcjonowania zbrodniczej junty (dyplomatyczne potępienie trzeba odłożyć na chwilę w imię ratowania życia), większość terenów dotkniętych trzęsieniem ziemi leży w strefie władania reżimu wojskowego.
A armia birmańska ma długą tradycję niewpuszczania pomocy zagranicznej lub co gorsza – rozkradania jej, tak jak to miało miejsce w 2008 r. podczas cyklonu Nargis.
By więc dotrzeć do najbardziej potrzebujących trzeba będzie przedzierać się przez pół upadłe, ledwo funkcjonujące państwo w stanie wojny domowe, ze zniszczoną teraz kataklizmem infrastruktury, kierując pomoc przez najbardziej znienawidzoną i darzoną najmniejszym zaufaniem społecznym w kraju instytucję – armię birmańską. Co może pójść nie tak?
Tektonicznie trzęsienie ziemi spowodował uskok Sagaing, ciągnący się na ponad tysiąc kilometrów z północy na południe Birmy, akurat przez serce kraju – od miast Sagaing i Mandalaj na północy, przez stołeczne Naypyidaw w centrum po Rangun i Bago na południu.
Wielokrotnie w dziejach Birmy powodował on trzęsienia ziemi, wstrząsające, dosłownie i w przenośni, krajem. Birmańczycy dorobili do tych i podobnych katastrof (cyklony, powodzie, usuwiska) specyficzną interpretację.
Nieszczęścia te odczytywano w buddyjskim duchu jako sygnał, że władza źle rządzi: wszechświat ma już jej dość, wysyłając czytelne znaki dezaprobaty. To dlatego podobne katastrofy były często zaproszeniem do buntu
(można to również odczytywać materialistyczne, jako rebelię pozbawionych środków do życia straceńców).
W 1930 r., po ogromnym trzęsieniu ziemi w Bagu (znów uskok Sagaing) Birmańczycy powstali przeciw władzy kolonialnej. W 1988 r. inne trzęsienie ziemi poprzedziło rewolucję 8888.
A w 2008 r. cyklon Nargis podkopał legitymizację junty generała Than Shwe, pośrednio przyczyniając się do transformacji ustrojowej w 2011 r.
Czy obecnie bezprecedensowo znienawidzony reżim generała Min Aung Hlainga upadnie pod tym ciosem? Trzeba się tak pocieszać, bo
alternatywny scenariusz, czyli taki, w którym birmański rząd wojskowy się sam wyżywi, a masy poszkodowanych ludzi o których świat zapomni po kilku dniach, pozostawione zostaną na pastwę losu, jest jeszcze gorszy.
#wiadomosciswiat #birma #mjanma




