Każda osobista historia zasługuje na happy end. Nawet moja. A że postowałem wcześniej ze smutną historią, to chciałem oznajmić światu: jest bardzo dobrze.
Trzy zdania wstępu: wcześniej borykałem się, przez wiele lat, z zalewem negatywnych myśli na swój temat, który był przytłaczający, paraliżujący i oporny na terapię (mimo szczerych prób i nietrwałego sukcesu), leki, czy zmiany stylu życia. W końcu trafiliśmy z lekiem (pregabalina), działało to przez trzy tygodnie, a potem przestało i miałem wielki zjazd. Znowu spróbowaliśmy z pregabaliną, zmieniając resztę leczenia dookoła...
...i zadziałało. I to jak zadziałało! W końcu mogę powiedzieć "jest dobrze". Ba, jest bardzo dobrze!
Czekałem z tym postem celowo jakieś dwa tygodnie po tym jak mi lekarz powiedział "proszę już się nie martwić tzw. miesiącem miodowym, bo to widocznie już się nie powtórzy". Z radością donoszę, że lekarz miał rację, bo:
-
po raz pierwszy od kilku lat byłem w stanie się skupić na czytaniu książki,
-
gdy nie jestem zmęczony rozumiem dokumenty techniczne, których potrzebuję do pracy i jestem zdolny się uczyć,
-
mam szacunek do siebie na tyle, że nie poddałem się bez walki gdy np. durna baba w pociągu oznajmiła, że ona siedzi na moim miejscu i siedzieć będzie, bo ja jestem młody a ona nie ma miejscówki,
-
mój monolog wewnętrzny wrócił i mam nad nim większą kontrolę, potrafię uciąć myśl i ona potem nie wraca ze zdwojoną siłą,
-
gdy się czegoś boję, potrafię przeanalizować racjonalne podstawy tego strachu i wywnioskować, czy się jest czego bać,
-
wraca mi wiara we własne możliwości, marzenia i ambicje, a także szacunek do własnego siebie,
-
przyjaciel zwrócił uwagę, że zrobiłem postęp i mówię o sobie lepiej,
-
do tego stopnia się zaczynam przyzwyczajać do lepszej wersji siebie, że marudzę ww. przyjacielowi czasem "to chyba przestaje działać". A wtedy, kilka godzin później okazuje się że przegapiłem o godzinę dawkę bo zaczyna mi się włączać szum negatywnych myśli i zniekształceń poznawczych w głowie.
Co teraz?
-
Chcę schudnąć, wrócić na siłownię i robić pompki częściej niż rzutami w nudnych okresach w pracy, co teraz powinno być łatwiejsze (obiecuję pochwalić się postępami w degrubnięciu co jakiś kamień milowy, a jest co zrzucać).
-
Mam do nadrobienia całą masę fajnych filmów i książek, więc czeka mnie wspaniała przygoda z odkrywaniem ich
-
Chcę wrócić w pełni sił do pracy i udowodnić, dbając jednocześnie o siebie, że zaufanie mi było dobrą decyzją
-
Może za rok podejmę się realizacji pierwszego kroku z planów akademickich. Ale to na przyszłość, natomiast przygotowania do tego zaprocentują z całą pewnością, wiem o tym
-
Będę chciał zobaczyć, czy da się bez pregabaliny. Na pewno muszę sobie pewne rzeczy poukładać w głowie, żeby było to możliwe. Ale nie zamierzam odrzucać protezy, jeśli istnieje i mi pomaga.
Podziękować chciałem z tego miejsca Adalbertowi (nie chcę go wołać), za dobre słowo, wiarę w powrót do normalności i podtrzymywanie na duchu twarogiem, a także wszystkim, którzy wierzyli, że będzie lepiej. Dowiozłem!
Na koniec - ja wiem że Sanah jest ch... yyyy, nie jest dobrą piosenkarką. Przepraszam. Ale czuję się dosłownie tak: https://www.youtube.com/watch?v=KtT64JFNgvo&t=171s i cieszę się że nie jest jak na obrazku niżej
#gownowpis #chwalesie
