Dziś o 4:50 zmarł mój ukochany pies w wieku 4 lat, miał wrodzoną wadę serca, trzy miesiące temu miał pierwszy zawał i udało mi się go uratować zaczęliśmy intensywne leczenie (a raczej hamowanie) choroby. Nie żył szczęśliwie ostatnio, musiałem go powstrzymywać od wysiłku a był maszyną chcącą pędzić przed siebie, dziś podczas spaceru dostał zawału po 15 minutach resuscytacji zabrakło mi sił wykonany w między czasie telefon do weterynarza potwierdził że to koniec, w czasie reanimacji wezwałem rodziców a ojciec zebrał nas do domu, teraz patrzę na niego lżejszego o parę gram duszy a sam mam ciężar na sercu tak wielki że ciężko mi oddychać i przeglądam co krematoria oferują z pamiątek, czy ktoś kto był w takiej sytuacji może doradzić jak nie popełnić błędu? Jak nie żałować że się czegoś nie wzięła? Myślę że urna i odcisk łapy wystarcza, są jakieś próbki DNA ale to już chyba nadwyraz.

