Przypomniała mi się koleżanka z dzieciństwa.
Weronika miała na imię.
Nigdy jej nie zapomnę, jak i dnia w którym dowiedziałem się o jej śmierci.
Miałem 8 lat i oglądałem Smerfy jak mama przyszła i powiedziała że Weronika nie żyje.
Wtedy chyba nie do końca zdawałem sobie sprawę co to znaczy nie żyje, bo pamiętam że dalej oglądałem Smerfy i dopiero na drugi dzień do mnie dotarło że jej nie ma, jak nie wyszła na podwórko.
Swoją drogą to była niezła wariatka i rozrabiala
nawet gorzej ode mnie, a to sztuka niełatwa i to rozrabianie doprowadziło wreszcie do jej śmierci.
Ciekawe ile razy ja otarłem się o śmierć.