Dzień dobry.
Dziennikarze TVN24 podliczyli ile razy Partia obiecywała, że już-już składa do Komisji Europejskiej wniosek o wypłatę środków z KPO. Czyli - przypomnę - skromnych 160 miliardów złotych.
- Dziesięć razy.
Podliczyli też ile razy Partia ten wniosek złożyła.
- Ani razu.
Wniosek miał być złożony:
- W III kwartale 2022
- do 30 czerwca 2022
- w IV kwartale 2022
- do przełomu października i listopada
- w listopadzie
- na przełomie listopada i grudnia
- pod koniec stycznia 2023
- w lutym 2023
- po wyroku Trybunału Przyłębskiej - czyli nie wiadomo kiedy
- w czerwcu 2023
- Wszystko to działo się przy akompaniamencie niektórych publicystów, zapewniających, że Partia tylko się tak z Unią droczy, bo przecież "oczywistym jest, że potrzebuje tych pieniędzy przed wyborami". Tymczasem ja nieustająco powtarzam, że to nie jest i nie było nigdy oczywiste, a podobne do powyższej wypowiedzi nigdy nie były poparte żadnymi dowodami czy analizami, tylko zwykłym zdroworozsądkizmem. Bo na zdrowy rozsądek - to jasne. Przecież każdy rząd, który dowiezie przed wyborami 160 miliardów, będzie miał w tych wyborach wielki bonus. Od biedy można powiedzieć, że Partia po prostu opóźniała te transfery (bo że robiła to Partia, a nie Unia, to wiedzą wszyscy ludzie rozumni), by przedwyborczy efekt propagandowy był silniejszy.
Tyle że Partia wcale nie musi się kierować zdrowym rozsądkiem. I na razie mało co wskazuje, by planowała zacząć.
- Jak pisałem jakiś czas temu - nawet gdyby Partia dziś wysłała wniosek, pierwsze przelewy przyjdą za wiele miesięcy, możliwe, że już po wyborach. Co ważniejsze: to nie będą pieniądze na kampanię, tylko na bardzo precyzyjnie opisane inwestycje, których realizacja trwa latami. Jeśli efekty pierwszego przelewu możemy zobaczyć na przykład za dwa lata, to po co Partii to teraz?
- Ktoś powie: by odtrąbić propagandowy sukces. Na co ja odpowiem: ok, ale zwracam uwagę, że przy ŻADNEJ z wyżej wymienionych 10 okazji, Partii od tych "sukcesów" słupki nie rosły. Nawet jeśli wziąć pod uwagę tylko dwa największe deale z Komisją, te z czerwca i grudnia zeszłego roku, i skonfrontować je ze średnią sondażową, to po prostu nie widać efektu. Wychodzi na to, że Polaków niespecjalnie te unijne środki obchodzą. Ani nie dają rządowi premii za ogłaszane z pompą dowiezienie, ani nie porzucają Partii, gdy tych środków nie ma. Po prostu. Mamy to w d⁎⁎ie.
- Chciałbym też uprzejmie przypomnieć, że warunkiem koniecznym do odblokowania KPO jest cofnięcie ziobrowych patoreform wymiaru sprawiedliwości. A to oznacza de facto wyrzucenie Ziobry i jego Suwerennego Polexitu z rządu (krok pierwszy) ,rzeczywiste cofnięcie reform, które są przecież elementem autorytarnej rewolucji (krok drugi) oraz wyjaśnienie suwerenowi, że ostatnie osiem lat sądowniczej demolki to jednak był błąd (krok trzeci). Dopiero wtedy można wysłać wniosek i być może dostać pieniążki.
- Czy Partia wyrzuci Ziobrę? Trzymamy kciuki. Listy wyborcze będą pewnie układane latem i jeśli wtedy Prezes się Zbyszka pozbędzie, to przynajmniej będzie jakaś nadzieja na normalizację stosunków z Unią. Jeśli Zbyszek na listach zostanie, a po wygranych przez Partię wyborach będzie dalej ministrem, to przejmowanie wymiaru sprawiedliwości nie tylko nie zostanie cofnięte, ale zapewne przyspieszy. Bowiem - przypominam równie uprzejmie - chwilowo ten projekt wstrzymano ze względu na wybory. A w szufladzie już leżą ustawy, oj leżą. Choćby ta o spłaszczeniu struktury sądów powszechnych, która de facto będzie oznaczała wymiecenie tysięcy sędziów i zastąpienie ich wiernymi aparatczykami . Dokładnie tak samo jak miało to miejsce w prokuraturze 7 lat temu, gdzie w ciągu półtora roku awansowano lub zdegradowano, uwaga, 40% wszystkich prokuratorów w Polsce. No i sorry moi mili, ale jak Partia rozwali sądy, to będzie w zasadzie zamiecione i możemy się uczyć węgierskiego.
- Mam nadzieję, że się mylę. Że albo latem Zbyszek zostanie wykrojony z partyjnych list (w co wątpię, patrząc na sondaże), albo że MIMO WSZYSTKO mamy do czynienia z misternym planem z kategorii "k⁎⁎wa sprytny" i rzeczywiście gdzieś we wrześniu ogłosi się Kolejne Wielkie Zwycięstwo, a Unia zleci pierwszy przelew. Jeśli tak się nie stanie, to my tych pieniędzy po prostu nie dostaniemy, nawet jeśli przez najbliższe pół roku będą obiecane kolejne dziesięć razy.
- I jeszcze jedno. Póki Partia nie cofnie ziobrowej urawniłowki, nie tylko nie dostaniemy KPO, ale może się okazać, że także środków z Funduszu Spójności. To dodatkowe skromne 300 miliardów złotych. Na przestrzeni ostatnich miesięcy kilkoro urzędników KE zapowiadało, że FS również zostanie wstrzymany. A nas to mało obchodzi. I Partia to widzi.
- W tym miejscu często piszę, że któregoś dnia Partia może powiedzieć "skoro już nawet nie płacą, to po co nam ta Unia" i odpalić protokół polexitowy. Ale dziś dla odmiany dodam, że nawet jeśli tego nie zrobi, to fakt, że wstrzymanie unijnych dotacji nie robi na nas większego wrażenia, jest dla Partii sygnałem, że wcale nie musi ich odmrażać. I może zamiast polexitu wystarczy, że po wygranych wyborach po prostu odpali nowy pakiet "reform", zmiecie wolne sądy z planszy, domknie system i zrobi nam nad Wisłą prawdziwy Budapeszt. To znaczy wprowadzi ustrój, w którym zmiana władzy będzie niemal niemożliwa. Jak na Węgrzech, gdzie przecież regularnie odbywają się wybory, z których absolutnie nic nie wynika, bo prewencyjnie zmienia się ordynację. Możliwe więc, że zostaniemy w UE, ale jako pełnoprawna dyktatura.
- Z dwojga złego, ten scenariusz jest mimo wszystko lepszy. Bo taką już w pełni uformowaną dyktaturę da się mimo wszystko obalić, podczas gdy powrót do UE, z której się samemu wyszło, jest raczej niemożliwy. Dobrze byśmy jednak mieli w pamięci, że "obalić dyktaturę" to proces, który może trwać latami. Orban jest premierem już 13 lat, a ma dopiero 60. I jest w zasadzie nieusuwalny. Spokojnie może pociągnąć i kolejną dekadę, co znaczy że dla milionów Węgrów będzie rządził przez znaczną część ich dorosłego życia.
- Pewne jest jedno. Jeszcze kilka lat temu powszechnie uważaliśmy, że "Polacy widzą i doceniają unijne środki". Jeszcze dwa lata temu możliwość, by Komisja Europejska mogła nam je zamrozić była nazywana "opcją atomową". Za dogmat uważano, że każdy kto w jakikolwiek sposób podważy unijne transfery, popełni polityczne samobójstwo. Tymczasem okazało się, że gówno widzimy i doceniamy, opcja atomowa nie robi na nas wrażenia, a zamiast politycznego samobójstwa Partii mamy... nic.
Zupełnie nic. Ani wzrosty, ani spadki., zero. Apatia. Jakby to się działo gdzieś indziej.
#jebacpis #bekazpisu #wiadomoscipolska #putinowskapolska #polityka
(tekst nie mój, źródło: Doniesienia z putinowskiej Polski na fb)

