Dobra, należy się Wam mały update tego, jak obecnie wygląda sytuacja na #drogadokokpitu i skąd – z pozoru – tak niewiele się dzieje.


Z początkiem lipca zaliczyłem dwa przedmioty, których obawiałem się najbardziej od pierwszego dnia w „ławce”: General Navigation oraz Meteorology. Poczułem się naprawdę pewnie. Mając około sześciu miesięcy zapasu do końca okresu zdawalności wszystkich egzaminów i osiem z trzynastu wyników pozytywnych na koncie, pozwoliłem sobie na krótki odpoczynek. Od początku sierpnia wróciłem jednak do codziennego, intensywnego maratonu nauki, wyznaczając sobie cel: zdać pięć pozostałych przedmiotów we wrześniowej sesji.


Gdy zbliżał się dzień prawdy, zrozumiałem jednak, że muszę przełożyć swoje plany – nie czułem się wystarczająco pewnie. Sesja październikowa miała być tą, w której zaliczę trzy najtrudniejsze przedmioty z pozostałych: Radio Navigation, Principles of Flight oraz Performance. Taka strategia dawała mi margines bezpieczeństwa – ewentualne poprawki w listopadzie lub (w ostateczności) grudniu, wraz z dwoma ostatnimi przedmiotami: Flight Planning and Monitoring oraz Mass and Balance.


Na Hejto pisałem już, że ta sesja mi nie wyszła. Zmarnowałem ją. Po około pół godziny zdawania Radio Navigation dostałem dreszczy i gorączki, a od rana czułem się średnio. Nie zaliczyłem. Podobnie Principles of Flight, które – skoro już tam byłem – liczyłem, że jakoś „przeklikam”. Wynik również na czerwono. Performance nawet nie rozpocząłem. Tym samym na listopad zostało mi pięć przedmiotów, a ja zacząłem czuć na plecach oddech deadlinu. Maksymalnie po dwa podejścia na każdy. Do tego tydzień chorowania i wzmożone obowiązki zawodowe, przez co miałem coraz mniej czasu na naukę.


W nocy z 11 na 12 listopada zaliczyłem pierwszy prawdziwy meltdown w historii „projektu”. Dotarło do mnie, że mimo poświęcania całych dni na naukę i pracę, sytuacja robi się nieciekawa, a w najtrudniejszych przedmiotach zaczynam zapominać więcej, niż się uczę. Nie przespałem tamtej nocy więcej niż godzinę, czy dwie.


Dałem sobie jednak jeszcze jedną szansę i zdecydowałem się pojechać na sesję do Chełma – nie do Warszawy. Tym sposobem zyskałem około tygodnia. I tak nadszedł 25 listopada. Wstałem wcześnie rano, zabrałem spakowane dzień wcześniej rzeczy i ruszyłem. Gdy wjechałem na S17 i poczułem narastający stres, z playlisty poleciał „In the End” Linkin Park. Napięcie zbliżało się do kolejnego meltdownu, więc przełączyłem na coś lżejszego – livestream z koncertu Heroes Orchestra.


Warto tu podkreślić, skąd te emocje. Jeśli nie będę miał zdanych wszystkich przedmiotów ATPL do końca grudnia, muszę zaczynać od nowa. To oznacza ponowne wydanie ok. 10–12 tys. zł, kolejne 1,5 roku teorii oraz zdawanie absolutnie wszystkiego tak, jakby to, co mam zaliczone dziś, nigdy nie miało miejsca. W międzyczasie nie miałbym właściwie po co latać – poza krótkimi rekreacyjnymi lotami i podtrzymywaniem uprawnień. Strata czasu, pieniędzy i energii. Do tego nie wiem, jak będzie wyglądał rynek pracy za dwa lata – a początkujący są najbardziej na jego fluktuacje narażeni. Pierwszy raz w swojej karierze w lotnictwie poczułem, że coś może przerastać moje możliwości intelektualne. Że po wydaniu blisko 200 tys. zł i poświęceniu dekady życia mogę dojść do ściany, której nie przeskoczę.


Do #chelm wjechałem akurat w rytm bitewnych utworów kończących koncert Heroes Orchestra. Odnalazłem miejsce, wszedłem do miejsca, gdzie urzęduje Urząd Lotnictwa Cywilnego, przedstawiłem się, podpisałem kilka kwitków, pobrałem kluczyk do szafki i rzuciłem do pań tam siedzących, że „nienawidzę tego zdawać”. Wybrałem na pierwszy dzień Radio Navigation i Principles of Flight, chcąc rozprawić się z fatum z października. Oba poszły zaskakująco lekko, więc odetchnąłem. Za oknem już się ściemniało, a ja czułem się zdezelowany. Wybrałem pierwszy z brzegu hotel „Duet” i poszedłem odpocząć. Dwa piwa z pobliskiego sklepu, kolacja i jeszcze trochę powtórek przed kolejnym dniem.


Ten zaczął się samoczynną pobudką godzinę przed budzikiem. Wykorzystałem ten czas, przerabiając około 60 pytań z Flight Planning and Monitoring. Niedługo przed dziesiątą znów pojawiłem się przy ul. Wojsławickiej, gdzie urząd pracuje. Na pierwszy ogień poszedł właśnie Flight Planning and Monitoring – zdałem całkiem dobrze i wiedziałem już, że w grudniu, jeśli będą poprawki, Performance i Mass and Balance są w zasięgu.


Po krótkiej przerwie, spędzonej na poszukiwaniu czegoś szybkiego do jedzenia w Biedronce, wróciłem na salę. Wyciągnąłem kalkulator, cienkopisy, CR-3, pełne skupienie… i oblałem Mass and Balance. Nie dlatego, że nie umiem tego liczyć, ot zabrakło mi czasu. W zasadzie to nigdy wcześniej nie ćwiczyłem tego przedmiotu „z zegarkiem”. Na 20 minut przed końcem byłem ledwo w połowie. Na szczęście Performance zaliczyłem niemal bezbłędnie, choć to właśnie z niego najbardziej spodziewałem się przedświątecznej poprawki.


Tak więc mam dziś 12 z 13 zdanych egzaminów. Średnia ok. 87% – w granicach tego, co uznałem na początku za satysfakcjonujące. Mam jednak trzy poprawki na koncie i nie wiem, jak będzie to postrzegane w rekrutacjach do linii lotniczych. Brakuje mi wiedzy w tym temacie.


Przede mną Mass and Balance – przedmiot, który, gdy wróciłem do testów, znów wychodzi mi niemal bezbłędnie, choć wciąż za wolno. Tempo obliczeń to coś, czemu chcę poświęcić najbliższy tydzień, aby niedługo móc powiedzieć, że ten niewątpliwie trudny czas jest już za mną – i to nie dlatego, że wróciłem do punktu wyjścia. Że poniższe puste miejsce będę mógł wypełnić czymś bardziej pozytywnym:


I tried so hard
And got so far
But in the end
[?]


Ten wpis ma w sobie trochę goryczy, nie tylko dlatego, że niespodziewanie dogoniła mnie rzeczywistość. Te emocje wynikają również z tego, że zdawanie tych przedmiotów kosztuje nas zdających całe dnie nauki, frustracji, analizowania „co autor pytania miał na myśli”, a przede wszystkim – zbyt wiele razy musiałem odmówić mojemu dziecku chociażby zabawy. To rodzi wyrzuty sumienia. Naprawdę nie wiedziałem, na co się piszę, kiedy dekadę temu zaprzedałem się lotnictwu na całego.


Na zdjęciach obie strony CR-3, który otrzymałem na urodziny w 2015 roku.


#samoloty #lotnictwo #zalesie

e5bb563f-54ae-4a0b-8a77-b81f3cbf9962
54f187c8-fc53-40bf-bf73-0f75facf1071

Komentarze (15)

ataxbras

@PositiveRate Nie łam się. Jesteś dalej, w bardzo niszowym temacie, niż >99.999% ludzkości :D
To już jest osiągnięcie. A co będzie później? Uda się i na nic to nie wpłynie. Trzymam za Ciebie kciuki.

onpanopticon

@ataxbras matko, nie poznałem cię z avatarem

koszotorobur

@PositiveRate - pomyślności we wznoszeniu się wysoko ponad poziomy

onpanopticon

@PositiveRate Teraz jest trudno, więc nie dziwne emocje, ale później to docenisz. Każdy wielki cel, każda trudna przeprawa daje takie chwile, że człowiek czuje się bezradny, gdy wypływa z środka zwykłe zmęczenie i panikowanie. Dlatego właśnie spróbuj docenić ten moment, bo kiedyś będziesz to wspominał mimo wszystko dobrze. Bo jak teraz dajesz radę, bo jak pchasz ten wózek mimo że naprawdę nie ma lekko - to z czym niby miałbyś sobie nie dać rady?


Możesz być z siebie dumny. A ta "ściana intelektualna" to często nie jest żadna realna ściana, tylko jak w sporcie - przetrenowanie. Każdy kolejny ruch jest tylko niszczy efekty, a nie je poprawia. Z głową jest tak samo, potrzebuje chwili wytchnienia, a zestresowana i paniczna - jest jeszcze mniej pojemna i skora do nauki. Zatem to co czujesz teraz, że jest intelektualnie trudne, albo robisz za wolno, najpewniej za jakiś czas zrobisz grzebiąc sobie palcem w d⁎⁎ie i śmiejąc się "no i czego ja tu nie wiedziałem, przecież proste". Bo niektóre sprawy muszą się przetrawić, a przy takim natłoku i przeciążeniu jest trudno.


Dajesz radę, lecisz do przodu. Bądź z siebie dumny, a o tym czy patrzą, albo jak patrzą linie lotnicze na poprawki - nie zaprzątaj sobie głowy. Jak trzeba będzie samolot wyciągać z tarapatów, to też nie będziesz przecież myślał, co sobie ktoś pomyśli, jeśli to mój błąd, tylko najpierw załatwisz sprawę i wyprowadzisz maszynę. I tak zrób teraz, wyprowadź egzaminy z zawirowań i dokończ co masz dokończyć, a na resztę spojrzysz później. I powtórzę trzeci raz, już możesz być z siebie dumny w opór, bo ciśniesz swoją pasję i nie odpuszczasz, a tak robią tylko skurwole nie do zajebania z krwi i kości!

PositiveRate

@onpanopticon dzięki bardzo za tego posta. Bardzo krzepiące. Serio.

Belzebub

@PositiveRate bierz się w garść i teraz to już nie ma odwrotu ani kroku w tył dokończ to co zacząłeś dasz radę

TEAM

@PositiveRate doskonale znane mi są Twoje emocje. Po Zdanym ATPL mialem chwile odetchnięcia, ale przyszedł IR i wszystko wróciło.

Z mass&balance miałem podobna sytuację, z resztą pisałem już we wcześniejszym poście do Ciebie, że właśnie zabrakło mi czasu przy 1 podejściu.

Ja robiłem tak, że zadania, które wiedziałem, że będą wymagały więcej czasu zostawiałem na koniec i leciałem do kolejnych.

Pamiętaj, że sen jest bardzo ważny i bez niego umysł płata nam figle. Zadbaj o niego.

Trzymam kciuki i dawaj znac, jak dalsza sytuacja.

PositiveRate

@TEAM wiem, właśnie jak wczoraj pisałem posta, to sobie przypomniałem o Tobie i odszukałem tamten komentarz ;). Będzie dobrze, choć jedno, jedyne podejście do M&B pozostawia pewien poziom niepewności. Lepsze to jednak niż jakieś POF albo Perfy.

DerMirker

Podziwiam takich jak ty. Masz znacznie więcej zasobów umysłowych ode mnie

wielbuont

@PositiveRate jakie są obecnie stawki dla pilota po szkoleniu?

PositiveRate

@wielbuont A nie wiem nawet dokładnie. Trochę się to zmienia, zależy od linii i samolotu, od rodzaju zatrudnienia itd. Dużo info krąży. Na start jakieś 10k+ netto będzie i rośnie co jakieś 500 godzin nalotu do 40-50-70-80 itd. w zależności od powyższych. Ale to takie wszystko wiesz. Zależne.

wielbuont

@PositiveRate czyli trzeba zainwestować 200k i w chuj czasu, by zarabiać na start 10 z wizją czegoś lepszego za kilka lat? No powiem, że te zarobki dupy nie urywają.

PositiveRate

@wielbuont no te 10k to jest na start. Po roku, czy dwóch będzie to pewnie z 15 i tak dalej. Często jest tak, że prawdziwy skok następuje wraz z awansem kapitańskim i może to być z buta 1.5/2 x więcej niż dotychczas i nagle robi się 40-50 k netto i potem znowu dalej rośnie. Awans kapitański to takie 5-7 lat doświadczenia.

Zaloguj się aby komentować