David klęknął obok torebki. Zmrużył oczy, jakby próbował coś odczytać, bez zaglądania do środka. Kącik ust drgnął w znajomym, krzywym półuśmiechu - tym, który pojawiał się zawsze, gdy coś go denerwowało lub bawiło. U Entropiusa te dwa stany różniły się tak nieznacznie, że tylko osoby, które naprawdę go znały, widziały różnicę.
W środku torebki znalazł coś, co sprawiło, że znieruchomiał.
- Szminka? - rzucił ostro. - Przecież Mongoł nigdy jej nie używał. - skonsternowany zauważył, że ta jest jakby starta do połowy.
Sowen się nie odzywał. Stał. Wpatrywał się w ścianę naprzeciw - wilgotną mozaikę popękanych betonowych płyt i zielonej pleśni. W brudzie odcinało się coś ledwie zauważalnego. Rozmazany przez deszcz, czerwony tekst. Jego część kompletnie nieczytelna, inna ledwie widoczna. Słowa zdawały się być pisane w biegu, przez kogoś, kto wiedział, że nie będzie miał drugiej szansy.
- On się nie porusza... Nigdy... - czytając to Dziwen wyglądał, jak człowiek próbujący przypomnieć sobie cudzy sen.
- Ułatwiłby nam robotę, gdyby po prostu napisał kto go gonił. - parsknął pogardliwie David.
Deszcz kapał z kaptura na ramiona detektywów, wolno, regularnie. Jak zegar, który jeszcze nie wie, że przestał być potrzebny.
- Kiedyś - powiedział cicho Sowen - był pewien człowiek zostawiony na śmierć w szybie kopalni, zawalonej celowo przez jego wroga. Dawno temu. Jeszcze zanim to miasto miało trzech właścicieli.
Entropius spojrzał na niego kątem oka, ale nie przerywał.
- Na początku krzyczał o pomoc, biegał, walił kilofem w ściany. Wydrapywał koślawo nazwisko tego, który go tak urządził. Widzisz... w ciemności wszystko się rozciąga. Imię zaczyna brzmieć jak szyderstwo, nazwisko jak cudzy język. Po czasie zaczął rysować symbole. Znaki, i teksty, które mógł zrozumieć tylko on sam. Obraz tego, gdzie znajdował się w tej chwili jego spanikowany umysł targany obłędem. - Dziwen zamilkł na chwilkę. - Gdy go odnaleźli - kontynuował - wszystkie wzmianki o mordercy były zbyt zatarte, by je odczytać.
Sowen spojrzał znów na czerwony ślad.
- Może to, co zostało, nie ma teraz sensu. Ale w chwili, gdy pisał, miało.
Entropius skrzywił się pod nosem, jakby chciał powiedzieć coś uszczypliwego, ale się powstrzymywał. Tylko włożył w ciszy szminkę do foliowej torebki.
------------------
Takie tam coś.
@entropy_ ( ͡° ͜ʖ ͡°)
#hejtodetectivesquad #hdsdziwen


