@Alembik hm. To chyba zawsze tak było. Już Wańkowicz w Tędy i Owędy pisał, że dla chlopskiego syna z Galicji były trzy drogi kariery - ksiądz, żandarm albo ucieczka do Ameryki.
W dobie industrializacji, tym co chcieli robić "karierę" w miastach i fabrykach też łatwo nie było.
Żyjemy w takich czasach, że te incydenty są medialne i w związku z tym zaryzykuję, że część z tych co sobie nie radzą, zamiast cichego sznura wybiera głośne zapisanie się na kartach historii.
Jednak w każdym przypadku, poza ewidentnymi chorobami psychicznymi, jest to przejaw skrajnej desperacji. I to też rzadko jest tak, że to z dnia na dzień się pojawia. To zwykle jest proces. Jakichś porażek życiowych, zawiedzionych oczekiwań, itp. Ludzie często nie mają gdzie i kogo prosić o pomoc, a nawet po prostu pogadać. Pamiętaj, że u nas jest kult sukcesu, a nie słabości.
Może i złośliwy będę, ale większość ludzi to do porzygu "ramkowo" żyje i każdy, kto ma z tym problem jest często przez nich obejmowany ostracyzmem. Nikt nie chce mieć "pojebanego" kolegi, prawda?
A to tylko pogłębia frustracje i kółko się zamyka.
Ergo świat nie jest milym miejscem i trzeba mieć twardą psychę, żeby w miarę gładko iść przez życie.