1273 + 1 = 1274
Tytuł: The Fountainhead
Autor: Ayn Rand
Kategoria: filozoficzna, dramat społeczny
Wydawnictwo: Penguin Fiction
Format: martwe drzewo
Liczba stron: 750
Ocena: 7/10
Przeczytałem w tym roku dwie powszechnie hejtowane książki, to jedna z nich. Wziąłem, bo kiedyś czytałem Anthem i było spoko. Do tego wszedłem all-in, bo kupiłem papier (co rzadko mi się zdarza jeśli chodzi o pisarzy, którzy nie nazywają się Vonnegut), więc jak ktoś spojrzy na mój regał to pomyśli, że kuc.
Książka jest podzielona na cztery części, mniej więcej po 200 stron, drobnym drukiem. Dodajmy do tego, że proza Ayn Rand to literacki odpowiednik tarki (podobno pisała tak, bo chciała, żeby zwykli prości ludzie byli w stanie zrozumieć jej filozofię) i nie zdziwicie się pewnie jak powiem, że jej przeczytanie zajęło mi prawie pół roku.
Historia zaczyna się od dwóch młodych ziomeczków, Petera Keatinga i Howarda Roarka. Obaj zaczynają właśnie karierę jako architekci. Wiele ich różni, ale mimo to utrzymują jakąś tam relację.
Keating to dziecko szczęścia, właśnie skończył studia architektoniczne z wyróżnieniem, wszyscy go lubią, a jeśli chodzi o robotę to jego jedynym zmartwieniem jest wybranie jednej prestiżowej firmy architektonicznej, w której chce zacząć pracę. Jednak jak każda znacząca postać w tej książce jest pie⁎⁎⁎⁎⁎ięty, tylko to wychodzi później. Poza tym pierwsza część książki jest nazwana jego imieniem, więc wiemy, że teraz jest najważniejszy. Do czasu.
Roark studiował na tym samym kierunku, ale wyleciał, bo ciągle się kłócił z wykładowcami. Do tego odludek, Peter to właściwie jedyna osoba, z którą utrzymuje znajomość. Peter to także jedna z niewielu osób, która dostrzega jego talent. Uważa, że wygląd budynków powinien wynikać z ich funkcji czy cuś. Ogólnie typ, z którym raczej nie chcielibyście pracować. Jak można się domyślać typ jest uosobieniem tego, w co autorka wierzy. I taka ciekawostka, Donald Trump kiedyś powiedział, że jest jak Roark.
Czy to dobra książka? No, jeśli damy radę przeżyć prozę to fabuła jest solidna (przynajmniej jeśli przyjmujemy perspektywę, że śledzimy losy bandy pojebów, jeśli jesteś jednym z tych dziwnych ludzi, co musi lubić postacie w książce to nie wejdzie). Dialogi też fajne (z monologami gorzej). Do tego Rand od czasu do czasu walnie taką sentencję, że chciałoby się powiesić na łóżkiem. Końcówka trochę naciągana, ale ta książka w końcu powstała, żeby pokazać światu jaka to libertariańska filozofia jest fajna. Tak, że jak ktoś się czuje na siłach to można przeczytać. Ja pewnie kiedyś wezmę się za Atlas Shrugged, ale ta podobno jest jeszcze toporniejsza, więc chyba nieprędko.
#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto #aynrand#fountainhead


