#schroisko

0
2
Mieszkam na wsi, mam ogrodzona dzialke 40arow i chce kota adoptować kota że schroniska, z doświadczenia wiem że nie jest możliwe utrzymanie kota w domu, mimo że staramy się nie wypuszczac kotki (chociażby pies który sam sobie otwiera drzwi i leci a dwór).

Chciałbym adoptować kota ze schroniska, ale teraz obwiam czy czy przejdę kwalifikacje? Nie lubię kłamać więc nie, zamierzam.

#adoptujniekupuj #zwierzaczki #schroisko
GazelkaFarelka

@Dzika_kaczka_bez_dzioba adoptuj od normalnych ludzi albo poczekaj na wysyp kociaków w sezonie, na wsi to na pewno jakieś bezdomne obesrańce będą się pałętać

Dzika_kaczka_bez_dzioba

No ja chce starego, po serwisie weterynaryjnym i z kastracja xD

GitHub

@Dzika_kaczka_bez_dzioba kwalifikacje w schronisku? Ja swojego pierwszego kota ze schroniska odebrałem w ten sam wieczór co zadzwoniłem z ogłoszenia. Jak zapytali, czy mieszkam w bloku i jak wysoko to jedynie zalecili zrobić siatkę żeby kot nie wyskoczył.

Dzika_kaczka_bez_dzioba

No te fundację to maja takie wymogi że masakra. Dziś pojadę do schroniska chyba i zobaczymy

GitHub

@Dzika_kaczka_bez_dzioba dawaj znać jak będzie!

GitHub

@Dzika_kaczka_bez_dzioba piękny bydlaczek!

No to życzę jak najmniej strat :)

Zaloguj się aby komentować

Przedstawiam Wam Tośka.
Tosiek jest terrierem. Mieszanką ale to 100% terrier.
Trafił do mnie ze schroniska, gdzie raz wrócił (po 1,5 roku adopcji) i spędził w sumie 5 lat. Moja logika była prosta: "Umiem pracować z psami, chcę tego, który tu siedzi najdłużej".
Od pierwszej wizyty była między nami nić zrozumienia. Ponoć jestem jedynym wizytującym, który nie został kompletnie zignorowany. Znaczy pierwsze spuszczenie ze smyczy na wybiegu to była strzała w koło ogrodzenia, ale po sprawdzeniu terenu przybiegł sprawdzić kto go woła i nawet dał się dotknąć i poleciał wybiegać dalej. Po kilku wezwaniach, przybiegł spojrzał na mnie, nie stało się czego oczekiwał to poleciał biegać dalej. Po chwili przyszedł czas na spacer na smyczy po lasku koło schroniska. Tutaj wyraźnie widoczny był największy problem Tośka - aktywnie polował na inne psy i ciągnął na smyczy jak na zawodach ciężarowców.
Wolontariusze ze schroniska zapewniali mnie, że próby pracy z nim są bezowocne. Jednak protesty były nieznaczne kiedy chciałem zobaczyć jak Tosiek reaguje na próby pracy. Jakieś 15 minut minęło zanim przeszliśmy pierwsze 50 metrów na lużnej smyczy, na 3cim spacerze koło schroniska. Niestety wolontariusze ze schroniska nie posiadali dość cierpliwości by pozwalać mi na pracę z nim już w schronisku. Nie przeszkadzło mi to wiedziałem już, ze jest bardzo plastyczny, rozumie zasady bardzo szybko i chce się uczyć. Utrwalenie z psem zawsze sprowadza się przecież do powtarzania ćwiczenia.
Po 6ciu wizytach na moją incjatywę nastąpiła wizyta u mnie w mieszkaniu. Tosiek wydawał się czuć w miarę komfortowo, ale ochotnicy ze schroniska stwierdzili, że nie mają umowy i wrócą z nim za tydzień.
W końcu przyszedł ten dzień, najpierw była wizyta w domu i z domu spacer w okolicy razem z pracownikami schorniska, póżniźniej 3 osoby i pies pod prysznicem, po tym traumatycznym (dla psa bo nie lubi sie myć, dla nas i łazienki bo wszystko było mokre od psa) przeżyciu przedstawiciele schroniska stwierdzili, że czas już iść. Tosiek nie chciał odpuścił leciał za nimi. No to ekipa ze schroniska wróciła do środka. Ja zająłem Tośka smakołykami a pracownicy się ewakuowali powoli zanim się zorientował, że ekipa wychodzi. Jak drzwi się zatrzasęły smakołyki przestały się liczyć (a przed sekundą były najważniejsze). Tosiek poleciał do drzwi, zobaczył, że został ze mną sam na sam.
Nie chąc go stresować i dać mu przestrzeń w nowej sytuacji usiałem na kanapie, a on spod drzwi wskoczył na kanapę i jeden z dwóch razy przez 2 lata mnie polizał po twarzy i położył się kawałek dalej i zasnął.
Dla mnie było oczywistym, że to polizanie po twarzy było takim: "Stary, wziąłeś mnie z tamtąd! Dzięki!"
Później rok mieszkaliśmy sobie razem w tym mieszkanku i chodziliśmy na trudne spacery pełne ataków na inne psy, ale prócz tego była miła współpraca i nauka nieciągniećia na smyczy, która po tygodniu doprowadziła do luzu na smyczy, przerywanego ciągnięciem tylko kiedy widział inne psy.
Nauka "zostaw" zajęła nam około 5 minut. Z tamtąd były 3 powtórzenia "zostań" przy nakładaniu jedzenia, by się do tej zasady przyzwyczaił.
Behawiorysta wpisany w umowę adopcji stwierdził, że dobrze się komunikujemy ale psa nie da się nauczyć by nie był agresywny w stosunku do innych psów.
Dla mnie to było jak "cóż, kaganiec będzie na Tośku do końca życia na spacerach".
Póżniej nastąpiła kilkumiesięczna przpeprowadzka do Krakowa, podczas której dowiedziałem się, że otwieranie drzwi dla niego nie jest niczym nowym, doskonale wiedział co robi.
W mieszkaniu, które wynajmowałem w Krakowie coś mu bardzo nie pasowało, codziennie było sikanie w domu i ogólnie bardzo dużo stresu. Raz zostawiłem go samego na pół godziny, wróciłem i zobaczyłem, że okno jest otwarte, na środku pokoju jest nasikane a psa nie ma w domu. Na szczęscie było to późno w nocy.
Zamknąłem okno, chwyciłem smycz i poszedłem go szukać tam gdzie chodziliśmy na spacery od 2 miesięcy od kiedy się przeprowadziliśmy do Krakowa. Po 2 minutach wołania, Tosiek radośnie przybiegł włożył kark w obrożę i ciągnął na dalszy spacer jakby nigdy nic...
Później było parę dalszych miesięcy w innym mieszkaniu w Polsce i wyprowadzka za granicę, gdzie kilka psów podbiegło do nas bo nie było na smyczy a na wyraźny stres Tośka reagowały atakami. Dość znamiennie ja nie miałem oporów kopać psów, które próbowały Tośka ugryźć. Tosiek zdecydowanie zaczął mi bardziej ufać kiedy zobaczył, że walczę o niego.
Tak sobie chodziliśmy pół roku po okolicy nie zapuszczając się za daleko od małego parku przy ogródku działkowym pod domem, aż pewnego dnia dotarło do mnie coś co powinno być oczywiste: Tosiek 60% swojej uwagi na spaczerze poświęca próbom zdjęcia kagańca. No to zacząłem z nim wychodzić na spacery bez zakładania kagańca, do czasu aż zaczął okazywać agresję kiedy było natychmiastowe założenie kagańca. Zajęło mu to około 3 tygodni, kiedy minął pierwszego psa bez żadnego szczeknięcia na odległości 2 metrów. Teraz, jakoś pół roku później mijamy psy 20cm od Tośka bez prób atakowania ich, chociaż ciągle jeszcze czasem piszczy wyrażając swoje obawy, ale nie wykazuje już agresji do innych psów.
Uwielbia się przyulać i być drapanym po klatce piersiowej.
6e42efed-6779-4ea0-a6b7-84bacc6a8087
d5793ba1-1024-4f5d-b6ca-86852c63f9cc
0939b483-8edc-4159-8455-4517ac5e8057

Zaloguj się aby komentować