Żyjemy w świecie propagandy sukcesu. Zewsząd wmawiają nam, że możesz być kim chcesz, albo że dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. Nawet pan Artur Andrus wmawia mi, że jestem orzeł. I że orzeł może. A ja jakoś nie bardzo mogę:
AA
Znów nasłuchałem się dziś Andrusa,
pana Andrusa rzadko mam dość.
I choć udaję, że mnie nie rusza,
branżową jednak czuję zazdrość.
No bo dlaczego to on, a nie ja?!
Jak Andrus pisze, tak i ja piszę!
Andrusa znają, mnie nikt nie zna! –
o nim jest głośno, o mnie jest ciszej.
Przecież to nie w talencie różnica!
Więc? W fizjonomii ciut przyjemniejszej?
No… jego fizis też nie zachwyca –
wciąż odpowiedzi szukałem lepszej.
I tak działałem, zamiast się żalić,
i rozważałem: „To kwestia fartu?”,
aż wniosek wysnułem z moich analiz:
„Cholera! – nie mam na imię Artur!”
Więc do urzędu zaraz pognałem
ażeby spełnić największe z marzeń
i choć prosiłem (nawet błagałem!),
obok urzędu skończyłem w barze.
Bowiem w urzędzie panie ponure
twierdzą: „Imienia się zmienić nie da!”
Jeśli nie mogę zostać Arturem,
spróbuję chociaż zostać AA.
#wolnewiersze
#zafirewallem