Wygląda na to, że przypadkiem wziąłem przykład z @George_Stark i czekając sobie w - nomen omen - kawiarni, postanowiłem oderwać się od książki i skrobnąć #sonet #diriposta w ramach #nasonety rozsiadając się wygodnie #zafirewallem .
Nie pytajcie skąd ten temat: mam przed sobą ciepłą kawę, nie jest mi w sumie chłodno - a nawet gdyby było, to ja lubię porządny chłód. Niemniej jednak nie jest mi obca sytuacja, gdy zastosowawszy na sobie niską temperaturę o kilka godzin za długo(*) człowiek na szybko zalewał makaronik wrzątkiem, by wrzucić coś ciepłego do baku i na spokojnie rozejrzeć się za czymś bardziej pożywnym.
(*) nie, zadne tam metody Wima Hoffa ani wchodzenie na Śnieżkę w stringach, normalne, uczciwe, całodzienne łażenie po zaśnieżonych gorach.
**Do zupki chińskiej spożywanej w dniu przedawkowania chłodu **
O piękna ciepłoto, co witasz mnie z wazy
Mniej chińskiej, lecz podłej: niech smaku
Rozejdą się z ciepłem po ustach wyrazy -
Smak złota samego, bez krztyny tombaku.
Niech drżenia pełni z zimna wręcz kwiczą
Ci, ktorzy wzgardzą ideą istnienia
Szybkiego posiłku, co podniebienia
Pokrywa wrzątkiem, ukropu goryczą.
W mej misce spuchnięte nitki się płożą
Gotowe oddac się szczęce, ich katu,
Pałeczki, ruch w ruch, w ich miejsce je włożą
O zupko chińska, od chłodu mnie ratuj!
Niech tkają się Twoje nici zawiłe
Niech dzień znów ciepłem przywita mnie mile.
