Wychowałem się w mieście. Średniej wielkości. Mieszkałem także w dużej aglomeracji. Poznałem masę ludzi z różnych środowisk. I nigdzie nie czułem się tak dobrze, jak na wsi. Nigdzie nie poznałem też tak fajnych ludzi. Dzieciństwo spędziłem u cioci na wsi, gdzie czułem, że czas płynie inaczej, ludzie mniej się spieszą, są bardziej otwarci na aktywne spędzanie czasu (młodzi zwłaszcza). Żyli w symbiozie.


Najlepsze dziewczyny w życiu, które poznałem, były ze wsi. Poznałem też wielu fajnych ziomków z wioch, z którymi szybko złapałem vibe. Pamiętam też jak pracowałem w mediach i raz do roku była akcja "Samorządy: (dostawały kasę na różne projekty multimedialne etc) i jeździłem po Urzędach Gmin. Nawet nie wiecie jaką frajdę mi to sprawiało pogadać z tymi ludźmi. Small talk przy kawie, co tam słychać, jakie problemy, jak się życie toczy. Do tego super widoki po drodze, jak jeździłem autem po tych wioskach. Zupełnie inny klimat niż w miejskich firmach.


Na wsi spotkałem się też z ogromną gościnnością. Rodzina jednego ziomka to właściwie traktowała nas jak domowników. Chłop zjeżdża na weekend do rodzinnej wioski i wpadają 25-30 letnie ziomki? Nie ma problemu, uszykowane posłanie, gospodarz siądzie do browara w altance wieczorem, rano jego mama zrobi śniadanie i wpadajcie jeszcze (już byliśmy kilka razy).


Przykładów mam całą masę. Wiem, że to moje subiektywne odczucia, ale to też mój post i moje doświadczenia. Zdaję sobie również sprawę, że wieś to często dziura zabita dechami, gdzie sąsiad leje żonę i pies ujada na 1,5 metrowym łańcuchu, a jeden drugiego utopiłby w łyżce wody. Zdarza się, ale bywa tak też w mieście. Nie mniej, trochę poza miastem w życiu poprzebywałem i wiem, że nie patrzę przez różowe okulary.


To, czego nienawidzę, to korpomiasta. Konsumpcjonizm, hedonizm i całkowite wypłukanie się z jakichkolwiek wartości. Związki na chwilę, samotność, pogoń za pieniądzem, korpo stresy, korki, po prostu przebodźcowanie wszystkimi "możliwościami". Bo co za dużo to niezdrowo.


Chciałbym kiedyś mieć choćby drewniany domek na małej działeczce i spędzać lato poza miastem. Marzy mi się też,m by moja przyszła żona (o ile taka będzie) była z takiego domu, jakie widywałem u znajomych, przyjaciół, rodziny i ich znajomych.


Największy wygryw to nie wychować się w apartamencie w wielkim mieście w rodzinie lekarzy/prawników. Największy wygryw to urodzić się na wsi nie dalej niż 70km od dużego miasta w domu, w którym nie brakuje pieniędzy, ale nie brakuje też miłości, wzorców i poczucia przynależności.


Nie rozumiem też, dlaczego wielkomiejskie "Elity" tak uderzają w Polską wieś i ludzi spoza korposfer. Czyżby im zazdrościli, czy po prostu gardzą tym wszystkim, co się na wsi ostało, a z miasta zostało wyplenione?


#zycie #przemyslenia #przemysleniazdupy #takaprawda #gownowpis #patologiazmiasta #patologiazewsi #nostalgia

Komentarze (7)

WujekAlien

@Lopez_ Generalnie bym się zgodził po za tym, że ludzie z wielkich miast mają innych ludzi gdzieś, tu nikt się na nikogo nie ogląda, nikogo nie ocenia, generalnie ma innych w d⁎⁎ie. Jeśli Ci to przeszkadza, to faktycznie większe poczucie bycia częścią społeczności znajdziesz w mniejszej miejscowości czy na wsi. Ja jestem introwertykiem i mi ten stan odpowiada, bo nikt mi d⁎⁎y nie zawraca.


A co do "elit" uderzających w polską wieś: Takie głupoty zobaczysz tylko w telewizji i od przekrzykujących się polityków, w rzeczywistości tu nikt w nikogo nie uderza. Część ludzi z dużych miast wpada na agrowczasy na wieś, szuka dobrych jakościowo produktów prosto od rolnika i jeździ po Polsce i mniejszych miastach, żeby pozwiedzać.

WatluszPierwszy

@WujekAlien Wychowałem się w małym mieście a od 20 lat mieszkam w Warszawie. Pełna zgoda z @Lopez_ jeśli jesteś introwertykiem to duże miasto daje możliwość ucieczki w anonimowość. Poza tym oferuje wszystko za czym tęskniłem za małolata w małym miasteczku: kin od cholery, koncerty niemal codziennie do wyboru do koloru, sport jaki chcesz możesz uprawiać, kibicować. Poza tym mając teraz dzieci, w tym starszego syna ze spektrum autyzmu i innymi problemami nie wyobrażam sobie dojeżdżania z nim np. ze wsi na wszystkie potrzebne zajęcia i wizyty lekarskie.

Z drugiej strony, ja jestem po prostu miastowy. Jadę raz na trzy miesiące do teściów. Domek, las w odległości 200 metrów, ogród... super tam się spędza czas, ale po tygodniu wracam do tego pędzącego i hałaśliwego miasta i jestem u siebie. Chyba wszystko zależy do człowieka.

Ragnarokk

@Lopez_ Daj jeszcze wygenerowany przez AI obrazek że ktoś się nie odzywa do dziewczyny bo jest ze wsi

Lopez_

@WujekAlien @WatluszPierwszy


Generalnie bardziej chodziło mi o ludzi, a nie rozrywkę czy możliwości. Moja siostra po 15 latach w dużym mieście i kupnie działki na wsi chce się zapisać do kola gospodyń wiejskich, a większej "miastowej" jak była młoda, to od niej nie widziałem.

WatluszPierwszy

@Lopez_ Tak, jak mówię, każdy woli co innego. Mnie w małym mieście bardzo przeszkadzało to, że wszyscy wszystko o wszystkich wiedzą. Wyjdziesz na rynek, przejdziesz 100 metrów i już spotykasz dziesięć osób z którymi musisz zagadać, które wiedzą gdzie wczoraj byłeś, co robiłeś. Ja tego nie potrzebuję i wręcz nie lubię.

AndzelaBomba

Ja wychowywałam się na prowincji i niestety nie mogę się z tym zgodzić. Poznałeś fajnych ludzi ze wsi i ekstrapolujesz na całą populację prowincji, ale prawda jest taka, że poza dużym miastem ludzie nie są jakimiś aniołami - oszukują siebie nawzajem, dzielą się na różne skłócone ze sobą koterie, obrabiają d⁎⁎ę innym, dbają wyłącznie o interes własny i ludzi, których uważają za swoich najbliższych itd. Dla mnie wieś to miejsce, w którym jeśli nie należysz do odpowiedniej koterii, masz zablokowane jakiekolwiek szanse rozwoju - to potrafi się zacząć już w szkole, kiedy ty np jesteś zdolnym i dobrze uczącym się dzieciakiem, ale nigdy nie dostaniesz szóstki ani nie pojedziesz na konkurs międzyszkolny, bo te są zarezerwowane dla dzieci nauczycieli i pracowników okalnego aparatu urzędniczego (które czasem są zdolne i zasługują na laury, a czasem są pchane do przodu za pochodzenie).


Ten obraz korpożycia, jaki opisujesz, wydaje się zaczerpnięty z Pokolenia Ikea i seriali TVN. Większość korposzczurów ma wyjebane w te korpogadki o rozwoju ciśniete przez management i w korpo robi tylko dlatego, że nie ma lepszej alternatywy (bo budżetówka na niskich szczeblach płaci słabo, a rodzime firmy nie dość, że płacą słabo, to jeszcze kombinują jak mogą jak wyruchać pracownika).


Jedynym minusem życia w mieście dla słoika jest ograniczenie przestrzeni, zwłaszcza tej domowej. Trudno się przyzwyczaić do mieszkania w kurniku 40m2, dodatkowo we dwójkę, jak się wychowałeś w domu 200m2. Trudno się wyciszyć podczas spaceru po parku, gdy dookoła jacyś psiarze albo dzieciarnia się wydzierają, a jak na wsi wyszedłeś do lasu, to słyszałeś tylko śpiew ptaków.

Lopez_

@AndzelaBomba Rozumiem, dzięki, że dzielisz się swoją perspektywą. Tak - poznałem fajnych ludzi,m ale na ogół ludzie mnie lubią i jakoś tak od pierwszego wejrzenia wzbudzam ich zaufanie isympatię, więc może byli poo prostu tacy dla mnie.

Zaloguj się aby komentować