Wiedzieliście, że istnieje autonomiczny region na świecie, gdzie panuje czysty komunizm i wstęp do niego mają tylko mężczyźni, nawet wśród większości zwierząt? Miejsce, gdzie był przypadek jednego mieszkańca, który nigdy nie widział żadnej kobiety na oczy mimo dożycia bardzo sędziwego wieku?
Nie? Tak więc zapraszam na półwysep Athos w Grecji. Ma on wymiary ok. 10 x 55 km. Oznacza to, że umieścić wzdłuż niego ok. 275 000 dwudziestocentymetrowych bananów, a wszerz średnio tylko 50 000. Uproszczając, że owoc ten ma 4cm średnicy i jest prostokątem, to na całym obszarze zmieściłoby ich się ok. 68 750 000 000, co przekłada się na 0,00000509% wszystkich możliwych kombinacji kostki Rubika 3x3x3, albo moje szanse u płci damskiej.
Zamieszkuje go jedynie ok. 1740 prawosławnych mnichów zrzeszonych w 20 klasztorach. Od 1060 roku panuje tu zasada abaton (z gr. „ἄβατον” oznaczającego dosłownie „Nie do przejścia”) - absolutny zakaz wstępu kobiet. Nie mogą one dodatkowo mogą zbliżyć się do brzegu na odległość mniejszą niż 500 metrów, a strażnicy bardzo pilnują tej zasady. Dotyczy ona także zwierząt hodowlanych. Wyjątek stanowią koty, które pełnią rolę strażników przeciwko myszom, oraz ptaków, które przylatują same. Mimo to najbardziej na wyspie czczą Maryję. To jest dopiero miłość na całe życie.
Centralna władza Athos jest sprawowana przez Święte Zgromadzenie liczące 20 przedstawicieli wszystkich klasztorów, spotykających się dwa razy w tygodniu. Czyli jak w komunizmie: brak jednego lidera, decyzje podejmowane kolektywnie, a interes wspólnoty stoi ponad jednostką, z małą różnicą, że tutaj „plan pięcioletni” zastępuje plan modlitw i postów.
Znany jest przypadek mnicha z Athos imieniem Mihailo Tolotos (na ostatnim zdjęciu) który podobnie jak ja nie miał z kobietami żadnej styczności. No... może troszeczkę mniej, gdyż podobno nigdy w życiu nawet nie widział żadnej na oczy, ponieważ do klasztoru został przygarnięty już jako osierocone niemowlę (którego matka zmarła przy porodzie) i pozostał w nim aż do śmierci w 1938 roku w wieku 82 lat. A ja przynajmniej miałem kilka nauczycielek w szkole.
Mimo, iż teren ten jest rajem od babskiego plotkowania, to ma także wady. Otóż na terenie klasztoru wszystko jest wspólne dla całej wspólnoty monastycznej, podobnie jak w idealnym komunizmie, który może kiedyś gdzieś się w końcu uda. Dodatkowo na całym terenie nie może znajdować się więcej niż 10 męskich turystów naraz niebędących wiary prawosławnej. Nie mogą też oni posiadać sprzętu fotograficznego (poza wyjątkami ze specjalnymi zezwoleniami), a co za tym idzie współczesnych smartphonów.
Głównym źródłem utrzymania mnichów jest praca rolnicza, hodowla zwierząt i rzemieślnictwo, a dzienny harmonogram jest ściśle uregulowany przez Święte Zgromadzenie i wspólne dla wszystkich.
#ciekawostki #podroze #gruparatowaniapoziomu i trochę #heheszki




