Wczorajsza teoria o Słowianach okazała się kontrowersyjna, od dzisiejszej mogą pospadać wam papcie ( ͡° ͜ʖ ͡°)
___
Czy Mieszko I był Czechem?
Monarchowie konstruowali sobie genealogie długie i wspaniałe, nie przejmując się ich wiarygodnością. My poznajemy te wykładnie w wersjach zapisanych przez kronikarzy.
W Polsce zrobił to zatrudniony na początku XII wieku cudzoziemiec, którego nazywamy tradycyjnie Anonimem Gallem. To jemu zawdzięczamy pierwszą informację o pięciu przodkach Mieszka I, tj. Chościsku, Piaście, Siemowicie, Lestku i Siemomyśle. Niestety, żadnego z nich nie wspomina żadne inne źródło, co sprawia, że tych początków Piastów nie da się potwierdzić.
Wobec braku wiarygodnych źródeł pochodzenie Mieszka I może być tylko przedmiotem uczonych domysłów. Świadectwa archeologiczne wskazują, że jego poprzednicy zbudowali nad środkową Wartą niewielką organizację terytorialną, którą on konsekwentnie poszerzał. Nie wiemy, kim byli, ale trudno uwierzyć, że w środku puszcz wielkopolskich nie wiadomo skąd pojawiła się nagle lokalna elita dysponująca praktyczną wiedzą o tworzeniu organizacji terytorialnej.
Mit początku zanotowany w XII wieku przez Galla w legendzie dynastycznej informuje o odebraniu władzy w Gnieźnie jakiemuś księciu Popielowi. Miało się to zdarzyć cztery generacje przed Mieszkiem I, a więc około osiemdziesięciu–stu lat wcześniej, co dawałoby ostatnią ćwierć IX wieku. Tymczasem archeologia wskazuje, że przed trzecią dekadą X wieku nie ma w środkowej Wielkopolsce żadnych śladów jakiejś organizacji terytorialnej, a gród gnieźnieński na pewno jeszcze wtedy nie istniał. Można więc podejrzewać, że przekazana przez Galla genealogia była „propagandowym” produktem dworu piastowskiego, który wzorem innych dynastii europejskich promował odpowiednio zmitologizowane i postarzone dzieje rodu monarszego.
Datowanie początków głównych grodów wielkopolskich i imponująca skuteczność zorganizowania „z niczego” w drugiej ćwierci X wieku nad środkową Wartą silnej infrastruktury niewielkiego państewka uzasadnia podejrzenia, że niezbędna wiedza logistyczna została przez twórców tego planu „zaimportowana” z terenów, gdzie takie organizacje terytorialne już wówczas funkcjonowały. Pytanie brzmi: skąd?
Największą popularnością cieszyła się tzw. „normańska” koncepcja początków naszej państwowości opublikowana w 1858 roku przez historyka amatora Karola Szajnochę, który uznał, iż państwo piastowskie (Lechia) było dziełem skandynawskiego plemienia Lechitów. Analogie w postaci państwotwórczej roli Skandynawów na Wyspach Brytyjskich, we francuskiej Normandii i na Rusi sprawiły, że ta wizja pochodzenia Piastów do dzisiaj ma zagorzałych zwolenników (np. Skrok 2013). Żaden z ich argumentów na rzecz państwotwórczej inicjatywy skandynawskiej nie wytrzymał jednak krytyki naukowej.
Szukano więc alternatywnych kierunków ewentualnej „inwazji” obcych przybyszów – na przykład z północnego zachodu, czyli z Połabia, z Rusi Kijowskiej lub z Mazowsza (Moździoch 2011). Z oczywistych powodów nie brano pod uwagę ewentualnych inspiracji z zachodu, bo oznaczałoby to uznanie decydującego wpływu „niemieckiego”. Nie szukano też rozwiązania zagadki pochodzenia przodków Mieszka na południu. Tymczasem spojrzenie na sytuację z początków X wieku każe jednak zwrócić uwagę właśnie tam, za czym przemawiają argumenty chronologiczne, gospodarcze i onomastyczne (nazewnicze).
Od trzeciej dekady IX wieku funkcjonowało przecież za Karpatami państwo wielkomorawskie, któremu świetność zapewniła dynastia Mojmirowiców. Największy z tamtejszych władców – Świętopełk I (971–994), nazywany był w niektórych źródłach nawet „królem”. Niestety, skłóceni po jego śmierci synowie nie zdołali stawić czoła ekspansywnej potędze Madziarów i po wielkiej bitwie w 906 roku nastąpił szybki rozpad tego pierwszego państwa Słowian Zachodnich.
Około dwudziestu lat później ktoś nagle zainicjował w środku puszcz wielkopolskich dobrze przemyślany plan budowy władztwa małego, lecz silnie umocnionego grodami. Wzniesione tam w ciągu kilkunastu lat potężne wały Poznania, Ostrowa Lednickiego, Giecza, Grzybowa i Lądu, a wkrótce potem Gniezna, Moraczewa i Bnina. Ludzie, którzy zadziwiająco skutecznie zrealizowali te inwestycje, musieli dysponować odpowiednim autorytetem oraz kompleksową wiedzą organizacyjną i techniczną. Brak archeologicznych śladów najazdu i „obcego” nazewnictwa lokalnego uzasadnia podejrzenie, że pochodzili z pokrewnego kulturowo i bliskiego językowo środowiska Słowian, którzy już wcześniej weszli na etap „państwowy”, co pasuje do Morawian.
Wskazanie wielkomorawskich początków państwa wczesnopiastowskiego pozwala logicznie wytłumaczyć źródło doświadczenia organizacyjno-politycznego jego twórców. Ten domysł można wzmocnić szeregiem argumentów historycznych, archeologicznych i lingwistycznych, które uprawdopodabniają tę pozornie ryzykowną hipotezę.
Na rzecz wielkomorawskich korzeni budowniczych państwa wczesnopiastowskiego przemawiają nie tylko argumenty chronologiczne (zaledwie 20 lat dzielących upadek Wielkiej Morawy od zbudowania państewka nad środkową Wartą) i gospodarcze (podejrzewane przejęcie wielkomorawskiego know-how lukratywnego handlu ludźmi), ale też inne fakty. Przyjrzyjmy się im zatem.
W czasach swojej świetności Morawianie eksploatowali tereny położone za Karpatami i Sudetami, o czym świadczą archeologiczne ślady ich wpływów na Śląsku i w Małopolsce. Najwygodniejszy dostęp do tych ziem zapewniała szeroka Brama Morawska, u której południowego wylotu leżał ważny gród Ołomuniec (Olomouc).
Brak wiadomości o losach ostatnich władców Wielkiej Morawy – Mojmira II i Świętopełka II – pozwala podejrzewać, że po klęsce militarnej w starciu z Madziarami jeden lub obaj mogli znaleźć tymczasowo bezpieczne schronienie właśnie w Ołomuńcu. Wobec zagrożenia madziarskiego i wrogości Czechów mogli przejść z najbliższymi ludźmi za góry, gdzie już wcześniej sięgały wpływy wielkomorawskie. Stamtąd udali się do Wielkopolski, gdzie wkrótce zaczęli tworzyć organizację polityczną finansowaną przez dobrze im znany handel ludźmi, których chwytali na Niżu Polskim i wysyłali na rynek czeski i nad Bałtyk.
Wielkomorawskie korzenie Piastów zdaje się też potwierdzać charakterystyczne imię Świętopełk, które Mieszko I nadał swojemu drugiemu synowi urodzonemu przez jego saską żonę Odę. Jako że ważne dla dynastii imiona „rezerwowano” wówczas tylko dla członków rodów monarszych, to można podejrzewać, że takie imię chłopca sygnalizowało nawiązanie do tradycji dynastycznej morawskich Mojmirowiców, wśród których było dwóch Świętopełków. Można więc podejrzewać, że Mieszko I nazwał tak swojego syna po swoim dziadzie (lub ojcu) Świętopełku II, który po 906 roku tajemniczo zniknął ze źródeł historycznych.
Kolejnych argumentów na rzecz hipotezy wielkomorawskiej dostarczają niektóre polskie nazwy miejscowe. Historycy już dawno bowiem zwrócili uwagę na dość oczywiste afiliacje Poznania i Sandomierza z morawskimi imionami Poznan i Sudomir. Może to wskazywać, że ludzie o takich właśnie imionach byli założycielami tych ważnych grodów wczesnopiastowskich.
Można też podejrzewać, że Mieszko I, szukając w latach 991–992 wsparcia w Rzymie, kierował się przykładem podobnej decyzji Świętopełka I z 888 roku. Obaj próbowali nawiązać szczególne stosunki z papiestwem, aby jakoś zrównoważyć dominację państwa wschodniofrankijskiego i jego kontynuacji w postaci cesarstwa niemiecko-italskiego. Podobnie jak władca wielkomorawski powierzył swoje państwo papieżowi Janowi VIII, również książę piastowski „darował” państwo kolejnemu papieżowi – Janowi XIII, o czym wiemy ze słynnego tekstu Dagome iudex. Ta analogia pozwala podejrzewać trwałość rodzinnej pamięci politycznej sięgającej kilku pokoleń wstecz.
Powyższe skojarzenie informacji historycznych, archeologicznych i onomastycznych dobrze uzasadnia logiczne podejrzenie wielkomorawskich korzeni naszego pierwszego rodu panującego. Taka mojmirowsko-piastowska ciągłość dynastyczna zgrabnie zakorzenia Piastów w chlubnej historii pierwszego słowiańskiego państwa w Europie Środkowej, co nadaje naszej dynastii poloru kontynuatorów tamtych sukcesów politycznych. Na razie nie widać lepszego wyjaśnienia zaskakującego sukcesu Mieszka I, bo innym stawianym hipotezom brakuje równie przekonującego wsparcia. Nie wystarczy samo przekonanie, że nasz pierwszy historyczny władca po prostu musiał być „Polakiem”.
Pozostaje jeszcze jedno ważne pytanie: dlaczego wielkomorawskich przodków zapomniano, czy też raczej świadomie wymazano z piastowskiej pamięci dynastycznej? Zapewne kryła się za tym propagandowa chęć ukrycia „obcości” dynastii. Sympatyczna, choć mało wiarygodna legenda o biednym, lecz uczciwym kmieciu Piaście, którego syna wyniósł na tron książęcy sam „lud”, pozwoliła Piastom deklarować, że są prawdziwie „przyrodzonymi panami” Polaków.
Szansę na weryfikację tej hipotezy oferują potencjalnie badania archeogenetyczne. Niestety w przypadku Piastów aż do XII wieku nie mamy kości, na których możnaby je przeprowadzić.
(Z książki Korzenie Polski)
#historia #ciekawostki #czytajzhejto #notatkismierdakowa
