@dolitd Piszesz o najcięższym przypadku a wtedy ludzie nie są w stanie funkcjonować na co dzień i w sumie to od razu łatwo postawić diagnozę. Byłem u pani psycholog i ona nie miała nawet przez chwilę podejrzeń, że to co mnie trapi to depresja. Byłem zbyt zadowolony, zbyt otwarty, zbyt szczery i gadatliwy.
Są różne stopnie depresji, nie musi to być od razu depresja ciężka, która niszczy życie. W depresji nie codziennie jest źle. Ja na przykład miałem okresy, gdy dobrze szło mi w życiu i czułem się szczęśliwy i w takie dni inaczej zakreśliłbym odpowiedzi w teście. Ale przez 26 lat trwania choroby więcej miałem dni złych niż dobrych. Nie miałem depresji klinicznej a przez 8 lat karałem sam siebie wmawiając sobie codziennie kolejne śmiertelne choroby. Ludzie robiący sobie tatuaże też nie mają depresji klinicznej a jednak mam podstawy przypuszczać, że działa tam podobny mechanizm co w wypadku moich wymyślonych chorób. Osoba o skłonnościach hipochondrycznych karze siebie inaczej niż osoba bez tych skłonności.