@goroncy_kartofel musiałbyś mieć sporo pecha - zarówno procedury dla dróżników (swoją drogą, dróżników jest naprawdę mało, a część z nich pracuje na urządzeniach z tzw. powiązaniem z urządzeniami stacyjnymi - więc za bardzo błędu nie ma), jak i sposób konstrukcji i nadzoru SSP (samoczynne systemy przejazdowe) są takie, że szansa na wjechanie przy otwartych rogatkach (wyłączonej sygnalizacji) pod pędzący pociąg jest porównywalna do "szóstki" w totka.
Najwięcej wypadków jest na przejazdach kat. D, gdzie urządzeń nie ma, a warunkiem bezpieczeństwa jest odpowiednia widoczność - adekwatna do prędkości pociągu, okresowo sprawdzana. Ponadto iloczyn ruchu (ilość samochodów x ilość pociągów) nie może przekraczać 60k. Na takim przejeździe ginie się w zasadzie na własne życzenie - nie rozglądając się, albo wręcz zakładając, że się zdąży przed pociągiem.