Trzy dni stałem z ojcem po meblościankę "Podlasie" Wybór był - bierzesz pan, albo nie bierzesz. Tak pamiętam schyłek PRL-u.

A tak zapamiętał ktoś inny.

Warszawa, lata 80.

Po ślubie, jak większość świeżo upieczonych małżeństw, nie mieliśmy nawet własnego kąta na miotłę, więc wylądowaliśmy u teściów – w pokoju, który jeszcze niedawno był twierdzą uczniackich sekretów mojej żony. Pokój niewielki, ale z klimatem. Jedyny mankament: łóżko w rozmiarze „jedna panna, jeden pluszowy miś”.

Pierwsza wspólna decyzja była oczywista:

– Idziemy do „Emilki”. Po porządne łóżko! Małżeńskie!

„Emilia”, meblowy przy Emilii Plater, była wtedy mekką wszystkich, którzy chcieli udowodnić sąsiadom, że żyją na poziomie wyższym niż półka na model „Poloneza Caro”. Mebel z Emilki był jak paszport do lepszego życia – kto miał, ten błyszczał na imieninach.

Wstaliśmy bladym świtem, gotowi niczym komandosi z planem zdobycia twierdzy. Przed sklepem – kolejka dłuższa niż opowieści wujka Staszka po trzecim kieliszku. Ludzie z termosami, kanapki z jajkiem w ręku, atmosfera pikniku z domieszką oblężonego Leningradu.

-Panie, to jeszcze nie kolejka po zakupy – oznajmiła kobieta w beretce. – To dopiero lista oczekujących na listę oczekujących.

Wpisałem się więc pokornie, czując się jak kandydat do elitarnego klubu. Regulamin brzmiał jasno: co godzinę meldunek przy pani z zeszytem, inaczej – wypad z kolejki szybciej niż z zatłoczonego trolejbusu.

Przez dwa dni żyłem jak żołnierz na warcie. Budzik nastawiony co 59 minut, sprinty do „beretki” z dowodem osobistym w ręku, żeby udowodnić, że wciąż istnieję. Raz spóźniłem się o trzy minuty i usłyszałem groźne: „Już miałam skreślać!”. Serce mi wtedy zamarło jak zupa w nieogrzewanej stołówce.

Kiedy wreszcie, po tej dwudniowej szkole przetrwania, dostaliśmy się do sali sprzedaży, ujrzeliśmy widok rodem z kabaretu: w każdym „pokoiku pokazowym” piętrzyły się stoły, krzesła, półki… tylko łóżka wyparowały niczym kawa w Pewexie – a ja, z listą meldunków w kieszeni, poczułem się jak bohater, który wygrał bitwę, ale przegapił wojnę.

– A łóżka? – pytam głosem kogoś, kto w kolejce stracił resztki młodości.

Sprzedawca spojrzał na mnie z czułością, którą zwykle rezerwuje się dla sierot i naiwnych.

– Panie, łóżka to wyszły zanim weszły. Ale mamy za to regały. Piękne, „modułowe”!

Patrzę na żonę. Ona na mnie. W uszach dudni mi echo teściowej: „Bez mebli nie jesteście rodziną, tylko sublokatorami!”.

– Bierzemy regał – orzekła żona tonem generała. W pierwszym roku małżeństwa takie decyzje podejmuje się „wspólnie”, czyli tak, jak powie żona.

I tak zamiast królewskiego łoża, do naszego pokoju u teściów wjechała meblościanka w kolorze „orzech przygaszony”. Wnosiliśmy ją przez wąską klatkę schodową jak trofeum z wyprawy wysokogórskiej – sąsiedzi klaskali, a ktoś nawet rzucił: „To ci dopiero zdobycz!”.

A łóżko? Jeszcze długo spaliśmy na trzeszczącym, panieńskim tapczaniku, który przy każdym ruchu zgrzytał jak przy zmianie biegów w teścia "Syrence". Ale za to półki pachniały nowością, a regał stał dumny niczym okręt flagowy PRL-u.

Dziś, gdy przechodzę obok miejsca, gdzie była „Emilia”, mam wrażenie, że słyszę ten czuły głos sprzedawcy:

– Panie, regały jeszcze są… ale łóżek – nie dowieźli.

I wtedy, zupełnie serio, czuję lekkie ukłucie w sercu. Bo choć nigdy nie zdobyłem tam łóżka, zdobyłem za to coś innego: legendę, którą można opowiadać przy każdej rodzinnej herbacie – oczywiście z termosu.


/wyniesione z FB, żebyście wy nie musieli/ #prl #historia

Komentarze (32)

pacjent44

@Ravm straszne? Byliśmy najweselszym barakiem w obozie państw socjalistycznych. Tak, wiem, stary żart.

Ravm

@pacjent44 mam 52 lata, kompletnie nie rozumiem fascynacji PRL. Może Warszawa się cieszyła zakupami, my zanim starzy dom wybudowali mieszkaliśmy w czwórkę ( rodzice, ja i brat ) w pokoju w chałupie babci z wychodkiem na zewnątrz. Dzieciństwo to był zapierdol na zmianę na roli i na budowie (w miarę sił oczywiście).

Na wsi był tylko Wiejski Dom Handlowy, nie było Emilki. Żeby coś kupić to trzeba było mieć znajomości w mieście i posmarować sklepowej.

Straszne czasy

pacjent44

@Ravm Mnie fascynacja nie dotyczy. Mieszkaliśmy w dwunastu w jeziorze.

Ravm

@pacjent44 wiem, zgorzkniale to brzmi. Oddzielam tylko miłe wspomnienia bo młodość i beztroska od chujni jaka była dookoła.

FriendGatherArena

@Ravm moj tata był górnikiem więc w PRL miał specjalne przywileje i sklepy a i tak mówi, ze była chujnia

najbardziej lubię jak wspomina, ze z okazji ślubu dostał przydział na litr czy dwa wódki

Ravm

@FriendGatherArena aaaaa to ty w tym basenie w Kozubniku plywałeś

FriendGatherArena

@Ravm w 85 to ja pływalem ale w jądrach u taty

starszy_mechanik

I ci jakiś stary dziad powie że „za prlu było lepiej”

Ha tfu

Ravm

@starszy_mechanik może jemu było. Pamiętam jak w 6 klasie(~85rok) wzięli nas do Kozubnika na wycieczkę. Mogliśmy sobie wiesniaki przez szybę popatrzeć na dzieci górników kąpiące się w krytym basenie.

pacjent44

@starszy_mechanik kiedyś i tobie pamięć zacznie się wypłaszczać, ale tak, masz rację, wielu żyje sentymentem.

FriendGatherArena

@starszy_mechanik może walił pałą hipisów, aż puchli. za takim PRLem też bym zatęsknił

Ravm

@FriendGatherArena hmmm miałem pierwszy we wsi długie włosy

FriendGatherArena

@Ravm obrzydliwe brali cie do tańca na potańcówkach?

Ravm

@FriendGatherArena potańcówkach? chyba Cię Szatan opuscił!

DexterFromLab

@starszy_mechanik wiesz, stary dziad tak powiem bo on był wtedy mlody. A jak był młody to faktycznie było mu lepiej. Ale nie dlatego że w kraju było lepiej tylko on był w lepszym stanie.

cebulaZrosolu

@pacjent44 za komuny to było, nie to co teraz!

FriendGatherArena

@cebulaZrosolu teraz to nie jest

cebulaZrosolu

@FriendGatherArena dokładnie, rozkradli wszystko i nie ma niczego. Ale co Ty możesz wiedzieć, na Śląsku się wychowałeś to był inny świat:)

pacjent44

@cebulaZrosolu yhy i Azoty miały jaśniejsze kominy i się wycieczkowcem po Wiśle pływało, a w Kazimierzu nikt nie chciał pieniędzy za weście na górkę z widokiem!

mtriciak33

Ależ to śmierdzi chatem gpt. Szczególnie końcówka typowo chatowa(ostatni akapit)

Ravm

@mtriciak33 no co ty gadasz!? W PRL nie było chata gpt.

pacjent44

@mtriciak33 nie wydaje mi się. Bloga czytam czasem. Autor historyzuje PRL. Kasy z tego nie ma.

pacjent44

@Ravm Był Urban I Rakowski

mtriciak33

@pacjent44 nie musi mieć kasy, wystarczy lenistwo, naprawdę czuje w tym fest chatgpt. Wrzuć proszę w jakiś ai detector I sam zobacz.

Fly_agaric

Pamiętam jak za gówniaka (5, może 6 lat), mam mnie w kolejce ustawiła, bo papier toaletowy był, a ona musiała w innej stanąć. Czujecie to kuurwa - na srajtaśmę trza było polować i stać po nią w kolejce! I to jakbyście ją zobaczyli, szara szpetna i szorstka, nie dzisiejsze bielusie i mięciusie luksusy. Jak nie było srajtaśmy, to trza było Trynunę Ludu (xD) kupić i pociąć ją, a potem pomleć, żeby tak szorstko nie było.

No, ale jak nam się dziś społeczeństwo starzeje, to coraz częściej, od którego tam capa (sam już też jestem cap, tak) usłyszysz, że za komuny było lepiej. Mnie się zaraz nóż w kieszeni otwiera, bo przecież to przeżyłem i system kartkowy pamiętam, i czołgi na ulicach też widziałem. Ale capom nie przegadasz.

Lemon_

@pacjent44 Nienawidzę tych rzewnych wspominek PRL-u, jak to się stało w kolejkach i jak to się człowiek cieszył, że kupił jakiś komunistyczny bubel.

To wszystko było tak poniżające dla ludzi, tak ich to wszystko wymęczyło, że naprawdę żal mi moich rodziców, że musieli żyć w tym syfie.

pacjent44

@Lemon_ to nadal historia. Ja przykładowo nienawidziłem, jak dziadek z rozrzewnieniem wspominał obronę Głogowa i jak z Januszem, kolegą z drużyny książęcej, musieli strzelać do dzieci przywiązanych do tarana. Zawsze mu wtedy mówiłem, dziadku, przestań kłamać, to myśmy zaczęli. Henryk tylko przyjechał wpierdolić za nasze gościnne występy w Brandenburgii i Saksonii. Myślisz że posłuchał? W życiu!

Zaloguj się aby komentować