TL;DR Nocna prohibicja to półśrodek, gdzie instytucje umywają ręcę od aktualnego problemów z własnej nieporadności.
Nocna prohibicja i cyk pora na CSa.
Zakazywanie alkoholu na poziomie lokalnym jest na pewno lepszą inicjatywą niż państwowy zakaz.
Dlaczego? Ponieważ, odpowiedzialność za skutki dotykają lokalnych obywateli i nie rzutują na cały kraj.
Ale nie mogę się oprzeć by zauważyć szereg wyzwań tutaj.
Argument zerowy: "Alkohol jest legalny".
O dziwo googiel nie wskazuje mi artykułu, czy "nocna prohibicja jest legalna".
Numer jeden to twierdzenie: "zmniejsza ilość zgłoszeń do policji".
Ta sama instytucja co kładzie lachę na złe parkowania i wg doniesień konfitury to są pouczenia? To tak jakby nie chciało im się karać. Nie jest ich mi specjalnie szkoda od czasów Stachowiaka. Przekonany jestem że prawo pozwala dogłębnie karać ekscesy alkoholowe.
Numer dwa: "zmniejsza ilość na SORze".
No to jest duży kaliber. Faktycznie, życzyłbym sobie, by nie było nigdy przyczyny trafiać na SOR, a tylko iść na porady lekarskie i planowane operacje.
Argument, że to redukuje ruch na SORze to pozytywny efekt uboczny, ale nie może on być argumentem.
Jeśli ktoś uważa to za argument, to w takim razie trzeba dążyć do badania przyczynowo skutkowego i redukować inne główne przyczyny przyjęć. Może weźmiemy się za ruch samochodowy? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Numer trzy: "gotowanie żaby, a przynajmniej nie-polskie libki by mówiły".
Mam sobie wprowadzić zakaz, bo jakaś część społeczeństwa nie radzi sobie po alkoholu?
Brzmi jak zbiorowa odpowiedzialność za czyny których nie popełniłem.
Brzmi jak w szkole, gdzie cała klasa cierpi bo jest jakaś dwójka patusów, a nikomu ze szkoły nie chce ich wy⁎⁎⁎ać, bo za dużo roboty.
HA TFU
Na koniec. Alkoholizm to negowana choroba. Największym paradoksem / problemem, nie są żadne legislacje, tylko fakt, że alkoholik nie wie, że jest alkoholikiem. Nie rozwiązując tego problemu, to żadne półśrodki nie pomogą.
#polityka #alkoholizm #alkohol

