@splash545 Ładny wpis. Brzmi trochę jak stoicka wersja propagandy Świadków Jehowy.
To wyżej to żart byłe, oczywiście. No ale, skoro już uprawiamy tutaj taki ekshibicjonizm swoich słabości, to proszę bardzo:
Ja, co prawda, z marihuaną nie miałem w życiu nic wspólnego. Kiedy nie można było, a były okazje to się bałem, a kiedy już mogłem to nie miałem ani potrzeby ani ochoty. Więc nigdy nawet nie spróbowałem. A i pewnie nie spróbuję, bo dalej nie mam ani potrzeby, ani ochoty.
Z alkoholem natomiast, Panie!, zupełnie inna sprawa! Za pan brat byliśmy! Ale skończyło się. Skończyło się w momencie w którym, razem z grupą znajomych – z którą robiliśmy mnóstwo różnych rzeczy, zwykle fajnych, a czasami nawet świetnych, ale zawsze kończyły się one popijawą – siedzieliśmy w knajpie przy stole i zauważyłem, że dopóki nie wypijemy piwa czy dwóch, to nie mamy o czym rozmawiać. Uświadomiłem sobie, że tak nie chcę więc przestałem pić. I przestałem też mieć znajomych.
No i tak to sobie „bezznajomie” u mnie trwa, bo jakoś nie mam umiejętności budowania trwałych kontaktów. Przynajmniej bez alkoholu. Czasami jest do dupy, ale mam też już za sobą okres, kiedy ten stan do dupy przeżywałem. Teraz robię wszystko, żeby, mimo świadomości stanu rzeczy, mimo jakichś ludzkich przecież tęsknot, nie poddawać się temu. Trochę chyba sam się oszukuję, bo, na przykład, za nic nie wstanę rano z łóżka (a mam je tak ustawione, że co dzień wstaję lewą nogą!) dopóki sam do siebie się nie uśmiechnę. Może to i głupie, ale – przynajmniej u mnie – działa. A jak coś jest głupie, ale działa, to nie jest głupie, prawda?
To trochę stąd też ta kawiarenka. Bo – tak chyba twierdził Schopenhauer(?): że człowiek ma do wyboru albo zatopić się w sztuce albo zwariować; czy coś takiego – ja naprawdę lubię sztukę, w każdym jej przejawie. A dużo milej robi się coś z kimś. No i dla mnie ta internetowa kawiarenka (choć fantastyczna) to jest taki trochę erzac, bo nie przepadam w zasadzie za wirtualnymi kontaktami i wolałbym to robić na żywo. Tylko nie mam z kim.
EDIT: Właśnie sobie uświadomiłem, jak ta końcówka może brzmieć. Więc, na wszelki wypadek wyjaśniam: mnie jest tutaj z Wami super i nie uważam, że czegokolwiek tutaj brakuje w sensie "artystycznym" czy atmosfery. Tylko, dla mnie, nie ma to jednak jak kontakt z żywym człowiekiem.