@hejtooszukuje skąd wy to bierzecie? Już słyszałem tę opowieść.

Brakuje jej prologu. Po rozpadzie ZSRR Rosja miała się nie wpierdalać do polityki m.in. Ukrainy, a się wpierdalała. Prorosyjski i popierany mocno przez Rosję Janukowycz wygrał wybory w 2004 roku w których ujawniono rażące nieprawidłowości (mówiąc wprost fałszerstwa), co doprowadziło do pomarańczowej rewolucji. Ludzie protestowali i udało się doprowadzić do powtórki drugiej tury wyborów, w której Janukowycz już nie wygrał.

Spróbował szczęścia w następnych wyborach i wygrał. W tej kadencji nie bardzo chciał, by Ukraina zbliżyła się do państw zachodnich odkładając podpisanie umowy stowarzyszeniowej z UE, co wywołało falę protestów - Euromajdan. Dochodziło do starć z milicją, w czego efekcie śmieć ponieśli protestujący.

No i tutaj zaczyna się dyskusja. Janukowycz został odwołany i jak to marionetka, uciekła do Rosji.

Utworzył się konflikt zachodniej Ukrainy, która chce integracji z zachodem, nie chce prezydenta zamieszanego w fałszerstwa wyborcze, przeciwko wschodniej Ukrainie, która chce integracji z Rosją i standardy Janukowycza jej nie przeszkadzają, uznając go dalej za prezydenta.

Ogólnie standardy demokracji uznają zmianę władzy w wyniku protestów, czego nie uznaje prorosyjska strona konfliktu.

Wszyscy "nie lubię Rosji ale" z jakiegoś powodu naświetlają konflikt tylko ze strony Uralu i dla nich widać jak na dłoni, że obecny prezydent Ukrainy jest nielegalny i uznają to za słuszne, że Rosja chce przywrócić "porządek" xd