„Ready or Not”
W ostatnich 30 dniach „Ready or Not” na Steamie otrzymało 31 tysięcy recenzji, z czego tylko 25% jest pozytywnych.
Jakieś 7750 z około 31000 wystawionych.
Dlaczego?
Przez kontrowersyjną decyzję twórców o wprowadzeniu cenzury w celu spełnienia warunków postawionych przez Sony (znowu oni...) i/lub Microsoft, by gra mogła pojawić się na konsolach.
Chciałbym tylko zaznaczyć, że mowa o grze przeznaczonej dla osób pełnoletnich. Wprowadzanie jakiejkolwiek cenzury w tytule poruszającym trudne tematy (na przykład handel ludźmi, podawanie narkotyków nieletnim, dziecięca pornografia, zmuszanie do udziału w filmach erotycznych et cetera) jest co najmniej dziwne. Mimo to rozumiem decyzję - twórcy chcieli wprowadzić swój produkt na kolejny rynek zbytu. Szkoda tylko, że tym samym pokazali, że dotychczasowych klientów/graczy mają po prostu gdzieś. W końcu ci już kupili grę, pieniądze zostały od nich wyciągnięte, więc po co się nimi przejmować?
Jeszcze jakby istniała możliwość zainstalowania wersji sprzed tego patcha. Ale nie - zostałem, tak jak wielu graczy, pozbawiony możliwości zagrania w grę, którą kupiłem ponad rok temu.
To kolejny dobitny dowód na to, że gracze nie są właścicielami gier.
Jak nie wyłączanie oficjalnych serwerów bez umożliwienia postawienia własnego, to wprowadzanie zmian, których gracze (albo tylko ja) po prostu nie chcieli. Na przykład w „Helldivers 2” (sławny wrześniowy patch, który znacząco ułatwił rozgrywkę), w „Squadzie” (zmiana mechaniki strzelania, dla mnie na duży plus, ale wiele osób ubolewa) czy teraz w „Ready or Not”.
Tym bardziej zniechęca mnie to do kupowania gier na premierę (które często bywają zabugowane, źle zoptymalizowane bądź nawet niekompletne), a co dopiero tytułów, które twórcy chcą rozwijać przez lata, czy to w formie wczesnego dostępu czy jako live-service.
Na szczęście nikt do tego nie zmusza.
#gry #steam #readyornot
