Ale przecież pod koniec dnia trzeba zrobić kasę, nie było problemów jak było manko?
@Opornik odpowiedź bardzo krótka: xD. Odpowiedź nieco tylko dłuższa- kluczowe i nieprzypadkowe jest tu słowo januszex Naprawdę, kwestia pieniędzy jako takich i tego jak one wędrowały w tym kurwidołku to był temat z którego możnaby robić doktorat. Na przykład jak nas wszystkich zatrudniał w swojej drugiej wirtualnej firemce na uwaga 5/64 etatu, żeby majstrować przy podatkach.
Powiem tak- to była moja pierwsza ever praca, cóż- gdzieś trzeba było się zaczepić, żeby móc zdobyć jakiekolwiek doświadczenie na start, a niestety w moich okolicach i z kierunkiem, który sobie wybrałem nie było specjalnie w czym przebierać, więc brałem co było. Człowiek wiedział, że to nie jest normalne, ale no życie, natomiast potwierdzenie faktu zjebizmu tego człowieka pojawiło się, dość szybko, jak chciał mnie wkręcić w standardowe "sklepowe" soboty 9-13. "Gdzie haczyk?" powiesz. Ano sobie wymyślił sobie, że przecież to sobota, "i tak nie mam nic lepszego do roboty w domu" (o ty bezczelny chujku) więc sobie mogę przychodzić na te 4 godzinki, i tak nic się tu nie dzieje, nikt nie przychodzi (a to akurat była prawda), wiec sobie posiedzę i się zmyję. No i oczywiście z racji że nic się nie dzieje, to "oczywiście" posiedzę sobie za darmo. Nawet wtedy go po prostu wyśmiałem i kazałem szukać frajera gdzie indziej, więc w wielkich bólach się zgodził mi za te 4 gównogodziny płacić mimo, że ani mi to nie leżało, ani nie było potrzebne, ani nic z tego nie było, bo ponownie- jak za miesiąc w te soboty pojawił się 1 klient, to było święto. Ale jak mu mówiłem, że to mu się nie spina matematycznie, bo musi mi więcej zapłacić, niż z tego ma kasy, to niee "bo muszę być", nie docierało. No to sobie tak siedziałem i tłukłem dupogodziny. Po miesiącu już tym rzygałem. Po 2 przeczytałem wszystko co mnie interesowało, a co było w internecie, obejrzałem jutuby, przejrzałem kwejki... No kurwa nie było co robić, a ja po prostu nienawidzę "być w robocie" i gapić się w sufit, więc żeby cokolwiek robić, to po prostu stwierdziłem, że na chuj będę otwierał ten grajdołek po przyjściu, po prostu przymykałem drzwi, robiłem sobie kawę albo herbatę, lałem do wiadra wrzątek, trochę płynu i sprzątałem wszystkie podłogi, półki, regały, wszystko co się dało, byleby tylko się czymś zająć. A było czym, bo kurwa nikomu tam nie zależało na czystości, żaden się nie chwycił nawet raz miotły, żeby pozamiatać.
I tak, to dalej były bezwartościowe dupogodziny za jeszcze bardziej gówniane pieniądze, ale cóż... 2 lata tam porobiłem i stamtąd spierdoliłem, w sumie jako ostatni jak już wszyscy odeszli, bo się miarka z niepłaceniem ludziom przebrała, plus janusz dorobił się w międzyczasie wyjątkowo wrednego nawyku podpuszczania ludzi, żeby ci donosili mu na resztę, żeby miał na nich haki w swoim mniemaniu. Mnie na odchodne próbował... oskarżyć o kradzież Co jest wyjątkowo zabawne w kontekście tego, że jak odchodziłem, to tam już nawet nie było czego kraść jakby mi wpadł do głowy taki cudowny pomysł xD Nawet nie miałem do tego chuja cienia sympatii, tylko jak mi wyskoczył z tekstem, że "jest mi łaskawie w stanie odpuścić jak zrzeknę się ostatnich zaległych 2 miesięcy wypłat", to po prostu wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem na policję. Zabawnie było patrzeć jak się wije przy nich próbując obrócić to w żart, szkoda tylko że panowie policjanci zdawali się nie podzielać zdania tego idioty. A po 2 miesiącach jak został wreszcie sam ze swoim ego, tak jak zawsze chyba chciał, to któregoś dnia będąc na mieście zobaczyłem tylko jak 2 gości zdejmuje szyld z jego sklepu, a witryna sklepowa została zaklejona papierem. Nawet się na sekundę nie zatrzymałem.