@Nemrod
Może bardziej: urzędnik potrafi, bo wie, że nie ma żadnej odpowiedzialności.
O to to. Od lat mówię, że cała ta urzędacka samowolka by się skończyła jednym w momencie: jakby urzędnik zaczął odpowiadać swoim majątkiem za decyzje, które wydaje i papiery które podpisuje. Albo w lżejszych przypadkach nagana i wypierdolamento. Wtedy by się 10 razy zastanowił czy w ogóle jest pewny żeby wziąć do ręki długopis, a potem następne 5 czy może to podpisać, czy jednak nie jest pewien i powinien się skonsultować z ekspertem. A nie- jedna ręka na oczach, drugą podpisuje nie patrząc nawet na co, bo co mu zrobią? Nawet jak tym podpisem zrujnuje komuś dokumentnie całe życie- nie jego problem. Papier podpisał urzędnik Jan Maliniak, ale nawet jak człowiek potem udowodni, że ta decyzja doprowadziła go do ruiny... to urząd jeszcze napluje mu w twarz mówiąc, że "winny jest urząd", więc w sumie nie ma nikogo konkretnego podanego, a skoro tak, to sprawę zamykamy bo nie ma sprawcy.
I już słyszę skowyt wielbicieli tej patologii i innych przygłupów kiszących się na wygodnych posadkach od 20+ lat- że nie wolno, nie można, to by sparaliżowało pracę wszystkich urzędów bo nikt by nie chciał nic robić, że jak to tak można w sprawy zawodowe wciągać prywatny majątek kwii kwii. Ano... można. Tak normalnie. Tak samo to działa w prywatnych firmach- jak coś odwalisz grubego, to wylatujesz. A jak jeszcze ci udowodnią, że działałeś świadomie na szkodę, to nikt się z tobą nie pieści tylko idziesz do sądu i praktycznie nie masz szans wygrać z firmą przez co musisz płacić. I cuda niewidy- w sektorze prywatnym to normalnie działa, ale jak przychodzi do świętych krów na państwowych stołkach- łolaboga, niedasie, non possimus, liberum veto.