Parę słów o patoprawicowym zrozumieniu demografii. Czyli co ma wspólnego fakt, że jest nas już osiem miliardów z prezesowym “dawaniem w szyję”.
Zacznę od tego, że demografia jest normalną i ważną nauką oraz, że stoimy przed poważnymi problemami demograficznymi, które z biegiem czasu będą narastać i powodować choćby kryzys w systemach emerytalnych, które tworzono w czasach, gdy dominowały zupełnie inne trendy. Co do tego chyba wszyscy się zgadzają. Niestety, zaraz za ostatnim zdaniem, panom patoprawicowcom odjeżdża peron, co zaraz udowodnimy w kilku punktach.
  • Po pierwsze: jak na antynaukowych radykałów przystało, Prezesi i ordoiurisowcy tego świata, odmawiają przyjęcia do wiadomości kilku prostych i dawno udowodnionych faktów. Na przykład takiego, że spadek dzietności jest przede wszystkim efektem bogacenia się społeczeństw i wzrostu poziomu życia, ze szczególną rolą nowoczesnej medycyny. Tak jak przez tysiące lat ludzie płodzili mnóstwo dzieci, które masowo przedwcześnie umierały*, tak od pojawienia się medycyny, ta śmiertelność radykalnie spadła. Nagle okazało się, że dzieci nadal rodzi się dużo, ale umiera znacznie mniej, więc populacje eksplodowały. Mniej więcej równolegle (po części w efekcie tego zjawiska), gospodarki zaczęły się profesjonalizować. Nagle okazało się, że nie wystarczy - jak miało to miejsce od zarania cywilizacji - spłodzić dzieciaka i w wieku siedmiu lat pogonić go do pracy w polu, tylko trzeba mu zapewnić wykształcenie, by znalazł lepszą pracę. Nagle utrzymanie dzieci stało się kosztowne, bo wiązało się z ich edukacją do n-tego roku życia. Dziś uważamy za coś normalnego, że młody człowiek zaczyna pracę w wieku 18-25 lat i że do tego momentu utrzymują go rodzice. Dwieście lat temu dotyczyło to absolutnej mniejszości populacji. A że nie trzeba było już płodzić ósemki dzieci, by dorosłości dożyła trójka (poza medycyną dołożyły się do tego społeczne wynalazki, takie jak do owej medycyny dostęp, prawa pracownicze, ubezpieczenia, socjal itd.), ludzie po prostu zaczęli płodzić mniej dzieci. Serio, wystarczy spojrzeć na dzietność krajów, które były pionierami nowoczesności, by zobaczyć, że spadek nie zaczął się teraz, tylko w XIX wieku [1][2]. Ten sam mechanizm, zwany demographic shift, w sposób niemal identyczny, działa we wszystkich społeczeństwach i kulturach. Jedyną różnicą jest przesunięcie czasowe, bo w biedniejszych krajach dzieje się to później. Na przykład w takiej Wielkiej Brytanii spadek dzietności z 6 do 3 trwał około stu lat, w USA osiemdziesiąt lat, a w Iranie… 15. Słownie: piętnaście. Tyle że nie działo się to w XIX wieku, tylko między 1980, a 1995. W trakcie jednego pokolenia dzietność spadła dwukrotnie! [3] Masowa wysoka dzietność jest raczej niemożliwa w wysoko rozwiniętych państwach z gospodarkami opartymi na wiedzy i umiejętnościach, a nie pracy w polu. Propagowanie “tradycyjnej” dzietności, musi przynajmniej w jakimś stopniu oznaczać odrzucenie ostatnich 200 lat (na Zachodzie) postępu.
Ale o ile łatwiej po prostu pokazać palcem i powiedzieć “feminizm, aborcja, liberalizm, lewactwo,rewolucja seksualna, LGBT, ateizm”, prawda? Proste, eleganckie wyjaśnienie. I błędne.
  • Po drugie: ponieważ po pierwsze, chłopcy patokonserwatyści (bo to są zwykle chłopcy lub mężczyźni o mentalności chłopców), tworzą sobie jakieś utopijne wyobrażenie o przeszłości. Wiecie, takiej gdzie wszyscy z radością płodzili dzieci i trzymają się za ręce, biegali po łąkach kwiecistych, kobiety nie umierały w połogu, nie było wiecznego głodu, nikt nie umierał na zapomniane dziś choroby, wszyscy byli silni, zdrowi i dobrze odżywieni i nikt, ale to absolutnie nikt nie narzekał. A że dziś rzeczywistość wygląda zgoła inaczej, chłopcy znajdują sobie winnego, którego ogółem wrzucają do worka z napisem “nowoczesność” i ustawiają całą debatę w formule konfliktu. Oto jest jakiś “naturalny stan rzeczy”, tylko te wredne feministki, bezduszne ateusze i oszalałe lewaki, próbują go podważyć. I cyk, mamy konflikt. Można walczyć, zamiast myśleć.
  • No, ale przede wszystkim winne są, po trzecie: kobiety. No bo one, lambadziary jedne, po prostu nie chcą grzecznie rodzić dzieci, tylko robią - tfu tfu - kariery. Zabawne, że kobiety mogą spokojnie rodzić do czterdziestki, ale Prezes akurat wspomniał o “dawaniu w szyję” do 25 roku życia, nie? Czyli mniej więcej do wieku, w którym kończy się studia. No bo skoro kobieta powinna przed 25 rokiem życia mieć już trójkę latorośli, to tak jakby nie bardzo ma miejsce na wyższą edukację. Czyli jej szanse na lepiej płatną pracę radykalnie spadają. Czyli ograniczona jest jej niezależność. Bo oczywiście facet w tym modelu może iść na studia i zarabiać duże pieniądze. A kobieta ma gotować, zajmować się bachorami i być wdzięczna, że jaśnie pan przyszli dziś do domu i zjedli kotleta. Nie miejmy złudzeń: ich “tradycyjny model”, jeśli byłby w jakiejkolwiek formie narzucony z góry, jest nie do pogodzenia z wolnościami, które kobiety wywalczyły sobie w ostatnim stuleciu.
  • Po czwarte: inny sposób w jaki ci piewcy dzietności odwracają dyskurs polega na tym, że przedstawiają możliwość robienia przez kobiety kariery nie jako właśnie możliwość, ale jako nakaz. Tak jakby feministki i lewaki siłą zaciągali młode dziewczyny na studia, uniemożliwiając im prokreację. To również wzmacnia narrację wiecznego konfliktu. Gdy przyjąć, że jakieś niecne siły zabraniają kobietom płodzić potomstwo (w wersji bardziej zawoalowanej: mieszają im w głowach), można śmiało zamknąć oczy na fakt, że dziś mają one po prostu znacznie większe możliwości decydowania o swoim życiu niż pokolenie ich babć. Walka z tymi niecnymi siłami, jest zatem walką z prawem wyboru, czyli po prostu z wolnością. Nie jest przypadkiem, że w dużych miastach, gdzie poziom życia jest wyższy, a dostęp do usług lepszy, rodzi się akurat znacznie więcej dzieci. Wychodzi na to, dokładnie odwrotnie niż twierdzi Prezes, że te kosmopolityczne i robiące kariery kobiety rodzą chętniej niż wyobrażone i posłuszne kobiety z “tradycyjnie konserwatywnej” wsi. Żodyn się nie spodziewał, żodyn.
  • Po piąte: wprawdzie problemy demograficzne są, jak się rzekło, realne, to patokonserwy mają na tym punkcie jakąś obsesję, która opiera się na paru dogmatach, z którymi nawet nie próbują dyskutować. Na przykład: czy nas naprawdę MUSI być więcej? Czy świat dziś jest lepszy niż był 50 lat temu PONIEWAŻ jest nas więcej, czy POMIMO tego. Czy jeśli za 50 lat Polaków będzie 30 milionów, a nie 37, ludzkość na tym ucierpi? A jeśli tak, to czy ludzkość cierpiała 70 lat temu, gdy było nas 25 milionów? A może chodzi o udział procentowy? Polacy stanowią 4,5 promila ogółu ludzkości i ta liczba w ciągu tego stulecia spadnie, bo nas ubędzie, a innych przybędzie, czy o to chodzi? Że nas zaleją “obcy”, jacyś ONI, którzy - o zgrozo - mogą być brązowi? A jeśli o to chodzi, to czy zostaliśmy zalani w ciągu ostatnich 30 lat, w trakcie których w niedalekiej Turcji przybyło prawie 30 milionów ludzi? Czy to naprawdę sprowadza się do walki plemion? Musimy brać udział w jakimś wyścigu, kto narobi więcej dzieci? A jeśli mamy się bać, że jakieś biedaki z tzw. globalnego południa będą tu migrować, by zasilać nasze starzejące się społeczeństwo, to czy odpowiedzią powinna być Polska, która będzie robiła to samo z innymi? Naprawdę, wystarczy zatrzymać się na pięć minut, by zobaczyć jakie to jest dziecinne. Ale im mocniej angażujemy się w tę obsesję, tym mniej myślimy nad prawdziwymi rozwiązaniami. Na przykład nad reformą systemu emerytalnego. 
Albo nad zniwelowaniem wpływu człowieka na klimat. Ponury paradoks polega na tym, że ludzie, którzy rozpościerają przed nami wizję “samounicestwienia zachodniej cywilizacji” (to dokładny cytat z manifestu fundamentalistów z Agendy Europe), są dokładnie tymi samymi ludźmi, którzy negują wpływ człowieka na klimat i grożącą nam z tego powodu katastrofę. Wszystko w imię jakiegoś podbudowanego religią pierwotnego lęku przed OBCYM.
  • Po szóste: warto też wspomnieć, że - wbrew temu co zdają się uważać te głąby - globalna populacja nie rośnie wykładniczo, przez co zaraz zaleją nas brązowi ludzie. Ona, uwaga, skupta się, zwalnia. Największy przyrost globalnej populacji miał miejsce w roku… 1988. Wtedy przybyło nas 93 miliony, dziś już “tylko” 81 milionów. Tyle że wtedy było nas nieco ponad pięć miliardów, a teraz właśnie pykło osiem. Czyli 30 lat temu przyrost wyniósł 1,84%, a w 2020 już tylko… 1,05%. W trzy dekady prawie dwukrotny spadek. [5][6] Spokojnie, ludzi jeszcze trochę przybędzie, po czym populacja, np. wg ONZ, ustabilizuje się na poziomie około 11 miliardów w latach 80. tego stulecia [7]. Ktoś powie, że to nadal za dużo, choćby ze względów środowiskowych, ok. Ale to jest taka liczba, a nie inna. Budujący wizję zalewu brązowych ludzi fanatycy po prostu kłamią, nie mają pojęcia o czym mówią, lub kłamią i nie mają pojęcia o czym mówią.
  • Po siódme: wystarczy spojrzeć na dowolny sondaż [4], w którym pyta się, czemu Polki nie chcą rodzić dzieci, by zobaczyć niemal zawsze te same odpowiedzi, które sprowadzają się do szeroko pojętego bezpieczeństwa socjalnego. Polki (i wszystkie inne kobiety) nie chcą rodzić, bo - patrz punkt pierwszy - dzieci to koszty, bo zamiast gnieździć się w ósemkę w dwuizbowej chałupie (jak w “starych dobrych czasach”), chciałyby móc im zapewnić mieszkanie, bo boją się o pracę. 
  • No i po ósme: bo uważają ciążę za ryzykowną. I ciężko się z tym nie zgodzić. Śmiertelne wady płodów zdarzają się rzadko, ale stawka jest potwornie wysoka. Tak jakby ciąża sama w sobie nie była ogromnym obciążeniem, państwo polskie pod rządami patokonserw mówi jeszcze kobietom, że są klaczami rozpłodowymi, prokreującymi ku chwale Narodu (przypominam słowa Wyszyńskiego, że płód w brzuchu kobiety należy właśnie do Narodu). Tak, można pojechać na Słowację. Nie, nie dziwię się zupełnie, że kobiety nie chcą ryzykować ciąży w państwie, które traktuje je tak przedmiotowo. Drugi ponury paradoks, prawda? Że ordoiurisowcy tego świata tak jojczą o małej dzietności, po czym wprowadzają barbarzyńskie prawa, które jeszcze ją zmniejszają. Czekajcie aż uda im się zakazać rozwodów i antykoncepcji. Nooo, wtedy to się Polki rzucą do rodzenia, gwarantuję.
Gdy więc znów usłyszycie jak Kościół, Ordo Iuris, Kaja Godek, Putin, czy inny samozwańczy obrońca ludzkości, będzie mówił o “tradycyjnej rodzinie jako fundamencie cywilizacji”, pamiętajcie, że tak naprawdę chodzi mu o cofnięcie nas w rozwoju, ograniczenie wolności połowy z nas i odebranie nam wszystkich prawa do decydowania o własnym życiu, w imię ekstremistycznie pojmowanej i totalnie antynaukowej doktryny religijnej. 
I teraz powiedzcie: czy gdybyście byli toczącym wojnę kulturową z Zachodem Putinem - naprawdę nie wzięlibyście tych szurów pod swoje czułe skrzydła? Nie skorzystalibyście z faktu, że na łonie zachodnich społeczeństw funkcjonują zorganizowane grupy radykałów, którzy chcą wywrócić te społeczeństwa do góry nogami? Cofnąć ostatnie 200 lat rozwoju? Ograniczać swobody obywatelskie? Na nowo wiązać tron z ołtarzem? 
By upodobnić te zachodnie państwa do Rosji? Przecież aż się prosi, by tym zagubionym owieczkom nieco pomóc, prawda? No to Putin im pomaga, o czym uprzejmie doniosę na dniach w serii postów o Ordo Iuris. Wszystko w imię “obrony tradycyjnych wartości”, wiadomo.
#wiadomoscipolska #bekazpisu #bekazkonfederacji #polityka #putinowskapolska
(tekst nie mój, źródło: Doniesienia z putinowskiej Polski)
9c95e2c8-a0ee-458f-a837-eb8bb50aba2d
Matkojebca_Jones

@Wyrocznia "Zacznę od tego, że demografia jest normalną i ważną nauką oraz, że stoimy przed poważnymi problemami demograficznymi"

Na dzień dobry nieprawda. Tak się może wydaje prawactwu którzy cierpią na narodowe spierdolenie umysłowe.

Otóż liczba ludzi w skali świata jakoś problematycznie nie maleje, a nawet gdyby malała to nie rodziłoby to problemów.

Jeśli chcemy mieć więcej pracujących na emerytów to nie ma najmniejszego problemu - starczy otworzyć granice na imigrantów.


Ale doczytałem piąty akapit. Tam nastąpiła poprawa Więc ok.


"Po pierwsze: jak na antynaukowych radykałów przystało, Prezesi i ordoiurisowcy tego świata, odmawiają przyjęcia do wiadomości kilku prostych i dawno udowodnionych faktów. Na przykład takiego, że spadek dzietności jest przede wszystkim efektem bogacenia się społeczeństw i wzrostu poziomu życia"

Akurat prawicowcy często to mówią.


Prawdziwy powód jaki robi iluzję że bogactwo powoduje brak dzietności to jest to antykoncepcja bardziej rozpowszechniona w krajach rozwiniętych. Potem wpływa to na kulturę ("skoro kolega ma dzieci to ja też, a skoro moi znajomi nie mają to ja też lepiej żebym nie miał"). Z czasem w takim kraju dzietność zanika.


Jedyny powód jaki można wyróżnić w kwestii dzietności to problemy mieszkaniowe. Ludzie nie chcą mieć dzieci gdy mieszkają z rodzicami, albo w wynajętym mieszkaniu gdzie prawo jest takie że właściciel może ich na zbity pysk wywalić. Powinno się tego mieć świadomość, jeśli szuka się powodu spadku dzietności innego niż antykoncepcja w każdym sklepie i w reklamach w TV.

Ziutson

@Matkojebca_Jones wśród moich znajomych mam właśnie babyboom 30+

I powiem Ci że widząc co się dzieje, naprawdę jestem trochę przerażony. Większość znajomych ma mieszkania ok. 40 metrów, udało im się i swoje (choć w większości kredytowane). W takim z trudem ale dasz radę jedno dziecko wychować.


Do tego dochodzi kwestia zdrowia. Jak tylko wyślesz młodego/młodą to żłobka/przedszkola, szykuj się na półtora roku zwolnienia. 5 dzieciaków wśród najbliższych znajomych, 4 już poszło do żłobka. Chorzy przez 3 tygodnie/miesiąc. Było już kilka wizyt w szpitalach, bo to jakiś wirus, bakteria etc. Jak masz jeszcze dziadków na miejscu to jesteś jako tako ustawiony.


I w tym kontekście, nie wyobrażam sobie 2-3 dzieci bez naprawdę dużego mieszkania, dziadków na miejscu, kasy na leki i pracy która daje Ci możliwość brania urlopu wtedy kiedy potrzebujesz. I teraz pomyślmy jaki odsetek społeczeństwa spełnia te kryteria.


Choć do tego mamy jeszcze naszą cudowną miasteczkową i wsiową patolę - oni się nie zastanowią, oni spłodzą. Ale co z tego wyrośnie to już zazwyczaj szkoda gadać.

Matkojebca_Jones

@Ziutson Po mojemu lepsze warunki materialne sprzyjają decyzji i robieniu sobie dzieci.

Mówi się w krajach bogatcyh jest mniej dzieci... Owszem, ale w tych krajach i tak ci zamożniejsi mają więcej dzieci niż biedniejsi.

Ziutson

@Matkojebca_Jones pewnie że więcej kasy to większa szansa że ktoś będzie chciał +1.

Natomiast rozstrzał wygląda zazwyczaj tak że najbiedniejsi mają najwięcej dzieci, klasa średnia 1-2, bogacze 2-3, może 4. Jednak jeśli masz kasę to zazwyczaj nie masz czasu dla tych dzieciaków.

Gdyby system emerytalny był normalny to nikt by się nie czepiał niskiej dzietności...

Finarfin_02

Zgadzam się praktycznie z wszystkimi punktami, jednak 5 mi nie leży, z imigrantami jak ich nazwałeś o brązowym kolorze skóry jest jeden problem, nie przyjeżdżają tylko oni, przywożą z sobą całą swoją kulturę i co najgorsze religię którą bardzo często jest islam. O ile w pierwszym pokoleniu nie jest to problem, tak w kolejne zaczynają się radykalizować. Dążą do ośrodków władzy i wywierają presję na nie ingerowanie w ich społeczności (w szwecji policja często się tylko przygląda co robią nie interweniując) i nie nie myślę że Szwecja upada bo obecnie tutaj pracuje. Więc gdy sprowadzamy dużo osób z innych kultur i religii (które bardzo często nie chcą pracować i jest to fakt) które dodatkowo z posiadaniem duzej ilości dzieci nie mają problemy, czy nasze starzejące społeczeństwo nie staje na przegranej pozycji w perspektywie np 100 lat? Bo mam wrażenie że wam się wydaje że ludność arabska wyznająca islam wyznaje te same wartości co my, jednak tak nie jest, wystarczy popatrzyć co stało się w Iranie pod koniec lat 70 gdy islamiści dorwali się do wladzy. Gdzie są teraz prawa kobiet w Iranie? Myślisz że na zachodzie będzie inaczej? gdy tylko wyczują że jesteśmy słabi i nie możemy się obronić to wprowadza swój chory szariat.

Matkojebca_Jones

@Finarfin_02 I wprowadzili już gdzieś jakiś szariat w kraju to którego emigrowali? Czy Polska będzie pierwsza?

Ziutson

@Finarfin_02 Pytanie czy rozwiązaniem nie będzie po prostu modyfikacja socjalu tak aby tę pracę wymusić (a nie jej symulacje) lub sprawić żeby socjal był na tyle nieopłacalny by Ci którzy nie chcą pracować i się socjalizować nawet nie celowali w ten kraj?

Basement-Chad

@Finarfin_02 Czy możliwe jest poparcie tych tez jakikimikolwiek dowodami? Wybacz ale brzmi mi to właśnie jak powtarzane od lat bajki o upadającym zachodzie. Żyje już trochę lat na tym świecie i tą historię słyszę już nieustanie od lat 90. Sam zresztą też wierzyłem kiedyś w te opowieści.

Dane (np. z Francji) pokazują coś zupełnie innego. Młodzi ludzie o imigranckich korzeniach laicyzują się tam na potęgę. Owszem, mają tam również swoich beżowych Memcemów i BoSSaków ale nadal jest to mniejszość.

Co do naszej ulubionej Szwecji to problem wśród potomków imigrantów dotyczy głównie przestępczości, a nie religii.

xin

@Matkojebca_Jones Na razie tylko "ubogacenie kulturowe"

mrozny

@Ziutson @Matkojebca_Jones A przyjęli ci ludzie europejskie wartości? Kulturę? Religię? Zintegrowali się czy też utrzymują swoje, mało nowoczesne poglądy?

Ziutson

@mrozny a co to ma do tego co napisałem?

Jeśli chodzi o integrację to najlepiej na nią wpływa praca i nie tworzenie dzielnic konkretnej narodowości (patrz chińskie miasteczko pod Warszawą).


W kwestii religii europejskiej to nie wiedziałem że taka jest, choć jakbym miał ją nazwać to pewnie agnostyka/ateizm.


A co do utrzymywania swoich mało nowoczesnych poglądów, to episkopat, pis i konfederacja w Polsce trzymają się nieźle, choć na szczęście z każdym rokiem coraz gorzej.

mrozny

@Ziutson Można przyjąć, że religią europejską było i jest chrześcijaństwo, nie rozumiem dlaczego nie widzisz tego albo dlaczego celowo to pomijasz. Co do integracji - masz rację.

Ziutson

@mrozny pomijam chrześcijaństwo bo jest tak rozbite i w całej Europie jest więcej osób które z nim nie mają za wiele wspólnego niż takich których dotyczy.

mickpl

@Wyrocznia i jak zwykle, pełno źródeł tylko żadne nie odnosi sie do tego co rzekomo twierdzi ta zła prawica xD

ale wiadomo, po co sobie niszczyć obraz pięknego chochola.


pamiętajcie, że tak naprawdę chodzi mu o cofnięcie nas w rozwoju, ograniczenie wolności połowy z nas i odebranie nam wszystkich prawa do decydowania o własnym życiu, w imię ekstremistycznie pojmowanej i totalnie antynaukowej doktryny religijnej.


@Wyrocznia piekny cytat, jak zwykle pożyteczne komuchy nie widza ironii byłby potwierdzało partyjne dogmaty xD

Wyrocznia

@mickpl jak zwykle pełno źródeł (o które tak zawsze się upominacie)…


tylko żadne nie odnosi sie do tego co rzekomo twierdzi ta zła prawica xD


Nie mój problem, że w Moskwie nie nauczyli was czytać po polsku ze zrozumieniem towarzyszu.

mickpl

Nie mój problem, że w Moskwie nie nauczyli was czytać po polsku ze zrozumieniem towarzyszu.


@Wyrocznia typowe pierdy polskiego wyksztalciucha z gownouczelni xD najebal "zrodel" do 1/4 wysrywu, reszte wyciagnal z dupy, ale sa odnosniki po angielsku, wiec wyglada madrze xD a jak ktos zauwazy to wyzywac od ruskich xD

A fakt ze to przeklejka to tylko wisienka na torcie

Ziutson

@mickpl może i najebał źródeł, za to jedyne czym polemizował taki mickpl to xD'kami i brakiem polskich znaków

mickpl

@Ziutson hurr durr ktos nasral wysryw zlozony w 90% chocholow, hurr durr dlaczego nie ma powaznej polemiki z nieuzrodlowionymi wysranymi kwestiami xD jeszcze zapytaj czy mam zrodla na to, ze ktos nie ma zrodel xD

polskie uczelnie to gorsza katastrofa niz popis

Wyrocznia

@mickpl ale usuń konto nieśmieszny randomie bo ograniczę ci prawo głosu w wątku

mickpl

ale usuń konto nieśmieszny randomie bo ograniczę ci prawo głosu w wątku


@Wyrocznia klasyczne putinowskie podejscie xD a zrodel czy chociaz cytatow dalej nie ma

keborgan

konserwatyzm = nostalgia za dawnym światem, który nigdy nie istniał.

sebie_juki

I teraz powiedzcie: czy gdybyście byli toczącym wojnę kulturową z Zachodem Putinem - naprawdę nie wzięlibyście tych szurów pod swoje czułe skrzydła?


@Wyrocznia i to jest Putinowska innowacja. Wcześniej ZSRR finansowało odłamy i partyzantki lewicowe / marksistowskie. Putin - jako wychowanek KGB - był nauczany Sun Tzu. W związku z tym, zgodnie z tym, o czym wspominał Jurij Bezmenov na kilkanaście lat przed Putinem, Putin działa by doprowadzić do dywersji ideologicznej. To za Putina Rosja na Zachodzie otworzyła drugie flanki - w postaci partii prawicowych/fundamentalistycznych. Dzięki temu tradycyjne zachodnioeuropejskie centrum zostało oflankowane przez:

  • prawicowych (Le Pen, Orban, Berlusconi) miłośników opiłowywania demokracji

  • lewicowych rewolucjonistów spod znaku antify i woke (rozwalić wszystko, pozwolić czarnym kraść bo opresja białego przywileju, facetów obowiązkowo kastrować bo każdy facet to gwałciciel, itd).

Przy ekscesach jednych czy drugich czasem ciężko zachować obojętność, a wtedy najwyraźniej głos "trzeba coś zrobić z tymi faszystami" / "trzeba zrobić coś z tymi lewakami" słyszy się z przeciwnej skrajności a nie ze środka.

I tak to się toczy niestety w dużej części świata.

Zaloguj się aby komentować