@Anty_Anty
Eliminowanie osoby niezdolnej do walki bo ma sie taki kaprys jest zbrodnią no chyba że toczą się walki i taki żołnierz stanowi zagrożenie
Trudno czasem określić, czy ktoś jest niezdolny do walki, zwłaszcza jeżeli nie ma się z nim kontaktu, a wszystko ocenia się za pomocą obrazu na małym ekranie. Czasem nie ma wyjścia i dobicie staje się koniecznością. Tutaj ocieramy się o to, o czym wcześniej wspominałem — ocenę, czy ranny żołdak stanowi lub, czy będzie stanowić zagrożenie w interesującej drugą stronę perspektywie. Jeżeli nie ma możliwości takiego żołdaka podjąć w bezpieczny sposób w niewolę, to się go najczęściej eliminuje. Raz to zrobi operator uzbrojenia w samolocie/śmigłowcu (patrz filmy z Syrii/Afganistanu) https://www.youtube.com/watch?v=mtihfrl4miM&rco=1 , innym razem zrobi to artyleria (tam też obrywają niezdolni po wcześniejszym ataku żołnierze), snajper (który strzela, dopóty jest pewien, że cel został wyeliminowany), a innym razem operator drona. Przy starciu bliskim dwóch stron, żołnierz może ocenić, podjąć poddającego się żołnierza drugiej strony/bądź zabezpieczyć rannego przeciwnika zmuszając go do poddania się. Na odległość trudno o takie warunki, a sytuacja nie jest dla Ukraińców komfortowa, zwłaszcza że ci też mają w głowie obrazy mordowanych jeńców, torturowanych towarzyszy, którym obcinano genitalia, mordowanych w bestialski sposób cywili, zniszczone swoje miasta, zabitych znajomych, zniszczoną przyszłość swoją i swoich dzieci. Oczywiście, należy wymagać, by w ramach możliwości stosować się do cywilizacyjnych praw, jednakże nas tam nie ma, to nie nasze rodziny zostały rozbite, przyszłość rozjechana przez czołgi i artylerię, znajomi wymazani z rzeczywistości. Wojna to ogromne obciążenie, któremu nie każdy jest w stanie sprostać i o ile jeszcze jestem w stanie zrozumieć utratę panowania nad sobą wśród osób, które się bronią, to u osób, które atakują, nie widzę okoliczności łagodzących. Dochodzi tu też aspekt wojny psychologicznej, obrazy z tzw. "dronowania" docierają do żołnierzy agresora i oddziałuje to na nich, choć z naszego punktu widzenia, może wydawać się to niedopuszczalne. Nie mogę tego oceniać zero-jedynkowo, za dużo tu niuansów, zmiennych, każda sytuacja jest inna. Przykre jest to, że w ogóle musimy być czegoś takiego świadkiem na naszym kontynencie i zero współczucia dla tych, którzy wywołali i popierają taki stan rzeczy.