No to tydzień walijski w lidlu minął - w międzyczasie widziałem jeszcze Devil's Bridge czyli most według XI-wiecznej legendy postawiony przez diabła na prośbę babci której uciekła krowa na drugą stronę rzeki pod warunkiem że będzie mógł zatrzymać duszę pierwszej istoty która przejdzie tym mostem. Diabeł jednak nie przewidział że staruszka rzuci kawałek chleba i pierwszy mostem poleci pies.
Wodospady i samo zejście po tzw. Drabinie Jakubowej niczym najlepsza ścieżka w górach - oprócz tego standardowo - góry, doliny, widoczki i klimat prawie jak z Janosika tylko po góralsku nie mówią ale język równie egzotyczny. Morze też piękne - pływałem statkiem w New Quay gdzie jest to jedno z niewielu miejsc w którym można spotkać delfiny, jadłem rybę z frytkami obowiązkowo no i łowiłem kraby. W morzu też się kąpałem - przy temperaturze powietrza ok. 20 stopni woda miała 17-18 według tablicy przy ratownikach więc nie było aż tak źle, nieraz w Bałtyku jest zimniejsza. Plażę miałem w Brynowen koło ośrodka caravanów w którym spaliśmy - cisza, spokój, no ideolo na odpoczynek;)
Na pewno jeszcze wrócę - jedno co irytuje w c⁎⁎j to ten limit 20mph w terenie zabudowanym i w miastach w Walli, jedzie się i jedzie, aż czuć jak to auto się męczy normalnie, zwłaszcza jak droga ładna, równa - no ale plus taki że widoczki ładne
#uk #unaswuk









