No dobrze. Zgodnie z życzeniem organizatora postaram się powściągnąć trochę wenę i być może ograniczyć tylko do jednego wytworu. Tego, który poniżej:
***
Spotkanie w Grudziądzu – jak być mogło, choć było jednak inaczej
Szaletów brak. A ciśnie sranie –
takie to było z Grudziądzem spotkanie
Jerzego, co świat zwiedziwszy szeroki,
nad Wisłę trafił. I patrzy: krzoki.
I tak w tych krzokach chciał ulżyć sobie:
kucnął przy dębie czy innej brzozie
i pozbył się tego, co ongiś chlebem
pod dębem, brzozą czy innym drzewem.
Lecz Jerzy, natury pędzony pośpiechem
spotkał się tam, nad Wisłą, z pechem,
bo tego, co miał w jelitach tak wiele,
to trochę zostało na jego ciele.
– „Nie wciągnę teraz na d⁎⁎ę gaciów” –
pomyślał Jerzy. I tu się naciął,
bo tyłek jego – wprost: obesrany –
chciał, by przez Wisłę był opłukany.
A Wisła to przecież straszydła i duchy!
i mają – jak Jerzy – też puste brzuchy,
i Jerzy został tam w wodzie z niemi
i z Wisły straszy wierszami swemi.
***
Choć, przyznam, wiersz ten jest nieco inspirowany rzeczywistością, bo faktycznie, zaraz po przyjeździe do Grudziądza wysikałem się w krzokach nad Wisłą.
#nasonety
#zafirewallem
#diriposta