Ziomek współczuję Ci i wiem, przez co przechodzisz. Mój pierwszy kitku, choć 16-letni i mocno siwy, dalej drepcze po domu, choć przeżył już dwa młodsze od siebie. Pierwszą straciłem dawno, bo 13 lat temu. Miałem ją tylko rok i choć wiem, że to był za⁎⁎⁎⁎sty kot, to następnego wziąłem po miesiącu. I to była piękna dekada i więź, która zakończyła się prawie 3 lata temu, a ja dalej tęsknię. I choć widziałem dwa trupy członków własnej rodziny, to nigdy nie uroniłem po nich łzy w przeciwieństwie do żalu po stracie tej kotki, zwłaszcza że przez 10 miesięcy widziałem jak powoli gaśnie przez raczysko. I tu moja rada. Nie wiem czy to dobry pomysł brać od razu następnego. Wiem, że to świetnie leczy smutek, ale po sobie widzę, że nie pamiętam wielu szczegółów tej kotki, którą miałem rok, bo zaraz potem była następna, która przykryła żałobę... i chyba też wspomnienia po niej, choć do dziś u mojej mamy żyje jej matka tak podobna z wyglądu i charakteru. Teraz to widzę, bo ze względu na tą pierwszą starowinkę, która niespecjalnie lubi inne koty zdecydowałem się, że nie będę robił jej krzywdy biorąc jakiegoś młodzika, który ją zajeździ na starość. I pamięć tej, która odeszła te kilka lat temu cały czas jest żywa. Zrobisz jak uważasz i jak dyktuje Ci serce, ale żałoba chyba też jest potrzebna, aby utrwalić wspomnienia.