Kilka dni temu nasz ukochany @lubieplackijohn podrzucil mi pomysl na post, wiec postuje. O czym? O tym jak zostac i jak ja zostalem marynarzem.
Na wstepie musimy sobie powiedziec o pewnym podziale. Marynarzem jest kazda osoba pracujaca na morzu z ksiazeczka zeglarska, w tym oficerowie pokladowi, maszynowi, szeregowa zaloga pokladowa i maszynowa, catering (cook, stewardzi), elektrycy (czy tez elektrotechnicy), itp.
Zeby zostac marynarzem szaregowym wystarcza 4 podstawowe kursy STCW, swiadectwo zdrowia i ksiazeczka marynarska. Na tej podstawie mozna dostac swiadectwo mlodszego marynarza, mlodszego motorzysty, itp. Dalsze, wyzsze stopnie uzyskuje sie poprzez wyplywanie odpowiedniej ilosci miesiecy i egzaminy.
Natomiast na stopnie oficerskie wyglada to troche bardziej skomplikowanie. Bede mowil o dziale pokladowym, ale maszynowy w kwestii egzaminow i ilosci wyplywania jest taki sam.
Mamy kilka drog:
- studia dzienne (otrymujecie tytul inzyniera)
- studia zaoczne (bez zbednego pierdolenia, jesli nie interesuje was inz i nie chcecie tracic czasu na pierdy, ale na starszego oficera i kapitana potrzebny jest dodatkowy 9 miesieczny kurs)
- innego rodzaju szkoly morskie
- tzw dlugie kursy
Skupmy sie na 1 drodze - studia dzienne. Robicie 3 lata, w trakcie macie 6 mcy na plywanie, a brakujace 6 miesiecy do dyplomu musicie wyplywac jakos w miedzyczasie lub po studiach. Te 12 miesiecy, do tego kilka szkolen STCW wyzszych (typu pozarowe wyzsze, medyczne, security, jakos radarowe, zarzadznie zespolem, radiowe i inne bzdety), zdana ksiazka praktyk, wszystkie przedmioty, obrona inz i mozecie skladac papiery o papiery ofa. Proste? No proste.
Gdzie sa schody? W szukaniu praktyk. W moim przypadku w tamtych latach bylo jeszcze w miare ok, a mi osobiscie zalatwil praktyki moj ojciec u siebie na statku (byl kpt). Pomysl plywania zrodzil sie w mojej glowie juz w podstawowce, a w gimnazjum wiedzialem, ze bede to robil. Czy ojciec mnie zachecal? Wrecz przeciwnie, robil wszystko zeby mnie zniecheci. Ale to w ciagu tych 2 miesiecy gdzie bylismy razem na statku zmienil mnie w marynarza. Nauczyl mnostwa rzeczy, przede wszystkim dyscypliny i zapierdalania codziennie na mopie. No nie byl z tych litosciowych. Jestem mu za to wdzieczny. Pozniej po jego smierci firma, w ktorej zrpbilem jeszcze jeden kontrakt tak mnie wkurwila, ze ich olalem i poszedlem w tzw. offshore , czyli specjalistyczne jednostki. Po kilku slabszych latach, cisglego doskonalenia sie i inwestowania w siebie jeetem w miejscu, o ktorym nawet nie marzylem kilka lat temu. Ale to chyba na inny post, bo robi sie przydlugo. Piona
#barteknamorzu #ciekawostki #pracbaza #marynarz #statki
