Jest piatek wiec moze cos na rozluznienie.
Komsomolska pravda z wczoraj kontynuuje zachwyty nad dzielnymi moskalskimi wojakami: tym razem pielegniarka, ktora ostrzeliwali UKR ale chybiali i trafiali w zolnierzy a ona wlasnorecznie ocalila 12 spod ostrzalu, poznajcie 27 letnia Kristine Kim:
Czołgałam się z nimi, gdy w pobliżu wybuchały pociski: Pielęgniarka opowiada, jak wyciągnęła 12 spadochroniarzy spod ostrzału
Pielęgniarka Kristina Kim opowiedziała jak wyciągnęła 12 spadochroniarzy spod ostrzału
Kristina od ponad roku przebywa w strefie EWS FOTO: media społecznościowe
- Nie uważam się za bohatera - mówi skromnie pielęgniarka z Tuli, Christina Kim, lat 27.
Szczupłą, piękną brunetkę rzeczywiście trudno wyobrazić sobie na polu walki z pistoletem submachine w rękach, ale do swoich wyczynów nie potrzebowała go. Wątła dziewczyna od ponad roku przebywa w jednostce obrony przeciwlotniczej, gdzie ratuje życie rannym żołnierzom. Czasem musi to robić, ryzykując własne bezpieczeństwo. Podczas kolejnego bombardowania, podczas którego wokół latają pociski i łuski, Christina ściągnęła z pola walki 12 spadochroniarzy. Za ten i inne wyczyny prezydent Rosji Władimir Putin przyznał jej Medal Suworowa.
"WSZYSTKIE EMOCJE ZRESETOWANE"
- W naszej rodzinie nie było medyków. Wszyscy byli wojskowymi i prawnikami. Chciałam jakoś urozmaicić zawód w naszej rodzinie, więc poszłam na medycynę. Szczerze mówiąc, wybierałam między nią a gimnastyką rytmiczną - wspomina Christina. - W 2015 roku ukończyłam studia medyczne. Mój tata jest w wojsku, więc ta dziedzina zawsze mnie pociągała: reżim, powaga, piękny mundur. Zaproponowano mi pracę w szpitalu wojskowym, więc zostałam medykiem wojskowym.
Nieważne, jak bardzo rodzina mnie zniechęcała, Christina wciąż wraca do służby
Krewni nie próbowali jej odwieść i to było bezużyteczne, miała charakter. Ale kiedy rozpoczęła się operacja specjalna, wsparcie i aprobata jej bliskich ustąpiły miejsca niepokojowi i obawom. To jest zbyt niebezpieczne. Dziewczyna była zbyt młoda.
- Jej krewni nadal się martwią, ale nic nie mogą zrobić, mogą tylko czekać i wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Dają mi rady, ale ciągle chcą, żebym robiła coś innego - powiedziała Christina Kim. - Wiele osób radzi mi teraz, żebym zmieniła pracę, bo martwią się o mnie, o moje życie. Ale ja nie planuję niczego zmieniać. Wszystko będzie tak, jak będzie.
Z tą pewnością siebie Christina udała się do SSO. Już w marcu po raz pierwszy znalazła się pod ostrzałem. Strzelali bezpośrednio do jej szpitala.
- Staliśmy w pobliżu Gostomla, czyli w kierunku Kijowa. Szpital był w centrum, otaczali go nasi wojskowi. Myślałam, że dobrze zrobimy, że szpital nie jest głównym celem - wspominała wojskowa pielęgniarka. - Ale, jak się okazało, szpital był najważniejszym celem.
Kristina wciąż z trudem wspomina tamten dzień, choć przeżyła już niejeden taki atak. Ale ten był inny, ponieważ po raz pierwszy w życiu pomyślała, że jej życie może zostać skrócone.
- To było bardzo przerażające. Nie życzyłabym tego nikomu innemu. W tym momencie nie było nawet emocji, wszystko się zniweczyło. Myślałem, że to już koniec. Jedyne, o czym mogłam myśleć, to moja rodzina i bliscy - mówi Krystyna.
Kristina wyszła do domu tylko dwa razy podczas operacji specjalnej FOTO: media społecznościowe
Ale nawet w tym momencie pielęgniarka nie myślała, że wybrała złą drogę.
- Widziałam wiele rzeczy. Rannych, chorych. Ale jeśli teraz jest mi przeznaczone pomóc żołnierzom, to zrobię to - zapewniała.
"CZOŁGALIŚMY SIĘ, A W POBLIŻU WYBUCHAŁY POCISKI".
Podczas kolejnego ostrzału szpitala Kristina wybiegła z okopu, by zanieść rannych spadochroniarzy do schronu.
- Szpital znalazł się pod ostrzałem, a my ukryliśmy się w okopach. W pobliżu znajdowała się jednostka wojskowa. Strzelali do nas, medyków, ale trafiali w nich. Wielu chłopaków ze spadochronu zostało rannych. Wyczołgaliśmy się, a ja pobiegłem im pomóc. Niestety, wielu chłopaków zginęło, ale udało nam się pomóc wielu z nich - wspomina Kristina Kim.
Nie pomyślelibyście, że jest zdolna do tak odważnego czynu, patrząc na kruchą dziewczynę FOTO: media społecznościowe
Rannych trzeba było zabrać do szpitala, gdzie mogli zostać opatrzeni. Jednak ostrzał nie ustawał. Mimo to Christina pospieszyła do nich, podczas gdy w pobliżu wybuchały pociski.
- Działałam na adrenalinie. Cały czas byliśmy ostrzeliwani, bo oni próbowali dostać się do szpitala. Nad głowami latały pociski i łuski. Eksplodowały obok nas, gdy czołgaliśmy się lub biegliśmy" - mówi Christina. - Wyciągałam ludzi, jak tylko mogłam. Jeśli ktoś mógł jeszcze chodzić, pomagałam mu biec, ciągnęłam go. Jeśli byli ranni w kończyny, czołgałam się z nimi. Bardzo ciężko było ich ciągnąć. To byli ciężcy ludzie plus sprzęt na nich, sprzęt na mnie. Oczywiście w tym momencie też kląłem, było bardzo ciężko. Ale nie myślałem o tym, że się boję, że ich zostawiam. Myślałem tylko o chłopcach, którzy potrzebowali pomocy, bo byli czyimiś synami, mężami. W takich warunkach jesteśmy jednością i musimy się wzajemnie wspierać.
Dziewczyna za ten wyczyn została odznaczona Medalem Suworowa FOTO: media społecznościowe
Tego dnia wątła pielęgniarka wyciągnęła spod ostrzału 12 mężczyzn. Christina przyznaje, że gdy wreszcie było po wszystkim, emocje sięgały zenitu.
- Kiedy było już po wszystkim, kiedy pomogliśmy im, płakałam. Udało nam się - wzdycha dziewczyna. - Niestety, nigdy więcej nie zobaczyłam żadnego z tych 12 bojowników.
WOJSKO ODWRÓCIŁO UWAGĘ DZIECKA, ŻEBY NIE PŁAKAŁO.
To nie pierwsze życie, które uratowała pielęgniarka. Kiedy wokół niemal przez całą dobę słychać strzały i wybuchy, trzeba być gotowym do pomocy w każdej chwili.
- Mieliśmy kiedyś ewakuację. Transportowaliśmy rannych chłopaków i jechaliśmy z jednego punktu do drugiego specjalnym ambulansem. Nie mieliśmy się zatrzymywać po drodze. Ale kiedy zobaczyłem w pobliżu ostrzeliwany samochód, a w nim małego chłopca, nie mogłem się nie zatrzymać. Wzięliśmy chłopczyka ze sobą i w ambulansie zaczęliśmy go opatrywać. Ranni chłopcy, którzy tam byli, odwracali jego uwagę, żeby nie płakał - mówi Kristina Kim.
Chłopiec miał wtedy 4 lata. Dzięki temu postojowi karetki przeżył. Christina nie ma jeszcze własnych dzieci, nie ma też małżonka. Jej serce jest wolne, ale na razie jest z tego zadowolona.
Dziewczyna wierzy, że po operacji spotka swoją miłość i założy rodzinę FOTO: media społecznościowe
- Praca odbija się na jej życiu osobistym. Przed SSO można było wyjść na spacer, spotkać się, wypić kawę, cieszyć się dobrym życiem. Teraz pracuje się całą dobę, widzi się chorych chłopców, ciężkość urazów. Bardzo trudno wyobrazić sobie siebie w roli czyjejś dziewczyny czy żony. To chyba dobrze, że nie mam teraz własnej rodziny, bo byłaby daleko ode mnie - mówi piękność. - Mam wielu towarzyszy, którzy mają rodziny z powrotem w domu. To bardzo trudne, sprowadza się do rozwodów, dlatego jestem wdzięczna, że teraz martwię się tylko o żołnierzy i rannych. Kiedy wszystko się skończy, chciałabym mieć własną rodzinę. Tego życzyłabym również innym.
Zatem dzielni kawalerowie - Wladimir i Kristina zapraszaja Was do 2 armii swiata!
#rosja #wojna #pravda #ukraina




