Mam koleżankę w pracy, która jak tylko słyszy sygnał karetki, straży, pogotowia energetycznego etc. to leci do okna zobaczyć dokąd jadą.
Mamy 500 metrów od remizy strażackiej no więc raz dziennie przejeżdża wóz bojowy na bombach. To ta już staje jak surykatka i nasłuchuje.
Leci helikopter LPR - to już czasem kilka razy dziennie - patrzy przez okno i ooo pewnie wypadek był
A nie daj borze szumiący żeby sygnał wyłączyli pod pracą, to jest o boże to gdzieś blisko!
Nie wygląda to na jakieś PTSD czy traumę na sygnał tylko jakąś głupią potrzebę wiedzy, która mnie ostatnio irytuje, że aż musiałem się wyżalićw internetażu.
Rozumiem na wsi typu ulicówka w latach 70 - jechało coś na sygnale to się by pewnie szło zobaczyć czy to po Kazia lekarz ostatniego kontaktu bo 99 lat czy milicja do tego wnuka Pani Sobikowej co okrada GS w sąsiedztwie czy OSP do wsi obok bo pewnie znowu styrta się pali.
#niewiemalesiedowiem
@polutt ja mam w rodzinie takie jednostki. To nie jest żadne ptsd, trauma, czy inna "potrzeba wiedzy bo to coś ważne". To jest po prostu przyzwyczajenie. W biurze lata do okna szukając karetki czy straży, a dokładnie to samo masz na osiedlu- wychodzisz z klatki i pół bloku furta firankami, bo muszą wiedzieć kto gdzie idzie. Dla mnie osobiście to są ludzie, którzy mają zbyt dużo czasu w swoim życiu, które jest tak bardzo nijakie, że szukają czegoś u innych.