Jak co niedzielę mam to samo przemyślenie i chyba muszę się wyżalić, bo pewnych rzeczy nie rozumiem najwyraźniej...
Od dziecka mi wmawiali, że to jest część naszej kultury, że moi dziadkowie to robili, moi rodzice to robią i tylko ja jestem taki oporny. Za dzieciaka zajmowała się tym głównie mama i to ona pilnowała by wszystko było zrobione, ale wraz z wiekiem zaczęła wymagać ode mnie samodzielności w tej sprawie i wtedy się zaczęły dramaty. Bo dla mnie to zawsze była strata czasu, który można przeznaczyć na coś innego. Zwłaszcza w wolną od szkoły niedzielę.
Później życie mi udowodniło, że mam jakiś fatalny gust, bo wszystkie różowe, z którymi się spotykałem również naciskały na to bym to robił, najlepiej regularnie i częściej niż raz w tygodniu. Ale to nie jest jakoś tak ściśle związane z płcią. Mam znajomego, który to robi codziennie, mimo że jest zapracowanym człowiekiem.
Najgorsze są święta i ceremonie, kiedy już nie ma zmiłuj się i muszę to zrobić. Zawsze wtedy czuję, że przegrałem z systemem, ale wiem, że tak trzeba, że wypada, bo inaczej ludzie będą gadali...
Nie rozumiem po co to ludzie robią. Niektórzy mówią, że pozwala im się to wyciszyć, inni, że dzięki temu czują się lepiej, słyszałem też opinie, że to może zaprocentować w przyszłości. Ale ja myślę, że wszyscy robią to na pokaz, bo nie widzę innych logicznych motywów. Ale to może dlatego, że ja naprawdę z całego serca NIENAWIDZĘ PRASOWAĆ!
Zdjęcie niepowiązane.
#heheszki #obowiązek #prasowanie

