Hejto!
W dobie kryzysu dużo ludzi mających gówno pracę i marne możliwości zastanawia się "A MOŻE KIEROWCA CIĘŻARÓWKI?" - Jestem w stanie Wam trochę o tym opowiedzieć**:** Jakie koszty, jak to wygląda itd.
TLDR; Średnio potrzeba 7-10k zł, ok. 180godzin zajęć i jazd, dwa egzaminy państwowe by w ogóle zacząć. Nie bez powodu jest niedobór kierowców w firmach. Gdy pracujesz i chcesz to robić po godzinach całość może zająć lekko pół roku.
Nie jeżdżę od prawie dwóch lat zawodowo ale podpowiem co wiem, jak gdzieś się mylę PROSTUJCIE. Ogólnie zachęcam do udzielania się w temacie, na wykopie widziałem już chyba 3 wpisy podobnego rodzaju, więc dzielcie się wiedzą w tym wątku!
POCZĄTEK
Jeśli ktoś zaczyna od zera trzeba się przyszykować na ok 7-10k wydatków by mieć prawo jazdy C+E, zrobione uprawnienia (kwalifikacje wstępne do karty kierowcy) + wszystkie badania lekarskie + wyrobienie potrzebnych dokumentów. Niestety tyle to kosztuje i raczej dużo taniej nie znajdziecie całości w tym roku będzie zapewne drożej, ale w 8500zł powinniście się zmieścić.
Prawko samo w sobie nie jest aż tak problematyczne jak mogłoby się wydawać, ale średnio żeby wyjeździć wszystkie godziny i zapisać się na egzamin potrzeba minimum 30-45dni. Ja zrobiłem to w dwa miesiące pracując na JDG czyli nie musząc kombinować ze zwolnieniami.
Nawet jeśli uda Wam się znaleźć szkołę w której codziennie będziecie jeździć po 3-4 godziny to i tak dopiero po zdaniu wewnętrznego egzaminu można zapisać się na państwowy egzamin a to przy najlepszych możliwych warunkach sumując będzie trwało minimum 30dni, choć poznałem jednego typa któremu udało się całość ogarnąć w 20, bo miał farta
Przyznam, że srałem pod siebie przed jazdami, byłem pewien że będzie problem ze zdaniem (miałem C przez lata, ale zachciało mi się E w którymś momencie) ale to serio jest do nauczenia - dla mnie już na pewnym etapie to była swego rodzaju zabawa na placu i polecam tak to traktować. Egzamin pomimo małej wpadki zdany bez problemów.
Kwalifikacje zawodowe, tzw "wkładka" (czyli tak naprawdę papiery potrzebne do wyrobienia karty kierowcy) to większy problem bo w teorii zajęć jest 140 godzin. Dla pracującej osoby to może oznaczać nawet parę miesięcy chodzenia wieczorami w piątki i soboty (jeśli da się tak dogadać). Generalnie szkoły jazdy wiedzą że zdający kwalifikacje są pracujący więc się dostosują raczej do Was, ale tak czy tak trzeba pamiętać, że całość po prostu trwa. Czasem warto pogadać z prowadzącym, albo kimś w szkole i nie chodzić na wszystkie zajęcia a mieć obecność.
I tak, potrzebujecie karty kierowcy by być zawodowym kierowcą, nie tylko prawa jazdy - taki to niestety system. Zdając tylko prawo jazdy C albo C+E możecie owszem jeździć pojazdami ciężarowymi, ale tylko PRYWATNIE.
By móc to robić zawodowo, potrzebne są właśnie kwalifikacje wstępne które pozwalają Wam wyrobić kartę kierowcy która swoją drogą jest wykorzystywana w tachografiach.
W temacie kwalifikacji zawodowych bardzo polecam urzędy pracy które choć chujowe, dość często organizują aktywizacje bezrobotnych i organizują darmowe kursy doszkalające - potrzebny niestety status bezrobotnego, bo kto w tym państwie da cokolwiek pracującemu xD Najlepiej w tym przypadku jest w mniejszych miejscowościach, warto podpytać bo zyskujecie parę tysięcy w kieszeni.
Więc podsumowując całość, jeśli nie pokombinujecie z prowadzącymi kursów odnośnie dogadania się z godzinami do odsiedzenia macie ok 180 godzin zajęć, jazd, badań, egzaminów i całej tej otoczki.
Istnieją oczywiście firmy transportowe które po podpisaniu lojalki opłacają większość takiego kursu a później przez 2 lata jeździ się na chujowych warunkach, ale ma się i papiery i doświadczenie po takim czasie. Osobiście nie polecam tego rozwiązania, te firmy wiedzą, że jeśli wybierasz tą opcję - jesteś pod butem więc wycisną z Ciebie wszystko co można.
PRACA
Pamiętajcie, że praca kierowcy po prostu wkurwia. Jest ciężka pod wieloma względami musicie niestety pamiętać, że branża jest toksyczna, zjebana i pełna idiotów.
Co też oznacza, że nawet jeśli w pobliżu znajdzie się praca dla Was na miejscu (co niestety jest mało prawdopodobne bo praca na ciężarowym by być codziennie w domu jest niesamowicie oblegana i lgną tam kierowcy z doświadczeniem którzy mają dość wyjazdów zagranicznych) warunki będą... No niestety średnie. Duży rozstrzał zarobkowy takiej pracy, bo dużo zależy od samej pracy, ale średnio najłatwiejsze to ciut ponad minimalną średnia pracy na miejscu, będąc codziennie w domu oscyluje od 4-6k zł.
Czasem ma się szczęście trafić na kogoś normalnego, więc to nie jest tak że się nie da ale taka praca jest serio oblegana więc zarobki siłą rzeczy są dosyć niskie - dużo chętnych.
A pamiętajmy, że mandaty niskie obecnie nie są. To serio rzecz o której trzeba pamiętać, bo wystarczy Wasz jeden błąd i parę tysięcy idzie z Waszej kieszeni - nie mówię tutaj nawet o jakimś złym wyprzedzaniu ale o karach choćby od ITD. Zwyczajnie mandaty są wpisane w ten zawód, a przy kontroli ITD gdzie patrzy się 30 dni wstecz łatwo o błąd i trzeba się pilnować na każdym kroku.
Ogólnie w temacie szukania pracy i samej pracy przyszykujcie się na robienie Was w chuja. Po prostu. No i płaca pod stołem, bo jak już mówiłem ta branża jest zjebana i od lat jest z tym problem. Wśród 6 znajomych kierowców zawodowych tylko jeden w kurierce dostaje wszystko "oficjalnie", reszta co najmniej połowę wypłaty ma pod stołem, także jeśli wylądujecie na L4 nie nastawiajcie się, że dostaniecie całość pensji.
Na 100% jest dużo miejsc dla osób chcących jeżdzić w systemach 3/1, 4/1, 5/2 - czyli np. 3 tygodnie w trasie 1 tydzień w domu. Tutaj firmy transportowe bez doświadczenia raczej Was przyjmą z otwartymi ramionami, choć oczywiście nie każda. Przyjmują chętnie nie bez powodu - nie każdy chce tak pracować.
Zarobki w takim przypadku całkiem niezłe, mając szczęście nawet po 2 latach od zdania można osiągnąć lekko 10k na rękę ale trzeba mieć szczęście, trzeba też dobrze poszukać i ogólnie by mieć dobre zarobki raczej będzie trzeba jeździć albo w dalekie i długie kierunki, albo być na miejscu i się specjalizować (obsługa HDS, kursy ADR do przewozów paliw itp)
No ale te 10k to nie jest kosmos w transporcie i jest do osiągnięcia bez większych problemów. Jeśli nic Was nie trzyma w Polsce, za granicą również kierowców potrzebują nawet bez języka choć trzeba mocno poszukać by nie zostać na lodzie.
Jest też inna opcja pracy, która jest z jednej strony strasznie chujowa, z drugiej strony dostępna od ręki:
Kurierka na ciężarowym. Praca delikatnie mówiąc zła (na początku) bo dostajesz najgorsze trasy, dostajesz najgorsze auta i najgorsze punkty.
Jeśli przeżyjesz początkowy rok, znajdzie się tam praca nie tylko C+E ale też samo C za 5-6k na rękę. Może więcej, może mniej, ale to jest praca generalnie dostępna od ręki bo tam jest zawsze roszada pracowników którzy przychodzą i odchodzą.
Ja wytrzymałem 2 miesiące pare lat temu - jebać schenkera ogólnie xD
MOJA OPINIA O PRACY KIEROWCY
Kochałem tą pracę. Później nienawidziłem jej, by tęsknić czasem do niej a teraz siedząc już parę lat na miejscu i czasem dorabiając za kółkiem sam nie wiem jaki mieć do niej stosunek.
Z jednej strony to moje zabezpieczenie - jeśli tylko nie urwie mi rąk lub nóg, pracę znajdę zawsze jako kierowca bo mam już paroletnie doświadczenie w tym jeżdżenie za granicą + język.
Ale jak popatrzę na swoje życie tu na miejscu vs to co się działo na trasach i to ile kosztowało mnie to mentalnie chyba bym już nie wrócił do tego gdybym nie musiał. A najlepsze jest to, że pewnie będę musiał przy obecnej sytuacji w Polsce więc transport będzie moim małym więzieniem - nie polecam xD
No i jedna ważna rzecz: Jeśli wybierzesz ten zawód, przygotuj się, że możesz szybko osiągniesz sufit zarobkowy + przestaniesz się rozwijać zawodowo. To był do początku mój największy argument za tym by stamtąd spierdalać. Oczywiście to zależy od człowieka - na trasie pełno jest czasu na czytanie książek, doszkalanie się. Przyznam że przez 3 lata jeżdżenia za granicą nigdy nie przeczytałem więcej jak właśnie wtedy, nagrałem się zresztą w praktycznie każdy nowy tytuł na co teraz nie mam czasu no i obejrzałem tony filmów - jeśli dobrze sobie wszystko poukładasz, zainwestujesz w wewnętrzne akumulatory i zrobisz sobie porządne gniazdko a sam jesteś domatorem, to wbrew pozorom to może być praca dla Ciebie, tym bardziej, że obecnie internet jest prawie wszędzie, konsole nie są takie prądożercze zaś świat pod względem nawigacji stał się dużo prostszy niż w przeszłości.
Jednak całość brzmi dla niektórych cudownie na papierze, a w rzeczywistości po pół roku albo roku nie wracają do jeżdżenia w dalekie trasy. To zwyczajnie nie jest praca dla każdego i trzeba o tym pamiętać. Trzeba serio usiąść, wyobrazić sobie jak to wygląda na trasie, posłuchać różnych historii, podzielić je na pół i finalnie dobrze obliczyć czy to coś dla Was czy nie.
Jeśli chodzi o ew sufit zarobkowy jest też druga strona medalu - specjalizacje w transporcie. Bo do tego też można dążyć i później jeździć już jako kierowca-mechanik/hydraulik, kierowca gabarytowy, kierowca-cholera-wie-jakiej-dziewnej-branży. Jest tego trochę, tylko trzeba poszukać no i tam trzeba też mieć juz doświadczenie.
No i dodatkowe papiery typu ADR. Uwierzcie warto iść w tą stronę. Mam kumpla który jeździ pod niemiecką firmą hydrauliczną. Zarobki w okolicach 3600-3900euro na rękę no i przede wszystkim praca bardzo spokojna, więc wiem że się da. Ale do tej pracy dochodził przez 10 lat zawodowego życia i przez 3 wcześniejsze lata miał ją na oku.
Rozpisałem się w cholerę, ale to taka mała pigułka wiedzy z perspektywy gościa który jeździł najpierw na busie po EU, później zrobił papiery na C i jeździł ciężarowym by skończyć na C+E i uciec od tej pracy na rzecz własnych pasji.
Praca kierowcy to dobra ucieczka w dobie kryzysu - jeśli masz już wszystkie papiery, wiesz, że chcesz pracować w ten sposób biorąc na klatę wszystkie minusy (których jest ogrom) razem z plusami (których nie jest aż tak dużo xD) to naprawdę można zarobić niezłe siano i dużo oszczędzić.
Jak? Jeżdżąc 4/1 albo 5/2 - co nie oszukujmy się, jest w cholerę trudne, ale da się gdy trzeba.
Przez miesiąc jesteś w trasie, raz na miesiąc podnajmujesz pokój na tydzień za pół darmo i później znowu w trasę. W przeciągu roku jesteś w stanie odłożyć naprawdę sporo forsy żeby wystartować "od nowa".
Ale to serio wyniszczająca psychikę opcja, o której trzeba mieć świadomość że jest wyniszczająca jakkolwiek to brzmi. Ale jest to zawsze opcja, szczególnie gdy już teraz i tak jesteś w więzieniu własnego umysłu, decyzji i chujowej pracy. Może to być dla Ciebie ucieczka i prawdziwa wolność - dla mnie kiedyś tak było.
No ale wiadomo - kierowcy w wykopowej narracji tylko srajo do żwira, więc co ja tam mogę wiedzieć. Róbcie co musicie by przetrwać - jeśli to oznacza pół roku jebania się z kursem, później rok, półtorej wegetacji TRUDNO. Ale jest to zawsze jakaś opcja, choć ewidentnie nie dla każdego.
I na tym kończę ten przydługi wykład - jeśli macie coś do dodania/sprostowania piszcie w tym wątku, może komuś się przyda.
Miłego!
#rozkminkrzaka #ciekawostki #praca #kierowcy
7034f80f-1b9d-48bf-b5c0-4d12d56fe39e
tak_bylo

Mam komplet papierów a ostatni raz coś ponad 3,5t prowadziłem na egzaminie. Może to i dobrze, patrząc na to co piszesz. Ciężka robota, słabe stawki.

ciszej

@Krzakowiec interesujący wpis. Zawsze ciekawiło mnie jak wygląda praca na co dzień - dostajesz z firmy adres x gdzie masz dojechać w określonym czasie, dojeżdżasz, dowozisz i co dalej - wiesz już z góry gdzie będzie następna trasa czy np. masz przerwę i czekasz na dalsze wytyczne?

tak_bylo

@ciszej z tego co słyszałem to czasem na sam rozładunek trzeba po kilka godzin czekać.

Krzakowiec

@ciszej Ha i tutaj jest pies pogrzebany bo tu baaardzo dużo zależy od danej firmy i tego w jaki sposób szuka zleceń, tego czy kierowcy jeżdżą tylko po danych krajach, czy tylko lokalnie, co wożą itp. Naprawdę dużo zależności, nie bez powodu zresztą logistyka to tak skomplikowana gałąź zaś ilości magazynów potrafią przyprawić o bóle głowy jeśli zaczniesz je zauważać.


Ale dam Ci przykład z życia polskiej firmy w której pracowałem i jeździłem w miarę lokalnie.

  • W czwartek mam już informację, gdzie jadę w poniedziałek (super, chociaż raz) więc piątek ładuję sobie auto w zaprzyjaźnionym magazynie, do zrzutu mam 3 punkty więc mniej więcej już z doświadczenia wiem, że zdążę wrócić do godzin pracy magazynu, żeby załadowali mi auto już na poniedziałek.

Oczywiście korki, jestem spóźniony godzinę ale telefon na magazyn - poczekają bo i tak coś robią. Dojeżdżam 10 min przed czasem, zaczynamy ładować - brakuje 2 palet, nie mogą znaleźć. Finalnie po godzinie szukania puszczają mnie do domu (czyli mogłęm tak naprawdę wyjść 2 godziny wcześniej) a rano w poniedziałek muszę się "doładować". Co dla mnie oznacza, że zamiast wyjechać sobie w poniedziałek o godzinie 4, wrócić po 12 i mieć spokój muszę przyjść na 7, czekać aż załadują inne auto które okazało się że ma też moje palety, wyjechać o 9 i wrócić o 18.


W teorii. Bo już kończąc rozładunek o godzinie 14 i jadąc powoli pusty w stronę bazy co zajmie mi ok 3 godziny dostaję telefon od spedycji "mamy dla Ciebie ładunek na wtorek"


Super. Tylko że trzeba go załadować dzisiaj, zbaczając z aktualnej trasy. Finalnie jestem w domu o 19, auto załadowane na jutro i następnego dnia jedna zrzutka, 2 załadunki na powrocie i powtórki z rozrywki.


To była mała firma więc taki burdel był normalny - dla wielu nieakceptowalne, ale to częste realia transportowe.

Czasem jest tak, że wozisz tylko w stałe miejsca i raz na jakiś czas zdarzy się doładunek/rozładunek w innym miejscu - tak mają często transporty wewnętrzne (np. różne hurtownie) ale naprawdę duża ilość transportu który widzisz na drogach to firmy które połowicznie mają stałe frachty a połowicznie "improwizują"


Czyli mają mały dział (albo duży :D) logistyki, ludzie tam siedzą i non stop szukają na giełdach, ogłoszeniach i wśród zaprzyjaźnionych firm różnorakich ładunków. Czasem to się kończy tak, że dany kierowca ma wyjazd na 2 tygodnie i spedycja wie tylko tyle, że w poniedziałek 22.03 ma załadować pół naczepy a towar musi dojechać do 25.03, ale w międzyczasie mniej więcej po trasie będą szukać "doładunków" który nie tylko zmieści się na naczepę, ale też będzie jak najbardziej dochodowy i jednocześnie mniej więcej po trasie docelowego ładunku żeby przytulić jeszcze więcej pieniędzy.


A pośrodku tego wszystkiego, na samym dnie łańcucha jesteś Ty - czyli kierowca. Który w zasadzie często nie wie co się dzieje w kuluarach, dostaje sms "jedź tam załaduj to i to, numer taki i taki" więc jedzie.

Czasem czeka tydzień na parkingu bo nic nie ma.

Czasem wrócić do kraju nie może bo spedycja zamiast powoli ściągać kierowcę w stronę Polski znajduje drogie frachty w inną stronę a to jedyny kierowca w okolicy "więc co zrobić".


Serio ciężko mi to dobrze opisać, ale transport, spedycje i magazyny z mojego doświadczenia to jeden wielki burdel. Zazwyczaj nikt nic nie wie, zazwyczaj każda informacja przechodzi przez co najmniej 3-4 pary rąk więc się rozmywa a pośrodku jesteś Ty który im więcej ma chillu i wyjebania w sobie tym lepiej.


Serio, jak tak patrzę na całość tego tematu, to serio pojebana branża xD

Krzakowiec

@tak_bylo No i dobrze słyszałeś - transport to po prostu bardzo nieprzewidywalny system połączonych naczyń.

Ktoś może w spedycji mieć zajebisty plan i jeśli wszystko idzie dobrze np. 4 rozładunki są do załatwienia w mniej niż 4 godziny.

Ale wystarczy jeden korek który przesunie cały ten plan, albo niespodziewany rozładunek dużego towaru w jednym magazynie co spowoduje że na Ciebie nie ma czasu ani miejsca i te same 4 rozładunki, w tych samych miejscach mogą trwać i 10 godzin i Ty jako kierowca nie masz na to za bardzo wpływu.


Mój były szef u którego jeździłem jako podwykonawca i to ja mu wystawiałem faktury na "wynajem kierowcy" bardzo lubił do mnie zadzwonić z tekstem "ej bo mam taki szybki temat, masz czas jutro na 3 godziny?"


Raz się zgodziłem. 8 godzin. Innym razem się śmiałem, że płaci za każdą nadgodzinę x2 i wystawiłem fakturę na x3 więcej niż powinienem, bo jego "dwugodzinny" rozładunek, jeden załadunek i powrót trwał 12 godzin.


Dlatego to też jest przerąbana praca - bardzo rzadko trafia się fucha w transporcie w której nie dość że jesteś na miejscu, to jeszcze płacą Ci dobrze, do tego robisz w większości 8 godzin i wiesz kiedy wrócisz.


Zazwyczaj praca na miejscu to średnia płaca, w moim przypadku średnio prawie 9 i pół godziny dziennie i absolutna nieprzewidywalność co do końca pracy więc chuj do dupy z Twoimi planami na np koncert o 19

krissos

@Krzakowiec chyba trafiałeś na „kiepskie firmy”

Krzakowiec

@krissos oczywiście, że tak - nie bez powodu mam takie doświadczenia.


Ale znajdź mi proszę firmę we Wrocławiu lub okolicach, gdzie jeżdżąc na miejscu i będąc codziennie w domu jestem w stanie z moim wieloletnim doświadczeniem dostać 8k na rękę jednocześnie nie musząc się przejmować absolutnie niczym łącznie z płaceniem pod stołem i kombinacją z godzinami pracy.


Już poruszałem ten temat raz, ktoś mnie nawet nazwał roszczeniowym gówniarzem (33lvl here xD) ale dla mnie serio przy obecnych cenach i mandatach mniej jak 8k na rękę przy tego typu pracy nie ma sensu i już wolę zwykła pracę na etacie + jdg by kombinować po swojemu.

lofix

@ciszej nie jestem @krzakowiec ale postaram Ci się odpowiedzieć.

A odpowiedź brzmi: różnie bywa.

Dużo zależy od firmy i charakteru jej pracy.

Jeżeli Twoja firma ma stałe kontrakty (np obsługa linii kurierskich), to zazwyczaj wszystko masz ładnie poplanowane (póki się coś nie zesra). Twoja firma może też tylko opierać się na wyszukiwaniu ładunków z giełdy. Wtedy "latasz" losowo tam gdzie Cię rzucą. Wtedy zazwyczaj czekasz aż wynajdą jakiś ładunek z tamtych okolic za w miarę dobrą stawkę.


Reasumując. Możesz nie koczować w ogóle, a możesz stać i 7 dni

krissos

@Krzakowiec nie orientuje się w tamtych regionach ja 20lat w jednej firmie pl-de-pl (praca niedziela wyjazd powrót wtorek/środa. Piątek rano załadunek) Praca taka trochę na pół etatu bo w pracy ok 13-16 dni w miesiącu zależy jak się powrót ułoży. Wiec byłem więcej w domu niż jakbyś po kraju jeździł

Half_NEET_Half_Amazing

@Krzakowiec

czyli chujnia XD

jeden z gorszych zawodów, jeżeli ktoś serio się jara jeżdżeniem to przetrwa inaczej można się wykończyć

lofix

Kartę kierowcy można wyrobić nie posiadając KW.


Nawet powiem więcej. Można wyrobić kartę kierowcy mając tylko kategorię B.


Niemniej miło się czyta fachowe rady kogoś, kto pojeździł te 2, 3 lata

Krzakowiec

@lofix Rozumiem ironię i strzał w moją stronę więc przyjmuję na klatę ( ͡° ͜ʖ ͡°)


Ale jest druga sprawa - super, że można wyrobić kartę kierowcy jeszcze nawet przed robieniem C+E szczególnie że to cenna rada i sam ją robiłem jeszcze w trakcie trwania kursu ale co z tego skoro i tak do zrobienia są kwalifikacje zawodowe które zajmują jednak w cholerę czasu bo to 140godzin zajęć?


No jak masz jakieś rady dla ludzi którzy zastanawiają się czy iść w tą stronę to pisz żeby wątek coś wnosił, nawet jeśli to będą tylko fachowe rady kogoś kto pojeździł te parę lat (w sumie i @lofixa

lofix

@Krzakowiec nie mam rad

Wyznaję zasadę, że jak ktoś chce to pójdzie pracować za kółko. Po co mam agitować?

Poza tym chyba dobrze zrobiłeś rzucając kwitami po tych 2, 3 latach. Potem już tylko stagnacja i marazm

Poza tym młody jesteś to jeszcze spokojnie można się przebranżowić.


Co do pytań. O ile będę znał odpowiedź, z chęcią się nią podzielę.

Lubiepatrzec

@Krzakowiec c+e z kwalifikacją to teraz około 12k, za 8k zarobisz c z kwalifikacjami. Kartę kierowcy robisz na jakiekolwiek prawo jazdy, np. b. Kwalifikacja to prezentacja do przeklikania na ponad 6000 slajdów i okolo 130h. Ludzie to robią miesiącami po 2-3 godziny dziennie.

Oyhiba

@Krzakowiec Właśnie jestem w trakcie robienia prawka, jeszcze zostało c+e do wyjeżdżania. Niby robię to bo lubię jeździć ale też nie bardzo mam wybór xd

Mieszkając w Polsce na zadupiu nie bardzo idzie się czegokolwiek dorobić, roboty albo nie ma albo zostają same odpadki za minimalną. Niby można wyprowadzić sie do większego miasta, ale wtedy wynajem jakiejś klitki sprawi, że będziemy w gorszej sytuacji niż na zadupiu xd

Kierowca c+e ma dla mnie taką zaletę, że jest całkiem sporo ofert, dodatkowo można szukać w większym obrębie bo zmniejsza się ilość dojazdów do roboty xd

MikeleVonDonnerschoss

@Krzakowiec po pracy w pierwszej firmie kurierskiej jeździłem 3 miesiące z meblami po Polsce i samo jeżdżenie było fajne, ale:

-zjebany szef (główny powód, dlaczego spierdolilem z tej pracy)

-zjeby na zaladunkach i rozladunkach (zazwyczaj ładowałem się w 4 miejscach, z czego jeden był taki główny. W 3 miejscach byli spoko chłopaki, a w tym głównym same skurwysyny xD)

-swiadomosc, że jeździsz przeładowany

Coś by się jeszcze znalazło na pewno, ale te trzy pierwsze od razu mi przyszło do głowy

Enzo

@Krzakowiec Teraz według pakietu mobilności musisz zarabiać co najmniej minimalną dniówkę kraju w którym jesteś więc na międzynarodówce większość a często całość zarobków dostaje się oficjalnie więc poprawiło się to i pod kątem zwolnienia lekarskiego za które dostaje się nie 100 tylko 80% zarobków.

Obecny kryzys dotarł również do transportu bo wiadomo że skoro mniej się sprzedaje w sklepach to i mniej się wozi więc jest troche trudniej o pracę niż jeszcze rok temu.

Zeterka

Dobrze napisane, szerokości i samych świeżych butelek z płynu do płukania

iddqd

@Krzakowiec To prawda, że trzeba mieć prawo jazdy kat. B zrobione przed kursem na C?

lofix

@iddqd tak. Ale dokładniej to trzeba posiadać kategorię B, żeby otrzymać PKK

Utylizejszyn

@wozny87 ahahahha, nie widziałem tego wcześniej. Dobre :D.

GrindFaterAnona

vs to co się działo na trasach i to ile kosztowało mnie to mentalnie chyba bym już nie wrócił do tego gdybym nie musiał.


@Krzakowiec mozesz napisac cos wiecej? Zawsze mi sie to wydawalo spoko opcją dla samotników lubiących podróżowac. Prosta praca, niewymagająca ani myslenia, ani sily fizycznej. Kierujesz samochodem z punktu A do B.

MikeleVonDonnerschoss

@GrindFaterAnona to ja Ci może napiszę jak to u mnie wyglądało jak jeździłem busem chwilę. Też myślałem, że będzie przyjemnie tak jak piszesz. Miałem wracać codziennie do domu, mieć w maksie 4-5 punktów, realnie miałem 8-10. Świadomie jeździłem minimum 65-70 (o ile droga pozwalała ofc) km/h, przeładowany. Dodaj do tego cymbałów na drogach i tyle z przyjemności z jeżdżenia z punktu A do B xD

Enzo

@GrindFaterAnona


Ja dodam od siebie bo przez jakiś czas jeździłem ciężarówką po Europie. Ogólnie to jest dużo stresu z dojazdami do firm gdy są np. remonty, nawigacja ich nie widzi i trzeba wybrać alternatywną drogę niewiedząc czy zestaw się tam zmieści, czy nie spowodujemy jakiejś blokady ruchu lub zniszczeń np. balkonów w krajach południowych przy ciasnych uliczkach. Później często jest problem bo firmy nie ma pod wskazanym adresem i trzeba prowadzić śledztwo gdzie ona jest. Później często niemiłe traktowanie przez miejscowych pracowników danej firmy, często kilkugodzinne czekanie na załadunek/rozładunek. Później zabezpieczenie towaru który bywa bardzo różny (mówie o plandece) i czasem nie sposób go poprawnie zabezpieczyć np. big bagi, jakieś maszyny o nieregularnych kształtach. Ogólnie zabezpieczanie i rozpinanie naczepy potrafi być bardzo męczące więc sprawność fizyczna jest wskazana. Trzeba też myśleć aby towar był dobrze rozmieszczony na naczepie żeby nie przeciążyć żadnej osi.

Kolejny problem to znalezienie miejsca na noc bo parkingi są zatłoczone i czasem zwiedza się kilka zanim się coś znajdzie a kończy się np. czas w tachografie i często szuka się na nawigacji jakiejś dzielnicy przemysłowej żeby tam stanąć. W międzyczasie trzeba cały czas pilnować czasu pracy żeby nie łamać przepisów bo można to sprawdzić prawie miesiąc wstecz przy kontroli. Dniówka często trwa 13-15h z krótkimi przerwami na jedzenie i potrzeby fizjologiczne. Przy każdej z wyżej wymienionych czynności błąd może kosztować kilka/kilkanaście tysięcy złotych mandatu.

Jest jeszcze problem z kradzieżami w zachodniej Europie, prysznicami, kiblami, odżywianiem.

Trzeba też bardzo pilnować dokumentów cmr bo czasem niewpisanie lub niezaznaczenie czegoś może kosztować majątek. Np. ładują kilkaset sztuk jakiegoś towaru, kierowca podpisze cmr nielicząc tego a na rozładunku się okazuje że nie ma tyle sztuk i trzeba np. dopłacić choć to skrajne przypadki. Tylko że tego nie sposób policzyć i wtedy trzeba wpisać liczbe np. palet i że się nie jest w stanie przeliczyć. Wtedy powstaje problem z kimś kto gada np. tylko po francusku więc zazwyczaj każdy podpisuje i jest ok ale znam przypadki że trzeba było kilkadziesiąt k dopłacić.

No wiadomo trzeba też uważać na auto, na opony które są bardzo drogie i na innych uczestników ruchu. Planowanie tras też często spada na kierowców. Trzeba również pilnować spalania aby było niskie. Co nie jest takie proste nawet w lekko górzystym terenie.

Pracowałem w wielu krajach w różnych zawodach i sporo ciekawych sytuacji przeżyłem ale takiego ciągłego napięcia stresu nigdzie jak za kierownicą ciężarówki nie doświadczyłem bo z każdym problemem jest się samemu a odpowiedzialność jest duża ale ja jeździłem wszędzie po towar z giełdy w najgorsze dziury z palmami w tle. A jeszcze dochodzą czasem odprawy celne czy przeprawy promem a to na początku też nie jest łatwe.

Krzakowiec

@GrindFaterAnona Pewnie


Generalnie zacząłem jeździć na busie po EU - to tam łapałem pierwsze doświadczenie i przez tą pracę uciekłem od problemów: od siebie, od 4 letniego związku który dał mi po dupie, generalnie jako że nie miałem dużo opcji u siebie na wiosce, stwierdziłem że skoro bardzo lubię jeździć jeżdżenie zarobkowo wydaje się idealną pode mnie.


Więc jeździłem. Więc kochałem, myślałem, pisałem, śpiewałem i tworzyłem na trasach - przez pierwsze 3 lata to była bajka. Później doszło prawko na ciężarowy ale w zasadzie prócz większej ilości miejsca nic się wielkiego nie zmieniło.


No ale średnio po 3 latach w praktycznie każdej pracy zaczynasz zauważać problemy i małe rzeczy których nie zauważałeś wcześniej. A to brak podwyżki, a to braki ludzi czy powtarzalność czynności których zwyczajnie nie lubisz.


I od tego czasu prosta droga do wypalenia zawodowego, o co bardzo prosto za kółkiem - myślę, że dlatego jest tak dużo frustratów w tym zawodzie. Ot, jeden wymuszający którego 1000 razy wcześniej bez mrugnięcia okiem wpuściłbyś "bo po co tracić nerwy na debila, będzie i tak następny" tak ten jeden raz gdy masz bardziej stresujący dzień potrafi Cię po prostu wewnętrznie rozwalić.


Po paru latach tułaczki wróciłem do raczej stacjonarnej bytności ale dalej jeździłem, najpierw na umowę o pracę, później na pół etatu by skończyć jako "skoczek" na JDG gdzie 50% czasu siedziałem w swoim warsztaciku a 50% czasu jeździłem dorywczo pod jedną hurtownię, gdzie w sumie zarabiałem jakieś 3-3.5k na rękę pracując średnio dwa trzy dni w tygodniu.


W teorii super. W praktyce gdy zacząłem liczyć godziny to nie były dwa trzy dni tylko lekko 5 dni po 7 godzin, non stop nie mogłem umówić się na konkretne spotkania bo rozładunki się rozmijały no i całość u mnie osobiście nie zagrała.


Ale największym problemem który zauważyłem dużo wcześniej, właśnie gdy jeździłem na 10-16dni za granicę to... Umysłowe cofanie się? Nie wiem jak to nazwać. Siłą rzeczy mało mówiłem po polsku, większość angielski albo łamany niemiecki czy francuski.


Gdy wracałem do domu autentycznie brakowało mi słów, brakowało też ludzi a jednocześnie odzwyczaiłem się od nich choć zawsze byłem duszą towarzystwa więc choć zawsze gdzieś tam wewnętrznie "wstydziłem się" samego siebie, tak po trasach było jeszcze gorzej.


I serio, umysłowo pomimo tego, że dużo czytałem, coś tam pisałem i grałem sobie na instrumentach na trasie jakoś wewnętrznie czułem że serio się cofam w rozwoju. Może to tylko ja, może to moja osobowość albo psychika na tamtym etapie nie dały rady ale w pewnym momencie coś we mnie pękło, rzuciłem papierami i szukałem roboty na miejscu.


Finalnie dalej kocham jeździć i zdarzają mi się raz na jakiś czas zarobkowe "wypady" na parę dni do Francji czy Hiszpanii, choć bardziej za kierownicą lawety jak ciężarowego. No ale gdzieś tam tęsknotę tras i nieznanego nadal mam.


Więc w skrócie - nie wiem czy to ogólna rzecz czy tylko u mnie, ale ja się ogłupiłem przez takie długie trasy i potrzebowałem 2-3 miesięcy na miejscu żeby wrócić do "starego ja", ale miej z tyłu głowy że to siłą rzeczy bardzo subiektywna ocena i mogę pleść totalne głupstwa xD

Kai

@GrindFaterAnona Praca kierowcy to nie podróże, siła fizyczna oraz kondycja też jest w tym zawodzie ważna (ten kto jeździł z plandeką wie o czym mówię). Jazda samochodem z punktu a do punktu b... to wszystko tylko tak wygląda lekko, łatwo i przyjemnie. Jazda ciężarówką to nie wyprawa do marketu samochodem osobowym. Każdy błąd kierowcy ciężarówki jest zapisywany na tachografie i kwalifikuje się do mandatu przy każdej kontroli na drodze.

GrindFaterAnona

@Krzakowiec @Enzo dzieki za przyblizenie tematu i masę przykładów, trochę lepiej rozumiem temat

PomidorovaLova

@Krzakowiec Z tego co piszesz to transport w Polsce w ogóle się nie opłaca. Trochę pracowałam jako spedytor w polskim januszeksie 11 lat temu i kierowcy ogólnie od zawsze mieli przejebane. Mój kuzyn pracuje teraz w Niemczech w lokalnej firmie, jeździ cysterną, czasem z przyczepą, ale mówi że mimo stresu to warunki pracy są nieporównywalne z polskimi.

eloyard

kierowcy ogólnie od zawsze mieli przejebane


@PomidorovaLova pierdolisz. Nie ma innego zawodu w którym odnalazło się dziesiątki a nawet setki tysięcy ludzi bez żadnego istotnego wykształcenia, kwalifikacji i znajomości, którzy po kilku latach pracy mogli kupić własne mieszkanie / dom wybudować.

Kai

@eloyard Masz przeterminowane wyobrażenie o zarobkach kierowców ciężarówek, domy samochody i pałace można było z pensji tirowca stawiać w latach 90' no może na początku lat 2000, o ile taki kiero umiał i wiedział jak kombinować ( czytaj lecieć w chuja). Teraz już nie jest tak kolorowo. Nasluchales się bajań emerytowanych szoferów którzy jeździli na wschód, a teraz powielasz te legendy.

eloyard

@Kai chłopie, ja cały czas pracuję w transporcie i o ile nie ma już eldorado, to nadal nie ma żadnego innego zawodu który jest w stanie zaabsorbować taką liczbę ludzi bez kwalifikacji, wykształcenia i znajomości jednocześnie oferując zarobki powyżej średniej krajowej.


Zawód jest trudny, jak chcesz konkretną kasę to dom raz w miesiącu widzisz, ale pierdolenie że "mają przejebane" czy "powielanie legendy" to plucie na ryj ludziom którzy pracują za minimalną w zawodzie o wysokim ryzyku i/lub poziomie stresu.


Jak się załapiesz na podwójną obsadę na międzynarodówkę jako para to w ciągu 5 lat możecie nadal mieszkanie kupić/dom wybudować.


Jaki inny zawód to oferuje? Słucham propozycji.

dru_gru

@Krzakowiec Byłem bliski robienia C+E jak uwaliłem wydymke na II roku studiów. Naoglądałem sie filmików Nasierowskiego, Zazeniuka czy Thygerra XD

Grałem w ETS2 po 7h dziennie i marzyłem o wyjechałniu w trase XD


Dobry borze w malinach, ale byłem durny XDD

Dobrze, że ojciec udzielił mi pożyczki na warunek i nie muszę srać po krzakach, a siedze w ciepłym biurze XD

MikeleVonDonnerschoss

@dru_gru hahaha, z tym etsem mnie rozjebales xD miałeś przy biurku sikobidony, żeby jak najbardziej się wczuć?

dru_gru

@MikeleVonDonnerschoss nie, ale kierownice z logitecha g29 ogarnąłem XD Umiem wjechać tyłem pod rampę na lustrach XD

MikeleVonDonnerschoss

@dru_gru Hahaha xD najważniejsze to mieć dobrą zajawkę. Kiedyś mieszkałem z chłopem co po robocie za kierownicą siadał do kompa i też właśnie odpalał etsa xD ja za to po robocie jako barman również chłamem po pracy

Penetrator3000

" jebać schenkera ogólnie xD"


NO ELO XDDDDD

063125be-4f26-43bd-a1be-77d87f6567cc
Krzakowiec

@Penetrator3000 elo!


Podobno dużo się pozmieniało w Schenkerze od pewnych afer u góry - jak tam z perspektywy kierowcy? Jest ok czy dalej jednak trochę kołchoz?

Penetrator3000

@Krzakowiec Niestety nie wiem, siedzę u nich w IT od 6 i w ogóle nie mam kontaktu z "biznesem". Ba, nawet teoretycznie jsetem w innej spólce Z mojej perspektywy wydaje mi się że ciut mniejszy kołchoz. się zrobił w PL, ale ręki nie dam sobie uciąć.


Ale rozwaliło mnie "jebać schenkera" bo i u nas tak się mówiło

Krzakowiec

@Penetrator3000 to chyba ogólnopolskie hasło pracowników schenkera xD

pavulon78

Fajny wpis. Dzięki kolego. Ja jestem właśnie na starcie tej drogi. Pracując na pełen etat zrobienie kursu C, C+E i kwalifikacji zajęło blisko rok. Koszty ponad 10 tysi w sumie i to dwa lata temu. Wtedy papiery robiłem bardziej hobbystycznie bo odkąd pamiętam kocham cięzżrówki i po prostu chciałem mieć uprawnienia.

Teraz dzieci już duże i samodzielne, rozwód z żoną w trakcie, nic mnie w kraju już nie trzyma, więc po 20 latach pracy za biurkiem jebnąłem papierami i zaczynam nowe żyćko

Lucor

@Krzakowiec Fajny, konkretny wpis. Jeżdżę ledwo 3 lata ale potwierdzam, że tak zjebanych ludzi jak w transporcie, to nie spotkałem jeszcze nigdzie przez 14 lat swojej tułaczki na rynku pracy. 99% kierowców to chłopy oderwane od pługa bombą wodorową, a magazynierzy i pracownicy biur traktują cię gorzej niż śmiecia (no chyba że jesteś w Szwajcarii). Mimo wszystko jak ktos nie wie co chce od życia i chce sobie dorobić do kupna mieszkania/domu to nadal polecam.

Zaloguj się aby komentować