@Bajo-Jajo Ja bym powiedział trochę inaczej. Przed 2022 Niemcy wymyśliły sobie, że całą UE uzależnią od gazu bo gaz będzie uważany za eko, a oni będą zarabiali na marży importu gazu z Rosji plus będą mieli najtańszy surowiec, co zwiększy ich konkurencyjność przy stosunkowo wysokich płacach i automatyzacji przemysłu.
Odwrót od atomu to krecia robota rosyjskich służb, które jeszcze od czasów żelaznej kurtyny obsadzały tam swoich agentów, przekupywały polityków etc. W końcu sam Putin budował tam siatki i werbował agentów. Dodatkowo Rosjanie sponsorują organizacje typu Greenpeace etc. Nie bez powodu emerytowani Kanclerze i inni politycy wysokiego stopnia znajdują zatrudnienie w Gazpromie etc.
Druga kwestia - fotowoltaika. Rozwój fotowoltaiki w UE wynika również z wpływów niemieckich. To niemieckie firmy jako pierwsze zaczęły produkować panele. Zainwestowano gigantyczne pieniądze ale w bardzo krótkim czasie pojawił się nowy gracz na rynku - Chiny. Niemcy nie mieli co zrobić ze swoimi panelami, zainwestowane pieniądze musiały się zwrócić, a Niemiec zarobić więc ktoś wpadł na pomysł forsowania OZE by zwiększyć popyt na panele, co spowoduje, że ceny paneli wzrosną, a tymsamym niemieckie panele będą bardziej konkurencyjne. Koniec końców udało się, mamy teraz panele na każdym dachu
W ten sposób zbudowano obraz konieczności odejścia od atomu i inwestowania w gaz oraz OZE. To raz.
Kwestia elektromobilności. Za tym też stoją Niemcy. W pewnym momencie Niemcy śmiało konkurowali pod względem konstrukcyjnym z producentami azjatyckimi i amerykańskimi. Przewidywali, że rozwój silników doładowanych, w których przodowali, pozwoli im zdystansować konkurencję przy wprowadzeniu bardziej rygorystycznych norm spalin, a jednocześnie przepchnęli korzystne normy spalin dla tego typu jednostek. Problem powstał gdy okazało się, że nie wyprzedzają znacząco konkurencji. Zaczęli więc coraz mocniej żyłować normy, których nawet sami nie byli w stanie uczciwie spełniać. Przyjęli więc najprostsze rozwiązanie i zaczęli oszukiwać w testach. Konkurencja natomiast zaczęła wprowadzać technologie hybrydowe i elektryczne. Oni tego nie robili, nie mieli potrzeby bo rozwiązywali problem oprogramowaniem. W momencie gdy jednak prawda wyszła na jaw, okazało się, że Azjaci znacząco posunęli się w pracach nad rozwiązaniami niespalinowymi, a Niemcy dopiero raczkują. Teoretycznie, na dzień dzisiejszy, Niemcy dogonili w rozwiązaniach produkcyjnych konkurencję ... ale w odróżnieniu od niej, nie dysponują własnymi fabrykami i źródłami surowców do baterii elektryków. I tu się zaczyna klops bo obciążani są dodatkową marżą i są uzależnieni od dostaw podwykonawców. To podnosi im ceny i nie zapewnia ciągłości dostaw bo podobnie jak w przypadku 2021 roku, VW mogą stać na placach bez wszystkich podzespołów, podczas gdy auta azjatyckich producentów, którzy sami produkują 100% podzespołów w swoich krajach, płyną kompletne do Europy. Co zatem trzeba zrobić? Rozwiązanie jest jedno. Niemcy muszą wykonać ruch do przodu i znaleźć łatwodostępny w Europie surowiec, z którego można produkować baterie i ogniwa paliwowe do samochodów. Eliminacja litu jest tu kluczowa bo litu jest bardzo mało, a zapotrzebowanie jest gigantyczne. Kluczowa jest również budowa fabryk baterii.
Z elektromobilnością jest jeszcze jeden haczyk. Przed 2022 rokiem szacowano, że zasoby ropy w Rosji skurczą się o połowę w około 2035 roku, przy czym wydobycie po tym roku drastycznie wzrośnie bo pozostaną trudniejsze do eksploatacji źródła. Surowcem rządzi mafia w postaci OPEC+, a ta jawnie manipuluje cenami i powoli uzależnia się od Chin. Moglibyśmy obudzić się więc pewnego dnia w sytuacji braku jakichkolwiek dostaw ropy do Europy. Łatwo byłoby nas szantażować. Łatwo byłoby też podnosić koszty naszej gospodarki. Wrogi kraj mógłby w dzień wywołać gigantyczny kryzys gospodarczy. W tym przypadku więc można powiedzieć, że w odróżnieniu od powyżej opisanych przeze mnie pobudek, ta jest jedyna w dobrej wierze.