Dziś jest dziesiąty. A że, jak niektórym z Was wiadomo, poszedłem niedawno do pracy i jest to od jakiegoś czasu pierwszy dziesiąty, który nie tylko został przeze mnie zauważony, ale z którego wręcz się ucieszyłem, no to – stosując się do zasady pani Marilyn Monroe (Pieniądze nie dają szczęścia, dają je dopiero zakupy) – postanowiłem nabyć sobie artykuł pierwszej potrzeby (choć kupiłem używany):
***
Kupiłem krzesło
Kupiłem krzesło. Bo stać mnie na nie.
Bo takie miałem pleców bolanie,
że nawet moje liczne już roki
nie wytłumaczą – taki ból srogi!
Kupiłem krzesło. Kupiłem sobie.
Siedzę na krześle i wiersz sobie robię.
I tak na krześle wygodnie siedzę
i wierszem próbuję wyrazić siebie.
Kupiłem krzesło. I mam uciechę.
I wieczór szary witam z uśmiechem,
bo zadość dałem mojej tęsknocie
i plecom moim powód do pociech.
Kupiłem krzesło. Krzesło ma atut.
Bo nie dostanę od niego stygmatów:
nie odparzę dupska i nie będzie dramy –
krzesło poddupnik ma wentylowany!
Kupiłem krzesło. Aż żem się wzruszył.
I wiersz mi o nim udało się uszyć,
i może to krzesło życie mi zmieni
i zacznę pisać zamiast się lenić?
***
#nasonety
#zafirewallem
EDIT:
A na zakupy tak mnie coś zbiera
że jutro idę po air fryera!
