Dzieńdobrywieczór się z Państwem,
Zacznę od tego, co i tak już wszyscy wiedzą: piszę piórem. To znaczy wtedy kiedy nie piszę na klawiaturze - to wtedy piszę piórem. Wiecznym piórem. Moje ulubione, którym posługuję się w 9 przypadkach na 10 jest Waterman Carene. Ale jeżdżę też na rowerze. Do pracy na nim jeżdżę. No może nie tylko do pracy, ale w kontekście tego wpisu ten właśnie fakt, dojazdów do pracy, ma znaczenie. Wożenie takiego pióra w kieszeni, razem z innymi klamotami (nawet w etui) nie jest najszczęśliwszym pomysłem. Jest duża szansa, że takie pióro w kieszeni się zniszczy. No i często po przetelepaniu się przez wertepy użycie pióra w biurze wiąże się z czyszczeniem sekcji, stalówki i skuwki z wytrząśniętego atramentu. No po prostu szkoda tego Carene.
W związku z powyższym zapragnąłem wejść w posiadanie pióra “pracowego”. Nie to, żebym nie miał w domu kilku(nastu?) sztuk. Ale przecież żadne z nich, skoro są piórami “domowymi”, nie może stać się piórem “pracowym”. Tak po prostu nie wypada. Nie chciałem, żeby było to pióro drogie. Raczej takie z niższej półki, ale tym razem nie chciałem też żadnego chińczyka. A tak w ogóle to chciałem Kaweco. Bo jeszcze żadnego nie miałem.
To teraz mam dwa…
Jestem dumny z siebie, że nie dałem się podkusić Panu @Rozpierpapierduchacz, na zakup Kaweco Piston Sport Classic. A wierzcie mi - trzymałem je już w ręku. Głaskałem po stalówce, która niewinnie się do mnie uśmiechała nucąc “no dalej - bierz mnie!” Chociaż możliwe, że to piosenka IRY o tym właśnie tytule akurat w sklepowym radiu leciała. W każdym razie, grzecznie oddałem sprzedawcy Pistona mówiąc mu “nie tym razem, jeszcze nie tym razem”, …i zakupiłem dwie sztuki Classic Sport:
- Classic Sport Navy, czyli granatowe ze stalówką w kolorze złotym
- Frosted Sport Blush Pitaya, czyli różowe ze stalówką w kolorze srebrnym
Obydwa pióra w rozmiarze F.
No i muszę przyznać że mam mieszane uczucia. Uczucia takie jakie się ma widząc wydrapany na lakierze własnego samochodu napis: “jesteś bogiem seksu”. Już śpieszę wyjaśnić skąd u mnie takie uczucia.
-
Na pierwszy rzut oka pióra (a konkretnie ich plastikowe elementy) wyglądają na wykonane z materiałów kiepskiej jakości. Ot taki plastik-fantastik. Zobaczymy jak będą się sprawowały i zużywały. Zwłaszcza, że mam zamiar wozić je ze sobą na wspomnianym rowerze.
-
Obydwa pióra mają teoretycznie taką samą stalówkę, różniącą się tylko kolorem, ale ta złota pisze bardzo gładko, ślizga się po papierze. Natomiast ta srebrna delikatnie skrobie - tak jak lubię. Szkoda tylko że ta srebrna jest przymocowana do pióra różowego, które zakupiłem dla córki… Przy czym, co należy zaznaczyć, pomimo tej naprawdę mocno wyczuwalnej różnicy w tzw. feel, innych różnic nie ma. Linie są tej samej grubości, ilość atramentu zostająca na papierze też mniej więcej ta sama.
-
Pióra są lekkie. Serio - one praktycznie nic nie ważą. Jestem przyzwyczajony o piór ciężkich. PIsałem nawet tutaj o chińskich piórach ceramicznych, które ważą naprawdę sporo i to mi w ogóle nie przeszkadza. Lubię czuć wagę pióra w ręku. I tutaj te moje mieszane odczucia są najbardziej zauważalne. Bo z jednej strony mnie ta ich lekka waga drażni, a z drugiej strony, tak całkiem obiektywnie mówiąc pisze się nimi niesamowicie wygodnie i ta waga w ogóle w niczym nie przeszkadza. Taki mindfuck…
Tak czy siak cieszę się, że kolekcja powiększyła mi się o Kaweco. A nawet o dwa Kaweco. Jeszcze bardziej cieszę się, że córka zaczęła pisać piórem. A co do trwałości i tego jak się sprawdzają w dłuższej perspektywie - to czas pokaże.
Aha, jeszcze jedna cecha, która jest ewidentną zaletą - przynajmniej dla mnie. Kaweco Sport są na tyle malutkie, że mieszczą się w etui od okularów. I to razem z okularami…
#piorawieczne








