Dzień dobry.
Najpierw dobra wiadomość: prokuratura wreszcie ruszyła d⁎⁎ę i postanowiła wszcząć śledztwo w sprawie rosyjskich węglowych śladów na aferze taśmowej.
Zła wiadomość: oskarżonym jest Donald Tusk. Zarzut: jako premier zlecił kontrolę w polskiej firmie Marka Falenty.
Druga zła wiadomość: jeśli prokuratura "udowodni" "spiskowanie" Tuska z Rosjanami, to tworzony właśnie sąd kapturowy (oficjalnie: komisja ds. rosyjskich wpływów) może Tuskowi... zakazać być premierem.
Pomijając już, że to jest sygnał alarmowy, że Partia może naprawdę zrobić kolejną rzecz, której miała nigdy nie robić, tj. uniemożliwić głównemu kandydatowi start w wyborach, chciałbym zwrócić uwagę na absurd samego zarzutu.
Otóż Falenta podpisał deal z rosyjskim koncernem KTK i zaczął zalewać Polskę tanim rosyjsim węglem w dumpingowych cenach. Rząd Tuska się pokapował i zarządził kontrolę w firmie Falenty, CBŚP wjechało do Składów Węgla z drzwiami i aresztowało 12 osób. I wtedy Falenta odpalił taśmy, które od roku nagrywał w rosyjskiej knajpie, co robił pod opieką ludzi Mariusza Kamińskiego.
No, ale Falenta to Polak, a jego firma była polska. Więc cyk, mamy antypolską działalność. A że Falenta sprowadzał ruski węgiel? Tym lepiej! Wszak można powiedzieć, że Tusk działał na korzyść Rosjan, bo firma Falenty przecież upadła i zniknęła z rynku.
I cyk, do komisji jak znalazł.
Ale pamiętajcie: w PoLsCe jEsT dEmOkRaCjA, pRzEsTaŃcIe StRaSzYć PiSeM
#wiadomoscipolska #putinowskapolska #bekazpisu #polityka #jebacpis
(tekst nie mój, źródło: Doniesienia z putinowskiej Polski na fb)
