(...) dyscyplina przyzwolenia ukazuje się nam ostatecznie jako stałe dążenie do usunięcia wszystkich sądów wartościujących, jakie możemy wydać o tym, co nie zależy od nas (...) Pozbawione wszystkich orzeczeń, jakie zaślepieni przez swe antropomorfizmy ludzie o nich wydają, takich jak: "straszny", "zatrważający", "niebezpieczny", "wstrętny", "obrzydliwy", fenomen natury, zdarzenia w świecie ukazują się w swojej nagości i, jak zobaczymy, w swym dzikim pięknie. Całą rzeczywistość postrzega się w perspektywie powszechnej Natury, w strumieniu wiecznej metamorfozy, w którym nasze życie i nasza śmierć są tylko nieznacznym zafalowaniem.
Lecz w samym akcie spojrzenia, jakie kierujemy na rzeczy, uświadamiamy sobie tę możliwość zmiany, czyli wewnętrznej mocy widzenia rzeczy (przez "rzeczy" rozumiemy tu ich wartości) takimi, jakimi je chcemy widzieć. Inaczej mówiąc, dzięki dyscyplinie przyzwolenia zmiana w świadomości świata pociąga za sobą zmianę świadomości własnego "ja". Powtórzmy: jeśli stoicka fizyka ukazuje wydarzenia jako nieodwołalnie wytworzone przez Los, to jaźń uświadamia sobie siebie jako wysepkę, enklawę wolności w morzu niezmierzonej konieczności. Uświadomienie takie będzie polegać na wytyczeniu granic prawdziwego własnego ja wobec tego, co dotychczas za własne ja uważaliśmy. Będzie to nawet warunkiem pokoju duszy: nic nie zdoła mnie dotknąć, jeśli poznam, że "ja", za które siebie uważałem, nie jest tym "ja", którym jestem.
Pierre Hadot, Twierdza wewnętrzna
#stoicyzm
