Czy wiesz, że…
… można utopić pół miliona złotych w piramidzie finansowej dla wartego tysiąc złotych telewizora?
Witold W. to biznesmen i polityk, który w końcowym etapie swojego politycznego życia był członkiem Prawa i Sprawiedliwości. Czynnym politykiem został już w 2006 roku, kiedy to po raz pierwszy objął stołek radnego sejmiku wojewódzkiego. Funkcję tą pełnił nieprzerwanie przez 3 kadencje. W 2007 i 2011 roku startował do Sejmu, jednak dwukrotnie nieskutecznie.
Jako biznesmen początkowo zajmował się wyłącznie handlem samochodami poleasingowymi. W późniejszym czasie jednak rozszerzył działalność o kredyty, leasingi itp. Gdy jego biznes zaczął nabierać wiatru w żagle, całkowicie przerzucił się do branży pożyczkowej, gdzie udało mu się zbudować ogólnokrajową rozpoznawalność. W. miał jednak apetyt na władzę, z tego powodu utworzył gazetę „Po Prostu Informacje”. Gdy tworzenie gazety od zera nie poszło mu najlepiej, postanowił przejąć dobrze funkcjonujący lokalny tygodnik „Komu i Czemu”. I tym razem przedsięwzięcie to zakończyło się klapą – ludzie widocznie nie chcieli kupować gazety od polityka. Ten zmuszony niskim popytem na pismo – najpierw obniżył jego cenę o połowę, a następnie zaczął rozdawać je za darmo. Wówczas to zaczęły się pierwsze problemy finansowe mężczyzny, któremu powoli brakowało pieniędzy na wypłaty dla swoich pracowników.
Na jego nieszczęście chwilę później na świecie wybuchł również wielki kryzys finansowy, który wydawał się być gwoździem do trumny polityka. Na jego skutek Getin Bank, partner Witolda w jego pożyczkowym biznesie, wypowiedział mu umowę na pośrednictwo finansowe. W. został więc bez środków do życia. W później czasie – podczas śledztwa – biegli rewidenci ustalili, że w tym okresie życia mężczyzna miał niemal 2,5 miliona długu i praktycznie zerowe przychody. A przecież z czegoś trzeba żyć, prawda?
Z tego założenia wyszedł W., który poszedł po linii najmniejszego oporu i założył jedną z najbardziej prymitywnych piramid finansowych w historii Polski. Śledczy nie mogli mieć wątpliwości, że działalność polityka nie jest legalna, pomimo tego pozwolili mu prowadzić ten biznes przez niemal 6 lat i oszukać kilkudziesięciu ludzi na łączną kwotę ponad 6 milionów złotych.
Zaćmiło mnie, zanosiłem mu te pieniądze, chociaż mogłem podejrzewać, że to się źle skończy, w sumie 569 tysięcy złotych. W reklamie zobaczyłem, że ci, którzy wpłacą wystarczająco dużo, otrzymają w nagrodę telewizor. Taki za tysiąc złotych, ale płaski, nowoczesny. Jak poszedłem tam pierwszy raz, to rzeczywiście te pudelka z telewizorami stały. Wcześniej straciłem spore pieniądze na akcjach. Zobaczyłem reklamę, potem rozmawiałem ze znajomym, który pożyczył mu pieniądze. On powiedział, że to radny sejmiku wojewódzkiego z PiS, że co niedzielę chodzi do kościoła. Zostawiłem u niego 569 tysięcy złotych, nie licząc odsetek wynikających z umów. Śni mi się to po nocach. To było kilka miesięcy po Amber Gold, ale ten znajomy tak dobrze o W. opowiadał, był zadowolony, a ja chciałem się odbić. Kupił mnie tymi procentami, przyznaję. Zeznania w komendzie policji składałem już kilka razy. Policjantom powiedziałem to samo co panu, pokazałem te same dokumenty. Nie stać mnie na założenie sprawy, bo musiałbym wpłacić 5 procent kosztów sądowych od sumy, którą jest mi winien Factor. To prawie 30 tysięcy, a ja mam zaledwie kilka tysięcy na koncie. Wiem, że jestem frajerem. Myśli pan, że odzyskam pieniądze?
- pytał jeden z poszkodowanych przez Witolda inwestorów.
#ciekawostinwestycyjne

