Ciekawy artykuł dotyczący koncepcji koluzji.

Ten artykuł dedykuję każdemu, kto szuka "tej prawdziwej miłości" - drugiej połówki jabłka, czy tam pomarańczy, każdemu, kto potrzebuje partnera, żeby jego życie stało się lepsze, "dopełniło się". Każdemu, kto "zawsze kocha lub kochał bezwarunkowo swoich partnerów". Ja wiem, że zaraz mi tu napiszecie w komentarzach, że Was to nie dotyczy, Wy tak nie robicie ale czym innym jest rozumieć intelektualnie pewne mechanizmy, a czym innym jest je zauważać, kiedy stosujemy je podświadomie. Dotyczy to większości z nas. Myślę, że tylko jakiś promil, tych najbardziej świadomych osób, wchodzi w związki nie potrzebując niczego od partnera ani nawet samego partnera, ze świadomością, że życie z lub bez partnera nie jest lepsze lub gorsze, tylko po prostu inne i we dwoje można doświadczać innych rzeczy niż można doświadczyć w pojedynkę. I to jest ta motywacja.

Gabor Maté też pisał o tym w swoich książkach, że przyciąga nas ta dynamika, która działa się między nami a opiekunami we wczesnym dzieciństwie - zawsze "pociąga nas" partner na takim samym poziomie traumy (skrót myślowy, odsyłam do Gabora, on pracuje z traumą i nazywa to traumą). Osoba gdzieś tam wyżej lub niżej na skali będzie miała inną dynamikę i nie będzie dla nas atrakcyjna.
To jest cały clue: jak znaleźć/poznać i wejść w związek z kimś "normalnym", a nie, tak jak do tej pory, z kimś nie nadającym się do relacji? Odpowiedź jest jedna (nie spodoba się Wam) - zadbać o siebie i uleczyć swoje traumy, bo "pociągają nas" ludzie na tym samym poziomie.
Partner nigdy nie jest lekarstwem na braki i poczucie pustki, na traumę. To po prostu nie ma szansy się udać, żeby to ta druga osoba zrobiła robotę za nas.

Poniższy tekst traktuje o tej nieuświadomionej części związków, które wpływają na nasze życiowe wybory i na to, jakie relacje tworzymy i jak się w nich zachowujemy.

Zachęcam do przeczytania zanim zaczniecie komentować ze źródła "chłopski rozum".

http://miejscedobrejterapii.pl/2018/08/09/koluzja/

#zwiazki #psychologia #gruparatowaniapoziomu
#qualitycontent #rozwojosobisty
splash545

Jak zawsze bardzo ciekawy artykuł

Partner nigdy nie jest lekarstwem na braki i poczucie pustki, na traumę. To po prostu nie ma szansy się udać, żeby to ta druga osoba zrobiła robotę za nas.

Często ludzie po rozstaniu szukają szybko pocieszenia w kolejnym związku. Robią to w momencie jak sami ze sobą są nieszczęśliwi i nie mieli czasu, lub nie chcieli przemyśleć czemu ich związek się zakończył i w jakim miejscu była ich własna wina.


Ile razy słyszałem też od osób samotnych, że są nieszczęśliwi, nie radzą sobie ze sobą i swoimi emocjami i twierdzą, że to dlatego, że są sami i nikt ich nie chce. Ale jakby tylko kogoś znaleźli to zaraz by byli szczęśliwi i by się rozwiązały ich wszystkie problemy. No niestety tak to nie działa.

koniecswiata

@splash545 No właśnie, i w tym jest cały szkopuł, jak ktoś nie potrafi być szczęśliwy w pojedynkę, to nie będzie również we dwoje. Bez względu na to jakie wyobrażenie o miłości próbuje nam przemycić kultura. Rozstanie to dobry punkt do przemyśleń, nawet jeżeli nastąpiło totalnie nie z naszej winy. Ogólnie kryzysy mogą nas poprowadzić do uzdrowienia, tylko pod warunkiem, że poświęci się im odrobinę autorefleksji. Takie ja mam doświadczenia.

splash545

@koniecswiata Nic dodać nic ująć

koniecswiata

@splash545 Kółko wzajemnej adoracji odhaczone dzięki Splash

splash545

@koniecswiata Wiesz, że możesz na mnie liczyć xd

so_cold

@koniecswiata 

jak ktoś nie potrafi być szczęśliwy w pojedynkę, to nie będzie również we dwoje

Pójdę pod prąd i ośmielę się nie zgodzić

Kiedyś tak myślałem, natomiast obecnie uważam, że jako ogólna zasada to działa, ale są od tego wyjątki

HmmJakiWybracNick

@koniecswiata Od zawsze jestem osobą zamulającą w domu. Generalnie to lubię wyjechać na wakacje, wyjść z ziomeczkami, czy na siłownię - ale jednak sporą większość czasu zamulam w domu przed kompem. Czułem się nieszczęśliwy i smutny przez wiele lat. Później poznałem swoją partnerkę i jak najbardziej związek zniwelował ten smutek, bo od dziesięciu lat zamulamy na kompie razem, więc jest się do kogo odezwać, obejrzeć śmieszne koty, ugotować coś razem, czy wyjść na spacer.

Będąc samemu zapewne czułbym się nadal smutny i nieszczęśliwy i wiele aktywności nie podjąłbym, a śmieszne koty oglądane w pojedynkę, nie byłyby tak śmieszne.

Więc śmiem się nie zgodzić (przynajmniej częściowo), bo związek zmienił moje życie na duży plus.

koniecswiata

@HmmJakiWybracNick Wiesz, zastanawiam się czy to, o czym mówisz to nie jest temat przynależności - znalazłeś swoje "plemię". Ale żeby zaspokoić potrzebę przynależności to nie jest konieczny do tego związek, można mieć przynależność dzięki przyjaciołom czy np. grupie wsparcia. Jesteśmy takim gatunkiem, który nie jest samowystarczalny i potrzebuje dobrych, karmiących relacji do zdrowia psychicznego. I to jest dobre. Artykuł jest raczej o tym, że związki dla niektórych ludzi to "plaster" na ich traumę, podświadomie oczekują, że partner zaspokoi ich potrzeby, które nie zostały zaspokojone gdzieś tam w relacji rodzic-dziecko. No ale tak się nie da i gdzieś tam po drodze powstaje dużo frustracji i kryzys w związku, kiedy jednak okazuje się, że ktoś nie załatwi za nas naszych psychicznych deficytów.

dolchus

@koniecswiata Ważny i ciekawy artykuł, dzięki

FrytBajt2057

@koniecswiata No tak, ale to działa wtedy jeżeli się faktycznie zmienia. W przypadku osób niezmieniających się, jedyną opcją są podobne jednostki. Palący alkoholik, znajduje pijącą alkoholiczkę i razem dyndają po mieście jak popękane żyrandole, dopóki któreś nie gruchnie "pozamiłośnie" o twardość życia.


Z kolei wzięcie się za siebie otwiera też wrota "wymagania od innych" i lekkiego wybrzydzania, niewybaczania uchybień. Czy chęć poznania kogoś równie wyleczonego będzie normą, czy kontynuacją traumy? Bo taki strach przed byciem oszukanym, jest czymś pierwotnym, co w człowieku zostaje, jeśli miał toksyczne korzenie. A skoro on teraz jest lepszy, to wymaga więcej.


Tego jakie wady da się zaakceptować, chyba też powinno się nauczyć.

koniecswiata

@FrytBajt2057 Ja bym to nazwała po prostu lepszym poznaniem siebie. Jeżeli znasz siebie, to wiesz, czego chcesz od życia i od tej drugiej osoby. Wiesz gdzie są Twoje granice, czego absolutnie nie jesteś w stanie zaakceptować. I to jest ok.


Czy chęć poznania kogoś równie wyleczonego będzie normą, czy kontynuacją traumy?


Tu chodziło mi raczej o pewne podświadome schematy. Myślę, że każdy chce poznać "wyleczoną" i stabilną osobę, tylko jeżeli ma nieprzepracowaną traumę (każdy ma na jakimś poziomie), to spotka "normalną" osobę i wszystko ładnie, pięknie, tylko stwierdza, że ta osoba jest nudna, albo jej/jego nie pociąga. I logicznie rozumiemy, że to dobra partią, że ma dobrą przyszłość, że będzie dobrym rodzicem, itp, ale ... Nie ma "tej chemii", bo nie ma tej dynamiki, którą pamiętamy z wczesnych relacji z opiekunami. Jeżeli ktoś to zrozumie i zacznie z tym pracować, to ma szansę wejść na wyższy poziom, po nitce do kłębka tego pierwotnego zranienia. To taki portal do uleczenia

FrytBajt2057

@koniecswiata Pokochać nudę

koniecswiata

@FrytBajt2057 Uleczyć i pokochać siebie, to wtedy na miejsce nudy wchodzi ekscytacja i wdzięczność

FrytBajt2057

@koniecswiata Ja już wszystko wiem, tylko się boję furtki uchylić

koniecswiata

@FrytBajt2057 Podobno do odważnych świat należy

FrytBajt2057

@koniecswiata W takim razie pozostaje zostać władcą, posiadaczem ziemskim.

Zaloguj się aby komentować