#ciekawostki #warszawa #heheszki
Kiedyś, aby zobaczyć krowę w Warszawie, wystarczyło wyjść na balkon🙂
Choć dziś trudno to sobie wyobrazić, w latach 70. i 80. krowy nie były w Warszawie rzadkością.
Zwłaszcza na obrzeżach — we Włochach, na Białołęce, Targówku czy Ursusie — można je było spotkać tuż obok bloków. Mieszkańcy często trzymali je w przydomowych chlewikach albo oborach, a poranne muczenie towarzyszyło budzikowi.
Na zdjęciu klasyka: PRL-owskie osiedle, Wołga (edit: Moskwicz) zaparkowana przy trawniku, a obok pasące się krowy — kadr bardziej przypominający wieś niż stolicę. Ale właśnie taka była Warszawa – w połowie miejska, w połowie wiejska.
Dla dzieci to była atrakcja: można było podejść, pogłaskać, czasem nawet pomóc przy dojeniu. Dla dorosłych – swojskie mleko, śmietana, a czasem dodatkowy zarobek. 🥛
Dziś to już egzotyka, ale starsi mieszkańcy pamiętają: Warszawa pachniała wtedy nie tylko spalinami, ale i sianem.
Ulica Reymonta w 1978 roku.

