Być w Rio i nie zobaczyć z bliska pomnika Chrystusa Odkupiciela to jak być w Paryżu i nie wjechać na wieżę Eiffla. Czyli teoretycznie można olać, ale w sumie spoko odhaczyć. Choć jeśli mam wziąć pod uwagę nie samą statuę, a rozpościerające się ze szczytu góry Corcovado widoki (na której to górze zbudowano pomnik), to wizytę tamże zdecydowanie rekomenduję. Lepsze krajobrazy w Rio odnotowałem jedynie na Pedra de Gavea, ale o tym może w którymś z kolejnych wpisów.

Na szczyt góry liczącej 710 metrów można się dostać na dwa sposoby - specjalną turystyczną kolejką, na którą bilety kosztują około 100 zł od osoby, albo pieszym szlakiem mającym początek w parku Henrique Lage. Do opcji pieszej zniechęcały dwie rzeczy. Pierwsza - szlak ten liczy ponad 3 km i blisko 600 metrów przewyższenia, co przy panującym w Rio upale i wilgotności powietrza może być sporym wyzwaniem. Druga - wertując internet natknąłem się na mnóstwo informacji, że na szlaku tym dochodziło nie tak dawno do sporej liczby napadów. Z drugiej strony nieco nowsze komentarze głosiły, że jednak znowu jest raczej bezpiecznie. 

Oczywiście zdecydowałem się iść pieszo, no bo skoro jest "raczej bezpiecznie", a na dodatek można się za darmo zmęczyć, to nad czym się tu zastanawiać. Oczywiście wciąż było ryzyko, że za darmo to i owszem, ale w głupi ryj dostanę i jeszcze mnie okradną, ale postanowiłem się o tym przekonać na własnej skórze.

W parku Lage byłem przed południem. Zbyt późno, by uniknąć na szczycie tłumów, ale wolałem się tego dnia wyspać. Może to i błąd, bo jak wieść gminna niesie, najmniejsze ryzyko napadów jest rano, bo bandyci i złodzieje też lubią pospać. Park był zaskakująco ładny, ale nie miałem czasu na jego zwiedzanie - poszedłem bezpośrednio w kierunku punktu startowego szlaku pieszego, przy którym jednocześnie mieścił się niewielki posterunek policji. Policjanci widząc, że zamierzam wchodzić na szczyt pieszo, wskazali palcem na księgę wyjść, w którą miałem się wpisać. Pewnie po to, żeby łatwiej było później identyfikować zwłoki - zażartowałem sam do siebie.

- Czy na szlaku jest niebezpiecznie? - zapytałem po angielsku. 
- Eso peligroso? - dorzuciłem niezgrabnie po hiszpańsku, widząc konsternację policjantów. 

Zapewnili, że wszystko jest ok, ruszyłem więc przed siebie. Dopiero po chwili pomyślałem, że być może chodziło im o techniczną trudność szlaku, a nie zagrożenie ze strony ludzi, ale bez sensu było wracać i podpytywać. Mimo wszystko miałem oczy dookoła głowy i postanowiłem chwycić w rękę coś do samoobrony, a mianowicie solidny teleskopowy selfie-stick od gopro, które wcześniej schowałem na dno plecaka. Oczywiście kij nic by mi nie dał w starciu z przeciwnikiem uzbrojonym w pistolet lub właściwie cokolwiek, no ale co tam - czułem się pewniej. Każdorazowo, gdy mijałem z naprzeciwka kogoś wyglądającego podejrzanie, ściskałem kij mocniej w garści i szedłem energiczniej niż zwykle, jak gdybym chciał komuś wpierdolić. Przynosiło to efekty, bo miałem wrażenie, że ludzie starają się mnie obchodzić szerszym łukiem

Na szlaku zauważyłem bardzo nieruzinkową postać - gość miał pofarbowane na jaskrawożółto włosy zaczesane do tyłu, kilka oryginalnych tatuaży pokrywających blade, szczupłe ciało i przede wszystkim jebitne, błyszczące chromowane zęby. Kto wie, może to była jedynie nakładka, w każdym razie efekt był piorunujący. Przysiągłbym, że gdzieś w okolicy kręcą nowego Jokera, bo typ był praktycznie wypisz wymaluj jak postać złoczyńcy z komiksów o Batmanie. Z tym, że tam był tylko turystą, który piął się samotnie w górę, by obejrzeć figurę Chrystusa. Facet zdecydowanie zwracał na siebie uwagę i zastanawiałem się jak często swoim wyglądem ściąga na siebie kłopoty. Chyba, że był ich źródłem dla tych, którzy zdecydowali się go zaczepiać. Naprawdę ciężko było stwierdzić. 

Po kilkudziesięciu minutach stromego podejścia ścieżką prowadzącą przez las, dotarłem do torów kolejki turystycznej - według mapy to był znak, że szczyt już niedaleko. Dalej można było iść albo asfaltową drogą (ano tak, dało się jeszcze wjechać na szczyt jakimiś busami, czy taksówkami) albo wzdłuż torów. Postanowiłem wybrać opcję drugą. Dotarłem na peron końcowy, na którym dzikie tłumy czekały na kolejny kurs powrotny, i gdy już prawie właziłem na platformę, zostałem zauważony przez obsługę stacji, która nakazała mi się cofnąć do drogi asfaltowej i tamtędy dotrzeć na teren monumentu. Nie rozumiałem po co te komplikacje, ale po chwili stało się to jasne - również piesi wędrowcy musieli uiścić opłatę za wejście, a ja idąc wzdłuż torów omijałem nieświadomie kasy biletowe. Poza zastosowaniem się do nakazu ubrania koszulki, którą wcześniej zdjąłem podczas wyciskające siódme poty podejścia, musiałem jeszcze chwilę odczekać przed wejściem. Dopiero gdy straż uznała, że na górze mogą pojawić się dodatkowe osoby, puścili mnie dalej. 

W istocie, na niewielkiej przestrzeni na samym szczycie pod pomnikiem kłębiło się sto kilkadziesiąt osób, jeśli nie więcej. Zacząłem żałować, że nie pojawiłem się tu z samego rana, bo w tym momencie przyjemność z podziwiania pomnika była zerowa. Moją uwagę przykuły jednak widoki majaczące za barierkami. Wszak byliśmy na ponad 700 metrach nad poziomem morza. Gdy dopchałem się do barierek i zobaczyłem panoramę Rio de Janeiro w pełnej okazałości, oniemiałem z zachwytu. Ta kombinacja intensywnej zieleni bujnej roślinności, przerywanej szarością granitowych skał, wystrzeliwujących gdzieniegdzie setki metrów ku górze, mieniących się na biało w słońcu zabudowań metropolii oraz błękitu nieba przechodzącego w granat oceanu - robiło to wszystko niesamowite wrażenie. Gapiłem się łapczywie na otaczające mnie piękno i nie żałowałem ani kroku zainwestowanego we wspinaczkę do tego miejsca. Oczywiście, wolałbym być sam, a nie w dzikim tłumie ludzi, ale wciąż - byłem pod wielkim wrażeniem. 

Całkowitym zbiegiem okoliczności metr obok znalazł się gość, z którym dzieliłem pokój w hostelu. Pogadaliśmy chwilę, zrobiliśmy sobie nawzajem zdjęcia i po niedługim czasie udaliśmy się na dół - on kolejką turystyczną, a ja pieszo. Bardzo możliwe, że osiągnąłem cel szybciej, bo kolejka do kolejki była monatrualna i trzeba było trochę odstać.

Koniec końców wyprawę na Corcovado oceniam bardzo pozytywnie, ale to przede wszystkim ze względu na widoki. Sama figura Chrystusa Odkupiciela była trochę bez znaczenia - ginęła zarówno w tłumie ludzi jak i w pamięci, przyćmiona magiczną panoramą Rio de Janeiro.

#polacorojo #podroze #riodejaneiro #mojezdjecie
996046f1-e645-4b0f-a813-a7a8b01f2967
4144a9eb-fbaa-4387-bd59-df778a1a4097
f25d0f9d-b036-4d95-a3b0-971f2dafc969
457ee05b-f256-4542-8245-ce5e230033fc
Sniffer

Dorzucam jeszcze


  1. fotkę z parku Lage, którego ostatecznie nie zwiedziłem

  2. zdjęcie ze skrzyżowania szlaku pieszego i torów kolejki turystycznej - niektórzy celowo czekajali na przejazd kolejki, żeby sobie zrobić z nią selfiaczka

  3. tłum na wycinku placu pod samą statuą - zrobienie sobie tam przyzwoitego zdjęcia na tle figury było praktycznie niemożliwe

bd6dc316-7ab8-4e74-bdfb-196874fa2828
c05926c6-5d9c-41d4-826a-e1f2eb4721fb
f3b633f0-bc9f-4256-b0b1-7b80a9e2561f
conradowl

Dosyć sporo tekstu, fajne zdjęcia i tylko „monstrualna" kolejka ma literówkę. Dobrze się czyta. Piorunik zasłużony.

Sniffer

@conradowl dziękuję pięknie. No niestety literówki mi się zdarzają, ale tak to jest, gdy pisze się na telefonie w trzęsącym się samochodzie

conradowl

@Sniffer mam to samo i nie zawsze zdąży się z edycją, a widać że albo postarane, albo tylko jedna literówka. Więc szacun, bo przypuszczam, że nie używasz tylko polskiego języka w telefonie i słownik wtedy głupieje

Sniffer

@conradowl no słownik wariuje nawet przy używaniu polskiego, często podmieniając wpisane przeze mnie słowo na niepoprawny zapis (zazwyczaj wciskając bezczelnie pisownię rozłączną słów, które w danym kontekście mają sens wyłącznie pisane razem).


Zawsze się wkurzam jak później znajduję literówki albo jakieś bzdury, ale co zrobić.

jonas

Byłem w Paryżu dwukrotnie, ani razu nie wjechałem na wieżę Eiffela, bo nie chciało mi się tracić kilku godzin na stanie w kolejce.

Sniffer

@jonas ja byłem raz i chyba miałem szczęście, bo kolejka była niewielka

zboinek

@Sniffer fajnie się to czyta bardzo zgrabnie napisane

Sniffer

@zboinek bardzo dziękuję! Zawsze to miłe, gdy ktoś nie tylko na fotki zerknie, ale i z opisowymi wypocinami się zapozna. Smacznej kawusi!

Pan_Buk

@Sniffer A czy koło tego pomnika jest może wyjaśnione, co konkretnie "odkupuje" Chrystus Odkupiciel? Wiem pobieżnie, że to "nasze winy", ale jakie to winy i dlaczego miałyby być to moje winy, skoro urodziłem się 2000 lat później, to nie mam pojęcia. Jeśli ktoś wie, to będę zobowiązany za wyjaśnienie.

Felonious_Gru

@Pan_Buk adam z Ewą tak zabalowali, że i dla ciebie winy wystarczy

Pan_Buk

@Felonious_Gru Moja wina, moja wina, moja wielka adamowa wina.

Felonious_Gru

@Pan_Buk no, a teraz daj sobie pokropić głowę wodą i będzie git

Sniffer

> A czy koło tego pomnika jest może wyjaśnione, co konkretnie "odkupuje" Chrystus Odkupiciel? 


Poleasingowe laptopy (he he).

BjornIronside

Wyglada troche jak cities skylines

ciksters

@BjornIronside aż sobie chyba zagram

GrindFaterAnona

@Sniffer ladne to Rio, przynajmniej z takiej odleglosci

Sniffer

@GrindFaterAnona ogólnie tam jest przepięknie pod względem widoków i natury. Szkoda, że jest to przy tym wszystkim tak popieprzone miejsce do życia - bieda, kradzieże, rozboje. Bez tego to byłby raj na ziemi

GrindFaterAnona

@Sniffer a architektonicznie?

Sniffer

@GrindFaterAnona nie jestem wielkim fanem architektury czy ogólnie miast, więc niespecjalnie zwracałem na to uwagę. Z tego co chwilę chodziłem po szeroko pojętym centrum nie widziałem niczego godnego uwagi na tyle, żeby ryzykować wyjęcie telefonu i zrobić zdjęcie

GrindFaterAnona

@Sniffer a miasto czyste chociaz czy bardziej brud i bieda?

Sniffer

@GrindFaterAnona w niektórych miejscach jest spoko, czysto, sprzątane itd. ale są miejsca, gdzie śmieci się walają. Niestety te ich piękne plaże też zasyfione, trochę, bo część ludzi ma wyjebongo na wyrzucanie śmieci do kosza.


Biedę też można zaobserwować dość łatwo niestety.

splash545

Fajny Jezus ale w Świebodzinie lepszy

Sniffer

@splash545 świebodziński Aragorn z pewnością większy

Markos610

Też wchodziłem tą trasą kilka lat temu. Akurat trafiliśmy na ulewę i byliśmy drugą parą, która tego dnia wchodziła (bynajmniej tak wynikało z wpisu z zeszyciku). Był niezły hardkor, żeby tam wejść, ale już głupio było się wracać. Jakoś udało się nie zabić i na dotarliśmy na górę. Okazało się niestety, że gościu z budki z biletami poszedł sobie ze względu na ulewę. Dobrze że pokazałeś fotki, to przynajmniej wiem jak to wygląda przy spoko pogodzie 😉 ps. Nie wiedziałem, że tak jest tam niebezpiecznie! Jak lecieliśmy do Salvadoru, to wszyscy nas straszyli, ale na szczęście nic się nie stało 😁

Sniffer

@Markos610  to ostatecznie nie udało się Wam wejść na teren statuy? Czy po prostu trochę to zajęło, zanim gość w kasie się pojawił?


Co do niebezpieczeństw w Rio, to mi się udało uniknąć jakichkolwiek, ale kilka osób z mojego hostelu zostało albo okradzionych (typu - wyciągnięcie telefonu z kieszeni/z ręki i chodu), albo napadniętych z bronią w ręku (i to tuż obok hostelu) - a to wszystko na przestrzeni 10 dni. Tak więc różowo tam niestety nie jest.

Markos610

Nie udało się, powiedzieli nam że tego dnia nie było szans.


Co do kradzieży, to lecąc dalej do Manaus ze wspomnianego Salwador, poznaliśmy dwie młode Francuzki. Na plaży w ciągu dnia w Salvadorze podeszło i zgadało dwóch łebków, po chwili wyciągnęli spluwy i zabrali torebki i telefony. To dało nam do myślenia..

Sniffer

@Markos610 niestety. Piękny kraj, ale bardzo się trzeba mieć na baczności (może opiszę kilka przykładów w kolejnym wpisie).

Zaloguj się aby komentować