467 + 1 = 468


Tytuł: My, dzieci z dworca ZOO

Autor: Christiane Felscherinow

Kategoria: biografia, autobiografia, pamiętnik

Wydawnictwo: Wydawnictwo Iskry

Format: e-book

Liczba stron: 222

Ocena: 10/10


Prywatny licznik: 17/2025


(archiwum, data przeczytania: 06.02.2025) Szukałem kontrastu do ostatnio przeczytanego pastelowego i cukierkowego "Kubusia Puchatka" i wybór stał się prosty, decyzja zapadła niemalże w przeciągu dwóch minut. Brudna, lepka i gorzka historia o uzależnieniu, które niczym zdradliwy wąż oplata powoli ciało swojej ofiary. Brutalnie szczera, bez cienia sentymentalizmu, ukazuje Berlin lat 70. jako ponure tło dla młodzieńczej destrukcji. To nie tylko książka - to przestroga, która zostaje w pamięci na długo. Pierwszy raz czytałem ją jako nieopierzony nastolatek i myślę, że wrócę do niej jeszcze wielokrotnie i tu ponownie - ku przestrodze.


#bookmeter #ksiazki #czytajzhejto

de212155-5c69-47a2-8656-04d5780e5ec2

Komentarze (11)

conradowl

Czytałem to chyba gdy miałem około 10 lat... Czyli 25 lat temu. Drugi raz nie sięgnąłem, osobiście dałbym raczej 7.

jang_mefju

@conradowl masz całkiem niezłą pamięć, że po 25 latach od przeczytania książki (której wtedy raczej nie rozumiałeś) umiesz dać jej jeszcze ocenę xD

conradowl

@jang_mefju raczej mam pamięć do oceny nadanej kiedyś, a akurat twarzy i imion nie zapamiętuje - za to bzdety już tak poza tym to co czytałem kiedyś mam zapisane w prywatnej tabeli i z tym rozumieniem to bym polemizował, bo w wieku 10 lat byłem po pogrzebach, domu dziecka, w rodzinie zastępczej i przykładowo "W pustyni i w puszczy" oraz inne lektury miałem przeczytane na długo przed ich omawianiem w szkołach. Według moich wyliczeń to licznik czytania to było około sto książek na rok przez większość dzieciństwa... Dlatego też raczej nie wracam do tytułów z tamtych czasów. Ale to już prywatne i osobiste podejście. Za to jak się pojawia coś co pamiętam, to skomentuję

Michumi

@jang_mefju byłem małym gnojem jak to czytałem. Poza zupełnie ogólnie zapamiętaną fabułą utkwiły mi jeszcze dwie rzeczy. Imię Detlef, które jak słyszę to do dziś mam okładkę książki przed oczyma oraz określenie 'kasztan', którym w liceum obarczyłem kolegę z klasy, który mianowany jest tak po dziś dzień.

tosiu

@jang_mefju ksiażka czytana przeze mnie w podstawówce. Do dziś żadne narkotyki mnie nie interesują... co innego alkohol

Michumi

@tosiu haha faktycznie coś w tym może być. Parę prób z mj ale chujowo wchodzi. Alko niestety aż nazbyt.

mikocjusz

@tosiu fascynuje mnie jak kultura propaguje nie zaliczanie alkoholu do narkotyków, czym niby to sie różni? Szkoda troche bo jest wiele innych narkotyków mniej szkodliwych i mnie uzależniających niż alko

tosiu

@mikocjusz niczym, po prostu nie zrozumiałeś żartu

Kaligula_Minus

@jang_mefju przeczytałam w gimnazjum i była to pierwsza książka o poważnych problemach społecznych. Potem juz popłynęłam tym nurtem - pamiętnik narkomanki, ksiazka o nastolatce, która zbuntowała się wychowaniu w środowisku świadków Jehowy, książki o niepełnosprawnościach. Wtedy sobie powiedziałam, że żadnych narkotyków i tak zostało. Jednocześnie chyba zrobiłam sobie kuku, bo jestem teraz wysoko wrażliwa, co pociąga za sobą konsekwencje dla psychiki

Mr.Mars

@jang_mefju Bardzo dobra książka.


Uważam, że każdy młody i stary człowiek powinien ją przeczytać.

tegie

@jang_mefju pisząc o książce, ciężko nie wspomnieć o filmie o tym samym tytule. Obejrzałem będąc w gimnazjum, przerażający i bardzo ponury obraz. Dla mnie wygrywa zdecydowanie z filmami typu „Requiem dla snu”, właśnie przez swoją surowość i szarość Berlina tamtych lat, niewiele bardziej pozbawioną koloru niż Polska początku lat 90., na które przypadało moje wczesne dzieciństwo. Ten obraz bardziej pasował do naszego podwórka niż amerykańskie scenerie.


Po książkę sięgnąłem już w liceum, gdy chciałem na niej oprzeć swoją prezentację maturalną (tematem było „co traci, a co zyskuje dzieło literackie jako przedmiot adaptacji filmowej”). Ostatecznie wybrałem inne tytuły, gdyż nauczycielka zwróciła uwagę na słowo „dzieło literackie” w temacie

Na pewno książka zawiera o wiele więcej detali, których nie ujęto w filmie (choćby sceny typu wymiana bielizny na kasę/heroinę), jest dosyć obrazowa i zapada w pamięć. Ma również trochę inną formę, bo pokazuje perspektywę nie tylko Christianne, ale również jej matki.

Jednak dla mnie „My, dzieci….” nie to przede wszystkim film. Bardzo wierny książce i bardzo dobrze zrealizowany.

Zaloguj się aby komentować