29 233,24 + 21,37 = 29 254,61
W sumie to pochwalę się, że udało mi się zrobić #papaton
Generalnie miałem 3 podejścia.
Za pierwszym jeszcze przed połową zaczęło mi brakować sił, a chwilę później złapało mnie kolano, więc odpuściłem.
Za drugim razem już po 5km zaczęło mnie cisnąć kolano, ale mówię sobie dam radę. Zrobiłem jeszcze kilka km i odpuściłem, bo już ledwo dawałem radę. Zrobiłem sobie wtedy z 2 miesiące przerwę, żeby mi odpoczęło, z nadzieją że będzie ok.
No i za 3 podejściem się udało. Choć nie bez ofiar. Ostatnie 3km już zrobiłem tak, że truchtałem i szedłem na zmianę, bo mi nogi nie dawały rady inaczej. Ale mówię sobie że jak teraz się nie uda, to już pewnie kolejnego podejścia nie zrobię. A więc pocisnąłem i się udało. Ale zakwasy to takie mnie dopadły potem, że jak poszedłem spać i lekko zgiąłem nogi, to potem miałem problem z ich wyprostowaniem, tak ciężko szło i tak cholernie bolało. Ale jak to zawsze z zakwasami, jak już rozchodziłem i rozruszałem, to nie było problemu. Aż do kolejnego spanka...
W każdym razie zrobiłem to i... nigdy więcej. Nie dlatego że ciężko (chociaż łatwo nie było), ale to cholernie nudne. I to pomimo tego że sobie podcast puściłem. Myślałem że kiedyś zrobię podejście do pełnego maratonu, ale jednak wolę krótsze, bardziej intensywne biegi. A najlepiej takie w terenie. Tutaj z racji długości ograniczyłem się jednak do w miarę płaskiego lasu.
Wpis dodany za pomocą https://hejto.sztafetastat.eu
#sztafeta #bieganie


