21 polskich grzechów głównych : Apolityczność (19/21)
"Apolityczność to nasza niechęć do praktycznej strony polityki. To nieumiejętność pogodzenia się z tym, że w ustroju, w którym żyjemy, niektóre sprawy da się załatwić tylko w sposób polityczny. Apolityczność wiąże się też z naiwnie przeidealizowanym wyobrażeniem o tym, jak polityka powinna wyglądać.
Nie znaczy to przy tym, że jesteśmy w Polsce wobec polityki neutralni, czy że rozgrywa się ona poza nami. Przeciwnie, w sferze emocjonalnej nasza polityka codzienna wrze i kipi. Lubimy pryncypialnie okopać się na liniach świętej Trzeciej albo Czwartej Rzeczypospolitej i potrafimy zrywać przyjaźnie dlatego, że ten czy ów znalazł się po przeciwnej stronie. Nie jest przecież w złym tonie zaproponować Polsce – jak kiedyś Grabaż na Facebooku –„podział, jak w dawnych Niemczech, na […] [dwa] polskie byty, podzielone murem i zasiekami i brakiem stosunków dyplomatycznych”. Niech nas jednak nie zwiodą werble tej walki. Nasz swojski dżihad nie oznacza bynajmniej, że umiemy w politykę i że polityczność lubimy. Jest dokładnie przeciwnie. Obłęd walki dwóch przeciwstawnych obozów jest tak rozdęty właśnie po to, żeby zamaskować, że prawdziwa i konstruktywna polityczność jest nam obca.
Przede wszystkim obraz polityka i całej politycznej profesji jest w naszych oczach niebywale zły. Polityka to do cna niemoralne zajęcie różnych śliskich person. „Co 21 godzin rodzi się polityk. Nie ryzykuj! Używaj prezerwatyw!”. Polityk to dla nas ktoś, kto myśli wyłącznie o tym, żeby się ustawić i nakraść, a przy okazji najeść i najeździć za nasze. „Ja im nie wierzę”, „oni są wszyscy tacy sami” – to standard polskiej postawy (a)politycznej, a deklaracja „nie interesuję się polityką” znaczy tak naprawdę: „nie mam z tym całym syfem nic wspólnego”. I paradoksalnie, choć wiadomo że na pierwszej randce najlepiej jest o polityce nie rozmawiać, to wulgarna tyrada o politykach w ogóle, jacy są chciwi, kłamliwi i nieskuteczni, da nam sto punktów szacunku w każdym polskim domu.
Źle lub wręcz katastrofalnie źle postrzegamy nie tylko zawodowych polityków. Źle widzimy jakiekolwiek zaangażowanie polityczne, nawet oddolne i amatorskie. Ktokolwiek kręci się – choćby społecznie i po godzinach – przy jakiejś inicjatywie politycznej, ten jest z założenia podejrzany. A nie daj Boże, gdy jest to jeszcze inicjatywa partyjna! Instytucja partii politycznej jest z definicji podejrzana, bo samym swoim istnieniem podważa marzenie o jedności narodowej. Nie lubimy partii politycznych, bo są one bolesnym przypomnieniem, że nie ma polityki bez stronniczości, że zdania są zawsze rozbieżne, a różnice interesów nieusuwalne. Przynależność do partii politycznej jest niemal obelgą, ciemnym i złowrogim tabu. Nie wiemy, co to właściwie znaczy i z czym to się je. „Zapisać się do partii” znaczy tyle, co „sprzedać się”. Być w partii politycznej – niezależnie jakiej – to być po złej stronie mocy."
#21polskichgrzechowglownych #polska #ksiazki
#owcacontent
