Cześć!
Dawno nie publikowałem nic pod #recenzjeperfum lecz niestety ostatnio miałem trochę mniej czasu, aby poświęcić na to hobby. Na początku roku - przy okazji podsumowania minionego 2024 - zostałem wyróżniony przez kolegę @Cris80 jako autor recenzji rozwijających tę naszą społeczność tutaj, choć skromnie mówiąc nie uważam, czy szczególnie zasłużenie, bo wiele opisów nie opublikowałem, sporo zalega mi niedokończonych w notatkach, a wielu które miałem w planach nawet nie zrealizowałem. Jednym z takich przykładów jest kolekcja od Ensar Oud, która pojawiła się przy okazji Black Friday 2024, lada moment i będziemy mieli Black Friday 2025, więc ewidentnie widać że trochę się przeciągnęło - no to przychodzę z małą rekompensatą.
O marce Ensar Oud na #perfumy na hejto chyba już każdy słyszał, a kto miał okazję coś testować był pod wrażeniem. Bardzo dobry odbiór, wzorowa jakość wyszukanych, bardzo rzadkich składników i nawet te kosmiczne ceny flakonów owiały markę legendą, ale czy faktycznie Ensar co dotknie to zamienia w złoto?
Pink Papua 2024
Po wstępnym teście nadgarstkowym ten zapach najbardziej mnie zaciekawił - fajny, mocny indolowy charakter, wręcz fekalny, jak piżmo w Musc Gardenia, a może i nawet bardziej fizjologiczny - jednak z czasem traci tę moc i mam wrażenie, że zaczyna brakować mu głębi. Sama kompozycja też niewiele się zmienia z czasem, jedynie wygładza i staje kwiatowo-kremowa za sprawą lotosu, może to kwestia, że świeża kreacja i flaszka i dopiero się zmaceruje?
Początkowo pomyślałem, że mógłbym mieć flakon takiego zapachu, ale po globalu następnego dnia zmieniłem zdanie xD Za tę cenę mam jednak większe wymagania, a po powtórnym teście po jakimś czasie zadania nie zmieniłem.
Oud Monsieur 2024
W otwarciu soczysty, cierpki i zielony cytrus (bergamotka) z kwiatami, ciężko mi wyłapać jakie dokładnie, bo pewnie jest ich więcej, ale szczególnie wybija się champaka podobna do tej z ALD Champa Attar, słodkawa, trochę jaśminowa, ale dziwnie gumowa. Ta cytrusowo-kwiatowa mieszanka przyprawiona została jeszcze pieprzem i całość przywołuje warzywne skojarzenia - nie podoba mi się to.
Po jakimś czasie wchodzi irys, początkowo jest gęsty i soczysty ale szybko transformuje się w pudrową formę nadając lekkiego retro charakteru - warto tu wspomnieć, że z irysem jak Iris Ghalia bym go absolutnie nie porównał, lecz przypomina mi ten składniki pokazany w Areej Le Dore Al Majmua.
W bazie wyczuwam ciepłą i słodkawą szarą ambrę otoczoną lekkim dymkiem. Jak na EO przystało musi być oud, który zwieńcza kompozycje; jaki dokładnie gatunek, region pochodzenia - nie będę zgadywał - ale pachnie pikantnie drzewnie-przyprawowo; myślę, że podbija jeszcze świeży i zielony charakter tej kompozycji, ale jest też trochę dymny.
Kompozycja na pewno bogatsza niż Pink Papua, opis wskazuje, że może być ciekawie, lecz mi coś po prostu tu nie gra i nie czuję się w nim dobrze. Parametry jak na EO słabe.
Musk Yusuf 2024
Głównym bohaterem jest tutaj goździk (przyprawa), wyraźnie korzenna, bardzo pikantna z dobrze wyczuwalną goryczą. Jest obecna z większą bądź mniejszą intensywnością przez niemal cały czas trwania zapachu, a mnie po prostu drażni; najgorsza jest faza kiedy goździk łączy się z piżmem, wyraźnie animalnym, które jeszcze bardziej potęguje wstręt - choć takie piżmo ogólnie mówiąc, akurat lubię - ale nie tutaj.
W późniejszej fazie sytuacje trochę ratuje podobieństwo do Oud Yusuf 2024 z charakterystyczną dla Yusufa brzoskwinią, ale to też nie jest mój ulubiony zapach, ta nowa wersja OY rzecz jasna, a wręcz jeden z gorszych EO poznanych w ubiegłym roku i ogromne rozczarowanie, bo stara wersja jest wybitna, a więc ciężko mi znaleźć jakiś pozytyw w Musk Yusuf, bo nawet parametry ma jeszcze gorsze niż wcześniej testowany Monsieur Oud.
Odważę się powiedzieć, że zaraz za Rumi to najbardziej nieprzyjemny - moim zdaniem oczywiście - zapach marki.
Habana Ambar
Zapach się nieco zmienił od pierwszego testu, szczególnie mówię tutaj o otwarciu, w którym za pierwszym razem czułem przeszywającą nozdrza woń chrzanu, który nie ukrywam, że nadal jest obecny, ale już nie tak intensywnie, wygładził się i szybciej znika. W to miejsce pokazał się iglak - jałowiec, nie przepadam za nim, więc szybko go wyczułem - który nadaje świeżego, zielonego i leśnego charakteru; a jego jagody wzbogacają kompozycję o gorzki i cierpki owocowy akord. Mimo wszystko jałowiec nie jest tak irytujący, jak go zwykle odbieram.
Czuć też suchą trochę jakby przykurzoną korę drzewną, coś jak ściółka właśnie z kory w ogrodzie. Tytułowa ambra - podobna od tej z serii Jamaican Ambergris - wprowadza nieco ciepłej słodyczy, ale i świeżej morskiej bryzy, która w połączeniu z iglakiem, z drugiej strony daje efekt chłodnego górskiego powietrza i pachnie to bardzo ciekawie.
Tytoń pełni tutaj rolę dopełniającą kompozycję jest nieco mroczny, suchy i wytrawny; jakby aromatyzowany delikatnie słodkawą wanilią.
Z perspektywy czasu i tego co ostatnio od EO poznałem, to nie jest zły zapach - ba wypada lepiej niż wspomniane wyżej kompozycje po reedycji - a podejrzewam, że maceracja zadziała jeszcze na jego korzyść.
Kinam Cologne
Kompozycja niedostępna w regularnej sprzedaży, jedynie jako gift przy zamówieniu na kwotę powyżej 2000$.
Ciekawe otwarcie ze świeżym i słodkim zielonym jabłkiem oraz przyprawami, które kojarzy mi się z Loewe 7. Po chwili dołącza jeszcze ostry goździk - za którym jak możecie się domyśleć z wcześniejszych opisów, nie przepadam - aczkolwiek całkiem szybko ucieka i jakoś istotnie mi nie przeszkadza. Kompozycję opanowuje zielona i przeszywająco świeża woń rozmarynu, który w połączeniu z delikatnie owocowym i drzewnym oudem z Kambodży ewidentnie przypomina ensarowe Cambodi Cologne, co więcej pojawia się też sucha i nieco stęchła wetyweria, a w bazie wspomnianego Cambodi Cologne także jest akord starego i zakurzonego drewna, mimo tego w obu przypadkach zapachy pozostają świeże, natomiast mam wrażenie, że Kinam czegoś brakuje, staje się jakby nijaki.
Ensar Oud szturmem podbił moją kolekcję w ubiegłym roku, stał się ulubioną marką i najliczniejszą w mojej kolekcji, dokładnie nie wiem ile, choć myślę poznałem już ~100 zapachów Ensara, większość oceniam pozytywnie, niektóre okazały się tak dobre, że cena zeszła na dalszy plan i nie żałuję zakupu; trafiały się też takie, które totalnie nie trafiły w mój gust, ale jednak uważam, że miały coś w sobie, natomiast te wyżej opisane - mówiąc w dużym skrócie - no tego jednak po prostu nie mają. Mimo składników wyróżniających się jakością na tle konkurencji, odczuwam jakby to nie było już to samo, zatem czy Ensar poszedł śladem innych marek i też przycina na jakości, czy po prostu najlepsze zapachy poznałem na początku przygody, a teraz znaleźć jeszcze lepszą jakość graniczy już z cudem? - trudno powiedzieć i nie da się ukryć, że mój entuzjazm na poznawanie nowości EO osłabł, ale mimo wszystko nadal jestem ciekawy co wychodzi i chętnie poznam jeśli nadarzy się okazja.
Podsumowując jeszcze wyżej opisane kompozycje najlepiej oceniam Habana Ambar oraz Kinam Cologne, choć na flakon żadnego z nich się nie zdecyduję, bo mam już coś w jakimś stopniu w podobnym klimacie.