#tegodniawmetalu

4
64

16 lipca 1991 roku ukazał się debiutancki krążek deathmetalowego komanda z USA Immolation zatytułowany Dawn of Possession. Album ten to dzisiaj żelazna klasyka gatunku, który zawierał już zdecydowaną większość elementów, z jakimi kojarzony jest ten zespół. Mamy tu więc ciężkie riffy grane na niskostrojonych gitarach, które nierzadko przełamywane są sprzężeniami mogącymi nasuwać skojarzenia nawet ze sludge metalem. Growle Rossa Dolana, który czerpał nieco ze spuścizny Davida Vincenta z Morbid Angel, są stosunkowo "czytelne", połamane solówki Roba Vigny czy wreszcie zwarte, mroczne brzmienie to kolejne istotne elementy w omawianej układance. Jeśli do tego dodamy różnorodne kompozycje, to w rezultacie dostajemy mocarną pozycję, która wciąga swoim mrocznym, oślizgłym klimatem. Co ciekawe, album początkowo przeszedł nieco bez echa, a swój status grupa wykrystalizowała dopiero w momencie, gdy skończyła się faza na metal śmierci. Immolation zaś miał niebagatelny wpływ na jego odrodzenie.


https://www.youtube.com/watch?v=FrUqZhMHYAM


#muzyka #metal #deathmetal #tegodniawmetalu

Zaloguj się aby komentować

12 lipca 1984 roku nakładem wytwórni SPV ukazał się drugi studyjny album niemieckiego zespołu grającego thrash metal Destruction zatytułowany Eternal Devastation. W porównaniu do debiutu zatytułowanego Infernal Overkill zawiera on kompozycje bardziej złożone I rozbudowane, mniej zanurzone w speed metalu. Nadal mamy jednak te zakręcone riffy wychodzące spod palców Mike'a Sifringera, które staną się znakiem rozpoznawczym Destruction, a dzięki brzmieniu uwypuklającemu gitary brzmieniu możemy tym bardziej docenić takie cymesy jak Life Without Sense, Curse the Gods czy Confused Mind.

Razem ze wspomnianym debiutem Eternal Devastation to klasyki teutońskiego thrashu, które wywarły wpływ na wiele kapel black metalowych.


https://youtu.be/hf-2HbZi3gU


#muzyka #metal #thrashmetal #tegodniawmetalu

Zaloguj się aby komentować

12 lipiec 1994. Pochodząca z Finlandii death metalowa załoga Amorphis wydaje swój drugi album zatytułowany Tales From The Thousand Lakes. Przyniósł on spore zmiany w twórczości ansamblu, wytyczając nową ścieżkę, którą muzycy będą dalej podążać. Zamiast standardowego wyziewu utrzymane w stylistyce death metalowej otrzymaliśmy kompozycje inspirowane nieco Paradise Lost z okresu Gothic - mamy więc tu sporo melodyjnych zagrywek, bardziej chwytliwe partie solowe i klawiszowe pasaże nowego członka zespołu Kaspera Martensona. Jednak nie jest to też zrzynka ze wspomnianego zespołu Nicka Holmesa. Zainkorporowano bowiem do utworów elementy fińskiego folkloru, co w połączeniu z lirykami inspirowanymi tamtejszym narodowym eposem „Kalevala” skutecznie kreował ten specyficzny skandynawski klimat. Warte odnotowania są także pojawiające się w kilku kompozycjach czyste, zaciągające partie wokalne Ville Toumiego.

Tym samym drugi studyjny album Amorphis stał się pozycją ważną dla melodyjnego odłamu death metalu, stając się ważnym także dla samej fińskiej sceny metalowej.


https://www.youtube.com/watch?v=d8o3oAt9Db8


#metal #deathmetal #tegodniawmetalu #muzyka

Zaloguj się aby komentować

8 lipca 1997 roku ukazał się drugi album norweskiej grupy black metalowej Emperor zatytułowany Anthems to the Welkin at Dusk. Sytuacja po wydaniu debiutanckiego albumu nie była zbyt ciekawa - gitarzysta Tomas ‘Samoth’ Haugen trafił do więzienia na 16 miesięcy za współudział w podpaleniu drewnianego, zabytkowego kościoła w gminie Vindafjord, basista Terje Vik Schei, występujący pod pseudonimem ‘Tchort’, garował za włamanie, napaść fizyczną i profanację, a perkusista Bård ‘Faust’ Eithun z kolei poszedł siedzieć na 14 lat za zamordowanie w Lillehammer napastującego go mężczyzny. Jedyny pozostały lider kapeli Ihsahn rozpoczął samotnie komponować nowy materiał. Po pewnym czasie pomógł warunkowo zwolniony z więzienia Samoth.

Omawiana płyta poszerzała łamy gatunkowe black metalu I uważana jest za ścisłą czołówkę, jeśli chodzi o jego symfoniczny podgatunek. Kompozycje są złożone i sporo w nich przeróżnych smaczków i awangardowych motywów. Gitarowe zagrywki współgrają z kunsztownymi symfoniczymi wstawkami, klawiszowymi melodiami i różnorodnymi wokalizami Ihsahna. Nie jest to łatwo przyswajalne wydawnictwo, sam za pierwszym razem się od niego odbiłem, jednak teraz nie mogę odmówić niesłychanego zmysłu aranżacyjnego i uważam za jeden z najlepszych albumów w historii black metalu.


https://youtu.be/4FYwz2-_G_4


#muzyka #blackmetal #emperor #tegodniawmetalu #metal

Zaloguj się aby komentować

5 lipca 1995 roku ukazał się drugi album death metalowego komanda z Polski Vader zatytułowany De Profundis. Była to płyta, która znacznie przyczyniła się do zwiększenia renomy ekipy Piotra Wiwczarka, a zdaniem wielu to także najlepsza pozycja w jego dorobku. Nic dziwnego, bo Vader na De Proundis zaproponował porywający death metal, pełen ostrych rifów i niesamowitych partii perkusyjnych Docenta. Niemal każdy utwór to pocisk śmiertelnego rażenia, szczególnie warto wyróżnić niespełna dwuminutowy An Act of Darkness, który po prostu urywa głowy natężeniem agresji.


https://youtu.be/NWUnuo8D0sE


#metal #muzyka #deathmetal #tegodniawmetalu #dobreipolskie

Zaloguj się aby komentować

5 lipce 1988 roku amerykańska grupa thrash metalowa Slayer wypuściła swój czwarty album studyjny zatytułowany South of Heaven. Poprzedni album, Reign in Blood, został określonyny przez redakcję magazynu Kerrang! Najcięższym brzmieniem wszech czasów. Muzycy zdawali sobie sprawę zatem, że szybciej i agresywniej już nie dadzą rady zagrać, więc postanowili zwolnić. Muzyka, za którą w większości odpowiada nieżyjący już Jeff Hannemann, nie jest już tak bezpośrednia i agresywna, więcej tu średnich temp i niepokojących klimatycznych zagrywek. Są tu co prawda szybkie strzały jak Ghosts of War czy opowiadający o aborcji Silent Scream, jednak większość albumu to kompozycje utrzymane w nieco wolniejszych tempach. Mamy tu zatem niesamowicie klimatyczny utwór tytułowy, czy opisujący okrucieństwa wojny Mandatory Suicide, czy świetnie rozkręcający się Behind The Crooked Cross. W ostatnim kawałku Spill the Blood pojawia się nawet gitara akustyczna, co było pewnie szokiem dla wielu fanów tego zespołu. Zaskoczeniem nie była za to gra Dave'a Lombardo - to on błyszczy w mojej opinii najbardziej, jego gra perkusyjna jest naładowana smaczkami i finezyjna.


Nie jestem wielkim fanem tego albumu, kilka kompozycji zupełnie mi nie pasuje, jak nudne Cleanse the Soul, za którym sam gitarzysta Kerry King nie przepada, czy niemrawo odegrany cover Dissident Agressor grupy Judas Priest. Jednak koniec końców South of Heaven okazał się kolejnym mocnym wydawnictwem w dyskografii grupy.


https://www.youtube.com/watch?v=74nTzbgDGWM


#muzyka #metal #thrashmetal #slayer #tegodniawmetalu

pan_muj

Opinie ekspertów są podzielone, dla mnie to najlepsza ich płyta. Perkusja gra szatańsko, daję osiem gwiazdek.

Samhainn

Dla mnie to też najlepsza ich płyta. Świetnie napisane kompozycje, które są czymś więcej niż jazdą na złamanie karku.

KLH

Ciekawa sprawa. Czytałem tytuły utworów i automatycznie oraz natychmiastowo przy każdym słyszałem je w głowie. Hanneman to brzmienie Slayera. Zamiast Kinga mógłby tam komponować ktokolwiek i nie byłoby wielkiej różnicy.

wstreczyciel

@schweppess Zanim poznałem "Reign in blood" to ze sto razy przesłuchałem "Diabolus in musica". Mam spaczoną perspektywę i uważam, że Slayer z lat 90-tych grał lepiej niż Slayer z lat 80-tych.

Zaloguj się aby komentować

2 lipca 1984 roku ukazał się drugi album heavy metalowego bandu z USA Cirith Ungol zatytułowany King of the Dead. Ozdobiony świetnym obrazem autorstwa Michaela Whelana zatytułowanym jak płyta (nie wiem, czy @Mortadelajestkluczem go nie wrzucał kiedyś tutaj) był kolejnym świetnym przykładem na to, jak rok 1984 był świetnym rokiem dla heavy metalu. Pozycja ta zawierała znakomicie odegrane heavy niekiedy wchodzący w komitywę z doom metalem i hard rockiem. To kopalnia hitów takich jak otwierający Atom Smasher, obleczony w świetne partie gitar Master of the Pit, niezwykle energetyczny Death of the Sun czy nawet świetnie spełniający się jako intro do następnej kompozycji tytułowej cover Toccata in Dm Bacha. No właśnie, obok bardziej przystępnych hitów są tu ścinające z nóg wolniejsze kompozycje jak Finger of Scorn. Produkcja, choć rachityczna nieco, ma swój urok, tym bardziej, że bardzo ładnie wyeksponowany jest bas.


Polecam zarówno ten album, jak i resztę dyskografii, dodam, że grupa ta wróciła z albumem Forever Black w 2020, na który również warto w moim odczuciu rzucić uchem.


https://www.youtube.com/watch?v=lXad-fBSncE


#metal #heavymetal #muzyka #tegodniawmetalu

Zaloguj się aby komentować

2 lipca 1984 roku ukazał się drugi album heavymetalowej grupy Dio zatytułowany The Last in Line. Zespół ten nie spoczął na laurach po wydaniu znakomitego debiutu o tytule Holy Diver i szybko zabrał się za rejestrowanie jego następcy. Ten nie jest jakąś rewolucją, zawiera za to świetnie odegrany heavy metal z rewelacyjnymi partiami wokalnymi Dio. Mamy tu zarówno rozpędzone killery jak otwierający We Rock czy I Speed at Night, jak i utwory wolniejsze i posępniejsze jak hipnotyzujący Egypt (The Chains are on). Album kipi od świetnych riffów i melodii, które co i rusz opanowują głowę słuchacza.


Krążek ten był dużym sukcesem komercyjnym, sprzedając się w ilości 500 tysięcy sztuk w ciągu kwartału. Ucementował on również Ronniego Jamesa Dio jako jedną z heavy metalowych osobistości.


https://www.youtube.com/watch?v=KT5AvKlPWA0


#muzyka #metal #heavymetal #tegodniawmetalu

Zaloguj się aby komentować

I coś z black metalu, albowiem 1 lipca 1992 roku francuska wytwórnia płytowa Osmose wydała debiutancki album norweskiej grupy Immortal zatytułowany Diabolical Fullmoon Mysticism. Płyta zawiera ortodoksyjny black metal, bez zbędnych udziwnień i skomplikowanych aranżacji. Dostajemy zatem mocarną porcję złowieszczych riffów, dzikie partie wokalne i świetne partie perkusyjne Gerharda "Armagedda" Herfindala. Black metal proponowany przez Olve "Abbath" Eikemo to black metal brudny, szorstki, a przy tym wyzierający takim chłodnym klimatem. Słyszalny jest tu ten unikatowy styl Demonaza, który zostanie rozwinięty na następnych albumach. Takie kawałki jak The Call of the Wintermoon, Blacker Than Darkness czy wieńczący płytę epicki A Perfect Vision of the Rising Northland to esensja black metalu.


https://www.youtube.com/watch?v=-VBdAY8eA9w


#muzyka #metal #blackmetal #tegodniawmetalu

dziki

Jeden z najlepszych teledysków w historii black metalu xD

Pouek

@schweppess czeej, czyli to było grane i kręcone na poważnie? O.o

Zaloguj się aby komentować

Wątek trochę bardziej rozbudowany, bowiem 1 lipca - odpowiednio 1987 i 1990 - ukazały się albumy deathmetalowej formacji Napalm Death zatytułowane Scum i Harmony Corruption. Ten pierwszy to debiut grupy, który miał niesamowity wpływ na powstanie gatunku zwanego grindcore. Grupa nie bawiła się w wymyślne aranżacje, zmiany temp - tylko po prostu napierdalała. Perkusistę Micka Harrisa uważa się wszak za praojca perkusyjnych blastów, a jego furiackie partie grane w ekstremalnie szybkich tempach to jeden z największych atutów albumu. Ponadto warto wymienić też wszechobecną żywiołowość i bezpośredniość bijącą z tego nagrania, co jest zasługą kawałków, które są szybkie i krótkie.


Druga wspomniana pozycja, Harmony Corruption, to jedna z moich ulubionych płyt w kategorii death metalu. Dużo mniej tu grindu z początków grupy, natomiast zdecydowanie więcej tu "śmierć metalu". Same utwory stały się bardziej rozbudowane, mniej chaotyczne i przemyślane. Nie zmieniło się natomiast to, że są one niesamowicie energetyczne i zmuszają do maniakalnego machania głową. Co jeden numer to konkretny strzał w pysk - Suffer the Children, Unfit Earth z gościnnymi występami gardłowych z Deicide i Obituary, Inner Incineration, Mindsnare czy Circle Of Hypocrisy. Rewelacyjne, walcowate wokale Barneya, fenomenalna praca perkusji Harrisa, wreszcie rewelacyjne riffy gitarowe - to wszystko w rezultacie daje zabójczą mieszankę urywającą głowy.


https://www.youtube.com/watch?v=GAp672qToXY


https://www.youtube.com/watch?v=VzmXQY0l5Xs&t=131s


#muzyka #metal #deathmetal #grindcore #tegodniawmetalu

Zaloguj się aby komentować

1 lipca 1983 roku ukazał się drugi album heavymetalowej grupy Manowar zatytułowany Into Glory Ride. Wydany został on przez wytwórnię Megaforce, z którą muzycy zespołu podpisali kontrakt własną krwią. Niebagatelne znaczenie miała też zmiana na stanowisku perkusisty - zamiast Hamzika miejsce to zajął potężny Scott Columbus. I piszę to poważnie - Scott musiał grać na bębnach ze stali nierdzewnej (które ochrzczone zostały jako Drums of Doom), ponieważ te standardowe rozpadały się pod wpływem jego uderzeń.


Jego bębnienie miało spory wpływ na wygląd zamieszczonych na omawianym albumie kompozycji. W porównaniu do niedawno omawaniego przeze mnie debiutu, utwory są cięższe, posępne, a surowe brzmienie tylko podkręcało monumentalną aurę wyzierającą z Into Glory Ride. Choć otwierający go Warlord jest wyjątkiem - to jeszcze standardowy, dość żwawy utwór. Natomiast potem zaczyna się jazda - Secret of Steel to kompozycja osadzona na świetnym, rozedrganym riffie zachwycająca znakomitymi wokalami Erica Adamsa. Dalej także same rarytasy - Gloves of Metal ze znakomitym riffem z flażoletami, Gates of Valhalla z cudowną solówką Rossa the Bossa, odjechane i zimne Hatred, wreszcie epickie ciosy na pozerów w postaci Revelation (Death's Angel) i rozbudowane March for Revenge (By the Soldiers of Death) z powalającą, rozbudowaną solówką gitarową.


Tak oto powstała jedna z najlepszych pozycji w dyskografii grupy, która miała spory wpływ na powstanie epickiego odłamu heavy metalu oraz położyła podwaliny pod viking metal, który ostatecznie stworzył pewien szwedzki muzyk.


https://www.youtube.com/watch?v=A64jGl84s34


#muzyka #metal #heavymetal #vikingmetal #tegodniawmetalu #manowar

Zaloguj się aby komentować

29 czerwca 1992 roku ukazał się czwarty w dorobku powermetalowej formacji z Niemiec Blind Guardian album studyjny o tytule Somewhere Far Beyond. Jest to album uważany przez wielu za najlepszy i najważniejszy w historii grupy - to tuż bowiem wykształciła ona swój charakterystyczny styl. Już pierwsze dwie kompozycje, Time What is Time oraz Journey Through the Dark to wręcz żelazne klasyki ansamblu, w których szybkie, drapieżne gitary koegzystują z melodyjniejszymi partiami gitarowymi, dając rewelacyjny rezultat. W przeciwieństwie do poprzednich pozycji, więcej tu miejsca na złapanie oddechu między metalowym graniem. Mamy tu więc klawiszową miniaturkę Black Chamber, odegrany na dudach The Piper's Calling czy wreszcie najbardziej kultową kompozycję w dorobku muzyków, The Bard's Song - In The Forest. Ta ostatnia kompozycja to niesamowicie poruszający utwór, który na koncertach jest śpiewany przez zgromadzonych fanów, a której piękna nie sposób opisać słowami.


Jednak Somewhere Far Beyond to także niesamowite wokale Hansiego, genialne refreny, znakomite melodie czy bardzo dobre solówki. To topka płyt powermetalowych i nie ma to tamto.


https://www.youtube.com/watch?v=n63UbX5kzAc


#muzyka #metal #powermetal #blindguardian #tegodniawmetalu

Zaloguj się aby komentować

29 czerwca 1991 roku ukazał się szósta płyta szwedzkiego zespołu metalowego Bathory zatytułowana Twilight of the Gods. Płyta ta była kontynuacją epickiego stylu, jaki wykiełkował na znakomitym poprzednim albumie Hammerheart i dla mnie to najbardziej epicka, jaka wyszła spod paluchów lidera grupy, pana Forsberga. Niektórzy uważają, że to wydawnictwo jest słabsze niż poprzednie, ja natomiast kompletnie się z nimi nie mogę zgodzić. Przede wszystkim w moim odczuciu jest to album naładowany emocjami, który wywołuje ciarki na plecach. Kompozycje utrzymane są zazwyczaj w wolniejszych tempach i opierają się na "symbiozie" partii gitar elektrycznych i akustycznych, nad którymi góruje czysty wokal Quorthona. Daje to w rezultacie niesamowicie hipnotyzujący efekt jak dla przykładu w utworze tytułowym czy Bond of Blood. Warto tu jeszcze wspomnieć o utworze Hammerheart, opartym na melodii zaczerpniętej z Planet Gustava Holsta. To niesamowity, poruszający hymn, który lider Bathory zadedykował wikińskim bogom i ludziom.


https://www.youtube.com/watch?v=AjZsGpTXb9U


#metal #muzyka #blackmetal #bathory #tegodniawmetalu

dziki

Może i moja ulubiona płyta Bathory to Blood On Ice, ale TOTG ma stale miejsce w moim sercu.

Zaloguj się aby komentować

23 czerwca nakładem wytwórni Earache Records ukazał czwarty album death metalowej grupy Napalm Death zatytułowany Utopia Banished. Płyta ta to znakomita mikstura grindu, którego jest tu więcej niż na poprzednim Harmony Corruption i death metalu, która niszczy, tłamsi, miażdży i dewastuje. Pomijając intro, od pierwszych dźwięków I Abstain dostajemy proste, często bez litości zmuszające do headbandingu riffy gitarowe, intensywną i gęstą pracę perkusyjną Danny'ego Herrery oraz zionące brutalnością charkoczące wokalizy Barneya. To tu też po raz pierwszy pojawiają się dzikie wrzaski, z którymi obecnie jest on kojarzony.


Zdecydowanie jedna z najlepszych pozycji w bogatej dyskografii grupy.


https://youtu.be/zozOCqDGyBg


#metal #muzyka #deathmetal #napalmdeath #tegodniawmetalu

Zaloguj się aby komentować

30 lat kończy dziś także inne wybitne wydawnictwo w kategorii death metalu. Nakładem wytwórni Earache Reords ukazał się bowiem trzeci album amerykańskiego Morbid Angel zatytułowany Covenant. Jest on rewelacyjną, znakomitą, cudowną kontynuacją tego, co ekipa Treya Azagthotha zapoczątkowała na Altars of Madness. W uszy rzuca się na samym początku rewelacyjne brzmienie materiału - materiał brzmi soczyście i klarownie, w czym zasługa pana Fleminga Rasmussena, którego niektórzy mogą kojarzyć ze współpracy z Metalliką przy ...And Justice for All. Natomiast sama muzyka... aaach. Od pierwszych dźwięków otwierającego Rapture dostajemy na twarz niesamowitymi petardami, naszpikowanymi przeróżnymi smaczkami i ciekawymi aranżacjami. Trey jak to Trey ponownie dostarczył niesamowite riffy i jeszcze bardziej odjechane partie solowe, które mogłyby stanowić muzyczne tło do scen z przywołaniami demonów z odmętów piekieł. Pete Sandoval, który w salach prób ćwiczył do omdlenia, co i rusz rozkłada na łopatki tym jak gra. Te szybkie blasty, te przejścia na podwójne stopy - no po prostu brak mi słów, by opisać, jak on tu gra. Zaś charczenie Davida Vincenta idealnie wpasowuje się w ramy takich zabójczych kompozycji jak Vengeance is Mine, szalonego Angel of Disease, przy którym nie idzie nie machać głową czy majestatycznego, wieńczącego całość God of Emptiness. Do tego dodajmy teksty, które nie są typowym satanistycznym bełkotem, a intrygującymi lirykami czerpiącymi choćby z mitologii sumeryjskiej czy nietzscheańskiej filozofii.


Covenant to mój ulubiony album Morbidów, nawet okładka przedstawiająca po prawej stronie „Księgę ceremonialnej magii” Arthura Edwarda Waite’a, a po lewej reprodukcję rzekomego paktu z Diabłem Urbaina Grandiera jest według mnie mistrzowska.


https://www.youtube.com/watch?v=M0kjr1xesZ8


#muzyka #deathmetal #metal #morbidangel #tegodniawmetalu

KLH

Niektórzy mogą kojarzyć Rasmussena również ze współpracy z Metalliką przy Ride The Lightning i Master of Puppets

schweppess

Nie mówię, że nie, natomiast najgłośniej było o nim przy And Justice for All z wiadomych względów

Zaloguj się aby komentować

22 czerwca 1993 roku wytwórnia Relativity Records wydała piąty album studyjny amerykańskiej grupy death metalowej Death zatytułowany Individual Thought Patterns. Prócz rzecz jasna zdecydowanego lidera grupy Chucka Schuldinera swoje partie nagrali Gene Hoglan (perkusja), mistrz basu Steve DiGiorgio oraz znany ze współpracy z Kingiem Diamondem Andy LaRocque (który dla mnie swoją drogą nie jest tak znany metalowcom jak powinien być). No i odpowiedzcie sobie sami, czy taki skład miał prawo nagrać coś słabego? No pewnie, że nie. Death na tym albumie dalej rozwijał formułę swojej muzyki, oddalając się od death metalu w stronę bardziej progresywnych dźwięków. Kompozycje są połamane, pełne zmian tempa i znakomitych riffów i cudownych partii solowych. Andy nie odstaje od Chucka pod tym względem, a jego solówka w takim choćby moim ulubionym numerze Trapped in a Corner to coś, co przy każdym odsłuchu powoduje opad szczęki. Sekcja rytmiczna także nie odstaje - wyeksponowany do przodu bas DiGiorgio zachwyca swoimi wycieczkami, zaś Hoglan pokazuje, że także potrafi pokombinować za grami, ale też gdy trzeba, dewastuje swoimi salwami na centralach. Do tego standardowo w przypadku pana Schuldinera dostajemy ciekawe i dobrze napisane teksty zawierające jego przemyślenia na temat ludzkiej natury.


Sporo tu średnich temp i melodyjnych partii, przez co niektórzy kręcili nosem, że to już nie ten Death i w ogóle jakoś tak za ładnie się zrobiło. Dla mnie to jedno z ulubionych wydawnictw grupy, zwalające z nóg pod kątem instrumentalnym. Polecam sobie np. posłuchać i poanalizować grę basu albo jakie riffy są grane w tle podczas solówek.


https://www.youtube.com/watch?v=XlcApCaBvJM


#muzyka #deathmetal #death #tegodniawmetalu#metal

Zaloguj się aby komentować

19 czerwca 1989 roku ukazał się czwarty studyjny album niemieckiej grupy thrash metalowej z Essen Kreator, wymownie zatytułowany Extreme Aggression. Płyta ta jest jedną z najlepszych w dorobku ekipy Mile'a Petrozzy i miała spory wpływ na to, że band stał się czołowym przedstawicielem europejskiej sceny thrash metalowej. Początkowo album był nagrywany w ojczystym kraju muzyków, jednak z powodu ostrego konfliktu lidera z drugim gitarzystą Jörgiem „Tritze” Trzebiatowskim przeniesiono prace do Los Angeles. Muzycy przyznawali potem w wywiadach, że decyzja ta miała spory wpływ na ostateczny kształt Extreme Aggression.


Sam album w porównaniu do poprzedniego Terrible Certainty, jest mniej techniczny i złożony, natomiast jest też bardziej brutalny. Kompozycje wręcz ociekają agresją i gniewem, a bezpośrednie w swojej budowie riffy gitarowe i agresywne wokalizy Petrozzy potęgowały łomot, jaki słuchaczowi spuszczały takie petardy jak utwór tytułowy, Don't Trust, Fatal Energy czy Betrayer. Z warstwą muzyczną bardzo dobrze korespondowały liryki utworów, skupiające się wokół spraw społecznych.


Czwarty album w dorobku zespołu Kreator spotkał się z bardzo dobrym przyjęciem ze strony krytyków i jest najlepiej sprzedającym się krążkiem w historii niemieckiej formacji.


https://www.youtube.com/watch?v=hWPXcTR2NiM


#muzyka #metal #thrashmetal #kreator #tegodniawmetalu

Zaloguj się aby komentować

14 czerwca 1983 roku na rynku ukazała się jedna z najlepszych płyt metalowych rodem z Kanady. Mowa o debiutanckim albumie heavy metalowej grupy Exciter zatytułowanym Heavy Metal Maniac. Muzyka zawarta na nim to elementarz speed metalu i jedno z najważniejszych nagrań w tej stylistyce. Metal proponowany przez Kanadyjczyków był szybki, brutalny i agresywny, a brudne brzmienie tylko potęgowało brutalność wybierającą co i rusz z tej płyty. Zwarte i strzały na mazak jak Stand up and Fight, Cry of the Banshee czy Under Attack nie brały jeńców i wręcz rozszarpywały słuchacza. Tytułowy kawałek ze świetnym refrenem to wręcz kompozycja już kultowa, będąca do dnia dzisiejszego jedną z wizytówek heavy metalu. Ale zespół potrafił nie tylko pędzić przed siebie na złamanie karku, umiał też ze świetnym skutkiem kombinować i kreować niepokojacy klimat jak w Black Witch. Albo zagrać wolno i posepnie w Iron Dogs. Dodajmy do tego wspomniane już szorstkie brzmienie i zadziorną wokalizy perkusisty Dana Beehlera i w efekcie dostaliśmy album-monument.

Jeśli ktoś nie słyszał, to gorąco polecam sprawdzić. Nic a nic się to wydawnictwo nie zestarzało, wręcz przeciwnie, do tej pory ujmuje swoją witalnością i tnie jak żyleta. Kiedyś natknąłem się na określenie, że to "motorhead na sterydach" i coś faktycznie w tym jest.


https://youtu.be/fsqKIg0nXQQ


#muzyka #metal #speedmetal #tegodniawmetalu

Zaloguj się aby komentować

12 czerwca 1988 roku nakładem wytwórni muzycznej Vinyl Solution ukazał się debiutancki album brytyjskiej grupy death metalowej Bolt Thrower **In Battle There Is No Law. **Zawiera ona 28 minut surowego, obskurnego metalu, który śmiało mógłby obrazować jakąś produkcję przedstawiającą świat po nuklearnej apokalipsie. Słychać tu jeszcze punkowe naleciałości, zwłaszcza gdy zespół gra w szybkim tempach, jednak powoli krystalizuje się tu styl, jaki wkrótce stanie się charakterystyczny dla zespołu. Album do dziś broni się, choć nie da się ukryć, że w porównaniu z resztą dyskografii wypada nieco gorzej.


https://youtu.be/AzhoURAKoMA


#muzyka #deathmetal #boltthrower #tegodniawmetalu

12 czerwca 1985 roku ukazał się debiutancki album thrash metalowej ekipy Megadeth zatytułowany **Killing is My Business... And Business is Good! **Wkurzony wyrzuceniem z Metalliki Dave Mustaine chciał za wszelką cenę dokopać byłym kumplom z zespołu i powołał do życia Megadeth. Początki kariery nie były jednak łatwe - sam lider zespołu był przez pewien czas bezdomny, wytwórnia zaoferowała na nagrania kwotę raptem 8000 dolarów, a jakby tego było mało, członkowie zespołu nie stronili od narkotyków, na które poszła połowa pieniędzy od Combat. Na dodatek zamiast okładki zaprojektowanej przez Mustaine'a cover zdobiło kiczowate zdjęcie.

Nic dziwnego zatem, że debiutancki album zawiera muzykę surową i zadziorną. Już na tym albumie pojawiają się skomplikowane zagrywki, które zostaną rozwinięte na następnych albumach. Szybkie, pędzące na złamanie karku Rattlehead, utwór tytułowy czy uzbrojony w fenomenalne riffy Last Rites.. Love to Death to thrashowe petardy, które do dnia dzisiejszego się bronią. Praca gitar jak wspomniałem jest fantastyczna, a zdolność Mustaine'a do jednoczesnego śpiewania i grania pokomplikowanych zagrywek robi wrażenie.


https://youtu.be/vzs5wUXHCPs


#muzyka #metal #thrashmetal #megadeth #tegodniawmetalu

Zaloguj się aby komentować