Zdjęcie w tle
animedyskusja

Społeczność

animedyskusja

52

społeczność koneserów chińskich bajek i komiksów

Im wiecej serii dodam do obejrzenia na przyszlosc tym wiekszy mam problem zeby sie na cos pozniej zdecydowac.


Zaczelo sie to chyba w momencie jak zainteresowalem sie anime bardziej i zrozumialem, ze moge obejrzec cos jeszcze oprocz Dragon Balla, Naruto czy innych serii, ktore byly w polskiej telewizji. I tak po obejrzeniu kilkunastu serii bardzo wysoko ocenianych zaczalem dodawac coraz wiecej tytulow na przyszlosc. Jak juz jakas pozycja za dlugo znajduje sie na liscie to nieswiadomie zaczynam ja juz pozniej ignorowac xdd.


Jak u was z pozycjami na przyszlosc? Dodajecie regularnie czy na biezaco wybieracie nastepne tytuly do ogladania? #animedyskusja

89eff139-16a7-4361-bcd3-49a03ab5ac48
tobaccotobacco

@Wojbody prawie nic tam nie dodaje tylko wybieram na ślepo co mi akurat w oko wpadnie

JustKebab

@Wojbody U mnie taki sukces jak u @kinasato ... tylko 1 zero więcej ( ‾ʖ̫‾)

bereavement

@Wojbody mam jakoś z 50 tytułów i jest git, ptw uzywam do przypomnienia o sezonowych anime ktore maja wyjsc

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja


Birdie Wing: Golf Girls' Story


Jakiekolwiek omawianie tego tytułu należy zacząć od antycznej Grecji, a dokładniej do pewnego konceptu Arystotelesa. Mam na myśli tzw. zawieszenie niewiary, sytuację gdzie widz celowo wyzbywa się na czas seansu zdolności krytycznego myślenia czy szukania ciągu przyczynowo skutkowego w obserwowanych wydarzeniach. Wedle Arystotelesa zaakceptowanie przez widza absolutnie niewiarygodnych wydarzeń na scenie było wymagane do osiągnięcia przez niego katharsis. W przypadku Birdie Wing zawieszenie niewiary jest wymaganie nie w celach przeżyć duchowych, ale po to, żeby dać radę przejść przez arc mafijny i nie wydłubać sobie w międzyczasie oczu.


Główną bohaterkę, młodą włoszkę o bujnej blond czuprynie zwaną Eva poznajemy gdy wiedzie skrajnie niebezpieczne życie na krawędzi obcując z mafijnym półświatkiem. Robi to by zdobyć pieniądze dla kobiety, która prowadzi nielegalny bar z wódą oraz nielegalny sierociniec pełen małych czarnych dzieci - nielegalnych imigrantów(wszystko w jednym małym pomieszczeniu). A Eva zarabia ten hajs grając w golfa na usługach powiązanej z półświatkiem deweloperki. Nie jest to gra rekreacyjna - mafia rozwiązuje swoje konflikty przy pomocy wbijania piłki do dziury i jest to bardzo poważna sprawa. Gdy podczas jednego ze swoich zadań uczestniczy w turnieju golfowym dla zawodniczek u-15, poznaje podczas rywalizacji Aoi, młodą japonkę, na punkcie rywalizacji z którą dostaje obsesji.


Bardzo ważnym elementem tej bajki jest kontrast pomiędzy Evą a Aoi. Eva, jak sama to określiła, nie jest profesjonalistką, nie jest też amatorką, nie jest nawet golfistką - "ja po prostu napierdalam tym kijem, a piłeczka leci." Jest to bardzo trafne spostrzeżenie, albowiem przy uderzeniach drze ona japę w shouenowskim stylu wykrzykując nazwy swoich strzałów, a piłka dostaje magicznych właściwości i leci do dziury po drodze dosłownie łamiąc drzewa. Aoi jest jej całkowitą przeciwnością - córka dwójki uznanych golfistów, która szczyci się doskonałą techniką, ale też czerpie z gry w golfa nieukrywaną przyjemność, radość z rywalizacji. Tak więc Aoi pokazuje Evie, że gra w golfa to nie tylko adrenalina, przemoc i krew, ale też sposób na szczęście xD


Anime składa się z dwóch części - pierwsza to gangsta golf, o którym nawet nie chce się szerzej wypowiadać. W drugiej połowie seria ma całkowitą zmianę settingu i przechodzi w pełnoprawną sportówkę. A właściwie to yuri sportówkę, bo gorącokrwista włoszka zdobywa nowe zainteresowania poza golfem, rozpoczynając nowe życie tabula rasa.


Birdie Wing to taki trochę potworek, bo próbuje z pełną powagą serwować widzowi rzeczy skrajnie niedorzeczne. Takiemu Akiba Maid Sensou udało się stworzyć mafijne pokojówki, ponieważ od pierwszego odcinka nakreśliło zasady odmienne od realizmu, w których będzie operować i widz wiedział, że będzie jazda bez trzymanki. A tutaj jesteśmy przekonywani, że śmiertelne poważne zdobywanie dołków to absolutnie naturalny tryb funkcjonowania świata przestępczego i nie ma w tym zupełnie nic dziwnego.


Ani to tytuł dla fanów gangsterki, ani dla sportówkowych świrów. Ale jeżeli już ktoś miałby to oglądać, to raczej ta druga demografia. Nie potępiam tego tytułu całkowicie, należy mu się uznanie za próbę innowacji, nawet jeżeli jest nieudana. No i nie ukrywam, zdarzyło mi się parę razy zaśmiać, co prawda wbrew intencjom autorów, ale zawsze xD


https://www.youtube.com/watch?v=wPnaeBaIDH8

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja


Zrobiłem sobie przerwę od Gundamów i obejrzałem serię, co do której miałem spore obawy:


Yojouhan Time Machine Blues


https://myanimelist.net/anime/49590/Yojouhan_Time_Machine_Blues


Tytuł to kontynuacja Yojouhan Shinwa Taikei (Tatami Galaxy), bardzo dobrej serii reżyserowanej ponad dekadę temu przez Yuasę. Jak po dekadzie autor pierwowzoru robi kontynuację zamkniętej historii, a studio robi ekranizację tej kontynuacji bez reżysera odpowiedzialnego za pierwowzór i jeszcze mamy oklepany motyw podróży w czasie, to nasuwa mi się jedno: odcinanie kuponów. W tym wypadku jednak widziałem większy potencjał niż w wypadku kontynuacji FLCL, których nie mam zamiaru oglądać.


Czy nowa seria jest równie dobra jak oryginał? Nie.


Zacznijmy od fabuły. Jest robiona odwal. W tym sensie, że oryginał może nie był super wymyślny, ale był ok. Motywy z Wehikułu Czasu widziałem już wielokrotnie. Problem z nowym tytułem jest też taki, że w oryginale czerpaliśmy przyjemność patrząc się na cierpienia MC, który wiedziony złymi emocjami popełniał życiowe błędy. Tu ten sam MC jest jakby zbyt kompetentny. Nadal mamy historię romantyczną, nadal mamy grupę ciekawych postaci, dość zwariowaną akcję, ale jest to bardziej oklepane. Same tempo prowadzenia akcji jest też wolniejsze. Widać to od razu, bo nie ma problemów z czytaniem napisów (ten kto widział Tatami Galaxy, rozumie o co chodzi).


Natsume Shingo nie jest Yuasą. Kiedyś wydawało mi się, że styl Yuasy jest zbyt chaotyczny, że jakby jego animacje były bardziej standardowe, to efekt końcowy byłby lepszy. Teraz widzę moje założenia w akcji i widzę też swój błąd. Ten chaos Yuasy jest częścią kolorytu tej serii i bez niego całość traci na charakterze. Natsume Shingo też stara się wrzucać eksperymentalne wstawki, ale jest ich relatywnie mało.


Na serię nie potrafię patrzeć jak na oddzielne dzieło, ale jak na taki DLC do oryginału. Nie do końca udany dodatek. Czy jest bardzo źle? Nie. Jest to nadal kompetentny miniserial. Problem polega na tym, że od openingu przez wykonanie, fabułę po ending, wszystko w oryginale jest lepsze. Trzeba jednak powiedzieć, że poprzeczka była bardzo wysoko, więc porażka dodatku nie powinna być szczególnie szokująca. Osobiście jednak wolałbym kolejny spinoff, jak „Yoru wa Mijikashi Aruke yo Otome”, niż taką bezcelową kontynuację.

vries

@kinasato Yuasie pewnie już się nie chce. W przeciwieństwie do FLCL, tutaj w pierwszej kolejności autor powieści, Morimi Tomihiko wysmarował po 14 latach kontynuację, za czym dopiero poszła ekranizacja. Nie ma co ukrywać, jakby napisał coś ciekawszego, to pewnie całość byłaby lepsza. Z drugiej strony trudno mi na niego narzekać, bo wszystkie ekranizacje jego prac, które widziałem były dobre (czyli bez Penguin Highway). Konstrukcyjnie to miało więcej sensu niż kontynuacja FLCL, bo wpisywało się jako jedno z alternatywnych zakończeń historii. Problem polega na tym, że pomysł był oklepany. W przeciwieństwie do FLCL, nie czuję zażenowania tym, że ta kontynuacja istnieje, przy czym nie zmienia to faktu, że nie jest równie dobra co oryginał.

tobaccotobacco

@vries jeżeli nieironicznie uważasz że tatami galaxy było dobre to pozostaje mi dobrotliwie pogładzić cię po głowie z tolerancją i zrozumieniem dla straszliwej choroby

vries

@tobaccotobacco wiem, lekarz powiedział mi, że będę musiał się z tym pogodzić i że zostanie mi tak już do końca życia

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja


Romantic Killer


Noname studio, które zajmuje się głównie outsourcingiem albo wypuszcza jakiś szajs ✔


Noname reżyser ✔


Produkcja Netflixa ✔


Otome harem ✔


Perspektywy marne, co nie? ( ͡° ͜ʖ ͡°)


Anzu to licealistka, która po szkole wraca prosto do domu by odpalić konsole, żreć czekoladki i miziać swojego kota. Nie jest absolutnie w żaden sposób zainteresowana chłopakami i znajduje się na prostej drodze do zostania crazy cat lady. Sytuacja się zmienia któregoś dnia gdy odpala nową otome gierkę, która okazuje się totalnym shitem. Po kilku chwilach frustrującej interakcji z ekranu wyskakuje wróżka? (wróżek? osoba wróżkarska?) o aparycji kartofla i informuje ją, że z tą chwilą jej życie zmienia się diametralnie. Latający ziemniak, któremu wymsknęło się, że jest opłacany z Japońskiego Funduszu na Rzecz Walki z Niżem Demograficznym ma za zadanie przy pomocy swojego potężnego mahou shoujo warsztatu odzyskać potencjał reprodukcyjny naszej bohaterki. Anzu ani myśli się dostosować i staje do nierównej walki unikając zalewu prześlicznych chłopców, którzy nagle pojawili się w jej życiu, niczym Neo kul agenta Smitha.


Tytuł wydaje się być pozycjonowany jako reverse harem romansidło dla bab. Nie wyobrażam sobie możliwości zrobienia mu większej krzywdy niż w ten sposób, bo automatycznie zniechęca to jakieś 80% potencjalnych widzów. A to po prostu jest dobra komedia. A jeżeli podoba wam się humor w stylu Grand Blue, to można nawet rzecz, że bardzo dobra. Mamy tu miks parodii oraz slapsticku wzbogacony o sporo popkulturowych odniesień łatwo rozpoznawalnych dla typowego zachodniego konsumenta chińskich bajek. Ogląda się to naprawdę dobrze, a ogromna w tym zasługa głównej bohaterki, która bez problemu dźwiga ciężar tej serii, a prawą rękę jeszcze ma wolną. Wszędzie jej pełno, pyskata, z charakterem, w razie możliwości bierze sprawy w swoje ręce i dosłownie jest antytezą typowych pizdowatych bohaterów/bohaterek z anime.


Tak wygląda sytuacja przez 8 pierwszych odcinków, po czym następują dwa odcinki przejściowe, gdzie komedia zaczyna powoli ustępować, a zaczyna się babskie kino, które ostro szarpie by przejąc ster w końcówce. Robi się całkiem poważnie, pojawia się drama i przechodzimy w tryb otome właściwe. Troszkę szkoda, bo wolałbym więcej tego samego co wcześniej, ale naprawdę nie ma co wybrzydzać, bo nawet po tej transformacji bajka bez problemu utrzymuje się na powierzchni.


Tak więc - jest śmiesznie, fabularnie się spina, ładnie animowane (sporo dynamicznych teł) i ogólnie to nie ma się do czego prz⁎⁎⁎⁎⁎⁎olić.


To jest właśnie ten tytuł z poprzedniego sezonu, który większość olała, a nie powinna. W dodatku netfliksowy. Koniec świata.


Fajny eurobeacik w ED ᕙ(⇀‸↼‶)ᕗ


https://www.youtube.com/watch?v=KIaf6uSnljY

Wojbody

@kinasato Bardzo fajny tytul. Pierwszy odcinek sprawil, ze troche zwatpilem czy dalej ogladac, bo o ile pamietam bardzo duzo animacji tam wplatali z byle powodu. Pozniej troche sie z tym opanowali i nie czulem sie tym juz przytloczony. Calosc byla bardzo fajna i jestem sklonny wystawic 7.5/8.

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja


Turn A Gundam


https://myanimelist.net/anime/95/Turn_A_Gundam


Tym razem mamy Gundama, od którego odpadłem pierwotnie przy pierwszym epie. Powodem tego jest fakt, że jest to chyba najbardziej niezwykły Gundam.


Niezwykły, bo ma bardzo niestandardową konstrukcję. Zacznijmy od rzeczy najistotniejszej: settingu. Mamy stare dobre uniwersum UC, ale takie nie do końca. Ludzkość ostatecznie postanowiła zrobić sobie kuku na dobre. Zaszaleli tak, że ludzkość cofnęła się w rozwoju do paleolitu. Koloniści na księżycu za to zrobili XD i poszli spać. Trudno bez zasobów planety utrzymywać dużą populację kolonii i sen kriogeniczny jest jakimś rozwiązaniem. Ostatecznie wraz z upływem czasu postanowili wrócić na planetę, wysyłając uprzednio zwiad. Ziemianie tymczasem osiągnęli poziom technologiczny podobny do początku XX wieku.


Dla ułatwienia przyjmijmy, że mieszkańcy Ziemi to Ziemniaki, a Księżyca, to Mooniaki.


Naszym bohaterem będzie Louran, taki Mooniakowy zwiadowca. Oficjalnie najbardziej zniewieściały pilot Gundam w historii. Ma ksywkę Laura i przebiera się w sukienki. Jest jedynym pilotem Gundama, który ma dobry powód, by być pacyfistą. Z jednej strony jest Mooniakiem, z drugiej już trochę przyzwyczaił się do Ziemi i mu się Ziemia podoba. Innymi słowy, wojna pomiędzy stronami mu nie odpowiada. Wojna to też słowo na wyrost. Ziemniaki nie są w stanie wytworzyć broni, by załatwić kolegów z księżyca (a bardzo by chcieli). Mooniaki z drugiej strony uważają, że mordowanie praktycznie bezbronnych mieszkańców Ziemi przy użyciu mechów to barbarzyństwo i tak się nie godzi. Jednak księżycowi bracia przedstawiają dość imperialistyczne podejście do powrotu na Ziemie: „My tu teraz wrócimy z 10mln ludzi. Jak wam się nie podoba, to tu są lufy naszych mechów”. Obie strony mają elementy społeczne, które bardzo wojny chcą i 2/3 historii będziemy podziwiać działania zaczepne pomiędzy nimi. Te są w ogóle możliwe, bo Ziemniaki wykopali sobie przysypane przez upływ czasu mechy (w tym Gundama). Pal licho, że elektronika w nich powinna się rozłożyć.


Mechy: No bida straszna. Jedynym fajnym mechem tej serii jestAMX-109 Kapool, ale to jest jeden z tych morskich mechów robionych dla beki. Dostaje nawet czerwoną wersję ultimate na końcu serii.


Designy postaci: niekiedy postaci wydają się dość dziwne. Szczególnie jak są kolorowe (w sensie koloru skóry). Zasadniczo jest ok.


Same postaci: Core postaci jest ok. Knuje knują. Pacyfiści nie są totalnymi idiotami w tej serii. Ze zwolennikami wojny jest już różnie, bo niektórzy naprawdę spieszą się bardzo by spotkać się ze stwórcą. Antagoniści często zachowują się dziwnie i ogólnie postaci trzecioplanowe często nie dopisują. Znowu, zasadniczo jest ok. Nawet Laura nie jest jakoś bardzo irytujący.


Seria oprócz ciekawego settingu wprowadza jeszcze parę ciekawych zabiegów fabularnych. Bohaterowie będą ukrywać tożsamość, zamieniać się miejscami itp. Fabularnie trzyma się to kupy. Problem tej serii polega na tym, że te ograniczone działania wojskowe są mało efektowne. Ogólnie walki mechów w tej serii są słabe. Dopiero końcówka przynosi pożądaną odmianę. Problem polega na tym, że seria ma 50 epizodów i te parę epizodów to mało. Moim zdaniem całość jest rozwleczona i można by to skrócić o 10 epów.


Podsumowując: Gundam to tytuł, który przeniósł mecha w realia wojenne i ta jego iteracja jest całkiem przyzwoitym wojennym sf. Z drugiej strony jest to bardzo kiepski serial akcji i jeśli tego szukamy w anime, to tu tego jest mało. Powtórzę się, zasadniczo jest ok.

Orzech

@vries Która bajka z gundamem jest najlepsza według Ciebie?

vries

@Orzech To zależy co lubisz i czy chcesz się wdrażać w UC. UC to główne uniwersum Gundama (Gundam, Z, ZZ, Victory, War in Pocket i wiele innych). Tu moim zdaniem są najlepsze mechy (Unicorn) i najlepsza odsłona (Thunderbolt, a w każdym razie pierwsza połowa). No ale trzeba mieć blade pojęcie o settingu, by rozumieć kontekst (nie trzeba nawet oglądać serii, ale trzeba wiedzieć, co i jak z postaciami i stronami konfliktu). Rzeczy poza UC zazwyczaj są trochę gorsze, ale to samodzielne historie.

Seed: to jest takie gorszy remake UC i Gundam, który się bardzo dobrze sprzedał.

Blood Orpheans jest ok, jest bardziej realistyczny i dobrze oceniany.

00 jest trochę głupkowaty, ale ma fajne Gundamy, sporo akcji i dość niezły konflikt światowy.

Obecna emisja czyli Suisei no Majo też jest głupkowata (pojedynki szkolne na mechy i cute girls doing cute things), ale ładna i całkiem znośna.

Serie poza UC potrafią różnić się od siebie w znaczący sposób. Te wewnątrz UC łączą ten sam setting, ale też ich ton potrafi być bardzo różny.

Zasadniczo każdy Gundam jest głupkowaty w trochę inny sposób i to trzeba zaakceptować, by cieszyć się emisją.

Zaloguj się aby komentować

Obejrzałem właśnie ostatni odcinek Kage no Jitsuryokusha ni Naritakute! i przyznam szczerze, że fajnie się bawiłem. Fabuła czy postacie może nie są arcydziełem, ale da się to oglądać. Mamy tutaj kolejnego isekaia z op bohaterem, ale nie jest typową schematyczną masówką, więc nawet czuć powiew świeżości. Animacje walk były efektowne i tutaj doszukiwałbym się najlepszego aspektu tego anime. Dla mnie git seria i czekam na kolejny sezon.


#animedyskusja

Wojbody

@Danzuo Ja sie zawiodlem seria i moge gad 6.5 max, ale widocznie myslalem, ze to nerzie cos troche innego. Glowny bohater ktorego rownie dobrze mogloby nie byc w wiekszosci wydarzen bo nie odgrywa tam prawie zadnej istotnej rolii.

Jest to seria dosc oryginalna mimo wszystko no ale myslalem, ze to bedzie bardziej powazne jak Mushoka Tensei

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja


Ten sezon jest tak marny, że nadrabiam backlog. Wyszła mi z tego ściana tekstu.


Gundam Reconguista in G


https://myanimelist.net/anime/23259/Gundam__G_no_Reconguista


Tytuł znany z tego, że wzięli do niego po latach przerwy „Kill them all” Tomino, ale przede wszystkim z mema „I’m a genius! Oh no!”. Nie bez powodu.


To jest jedyny Gundam, który zaliczył u mnie swego czasu dropa. Nie takiego jednoodcinkowego, że „nie chce mi się tego zaczynać”, ale dropa gdzieś w połowie serii. Z zasady jednak Gunam musi być obejrzany (poza tym isekajem), więc ostatecznie skończyłem. No i mam mieszane uczucia.


Zacznijmy od Gundamowych kryteriów oceny:


Czy mechy są fajne? Tu powinno być „tak”, bo to Gundam. Niestety sam Gundam jest beznadziejny. Do tego dodali mu całą masę plecaczków, by sprzedać modele, a które nie robią jakieś super wrażenia. To był ostatni Gundam, gdzie szli w coś takiego (Seed był popularyzatorem takiej zagrywki). Na początku spora cześć mechów ogólnie była mało ciekawa. Szczególnie mechy, które rozkładają ręce i nogi do latania i spomiędzy tych nóg strzelają rakietami. Kto to wymyślił? To Gundam, nie komiks Go Nagaia, gdzie mechy strzelają cyckami. Seria rozkręca się w drugiej połowie i wtedy faktycznie dostajemy ciekawe modele. Musze przyznać, że minigun z piłą mechaniczną stylizowaną na bagnet jest przesadą jaką mi się w designach podoba. Niestety mechy czasem są trochę zbyt przekombinowane i choreografia walki nimi zostawia wiele do życzenia. A może zwyczajnie jestem rozpieszczony Thunderboltem i Unicornem?


Czy panienki są ładne? Projekty w tym anime lata temu wydawały mi się dziwne. Po latach wiem dlaczego. To jest nawiązanie stylistyczne do tytułów lat 80-tych. Przy czym nie do końca do Gundamów, ale też do innych tytułów takich jak Orguss, Southen Cross czy Mospeda. Mam mieszane uczucia. Byłem bardziej przyzwyczajony do bardziej nowoczesnych i szczegółowych postaci z Unicorna. No i muszę przyznać, że na początku mi się nie podobały, a później zmieniłem zdanie. Mają coś w sobie, choć na pierwszy rzut oka są nieszczególne.


Fabuła? Znak zapytania zamierzony. To najgłupsza przekombinowana wersja Gundama ever. Obejrzałem i bardzo szybko doszedłem do wniosku, ze nie wiem o co postaciom biega i nie bardzo mnie to obchodzi. Frakcji jest chyba z 5 i każda ma jakieś dziwne pseudoreligijne przekonania i interesy. Gówno/10 za fabułę.


Postaci. Postaci może i nie są najładniejsze, ale przynajmniej są nieciekawe. Główny MC to idiota i simp. Walczy w mechu, bo mu się laska podoba. Później dochodzi do wniosku, że fajnie byłoby nie zabijać ludzi i jak strzela to komentuje za każdym razem: „Ojejeju, obym nikogo tym razem nie zabił”. Debil. Początkowy antagonista to komuch. W wojsku interesuje go przede wszystkim zabijanie burżujów i z takim podejściem podchodzi do każdego konfliktu.


Panienki w większości to tragedia. Jedna ma focha, inne są chorobliwie zazdrosne („może przestaniesz tak patrzyć na tą lafiryndy jak zmasakruję moim mechem pół armii przeciwnika”).Najgorsza jest jednak panienka, która doznała traumy w połączeniu z zaburzeniami osobowości i przez to zachowuje się przez pół serii jak dwulatka. Nawet w tej kupie gówna znaleźć można diament. Obiekt mema: Klim Nick jest szalenie sympatyczną postacią. Mem go dobrze zresztą ilustruje. Klim jest samozwańczym geniuszem i pyszałkiem. Z drugiej strony, w przeciwieństwie do podobnych postaci, nie jest niekompetentny i widzi wartość swoich współpracowników. Jest też wytrawnym podrywaczem:


„Jak zdobędziemy General Tower, to Mick Jack będzie waszą królową! A zgadnijcie kto będzie królem?” i rzuca głupimi hasełkami „Latam zwinnie jak motylek, jednak kąsam jak pszczoła!” itp. Nie ukrywam, że ze swoim zachowaniem wisi nad nim ciągły deathflag.


Postaci dostają pairingi. Niektórzy młodsi piloci dostali bardziej dojrzałe partnerki. Wymiana zdań pomiędzy Klimem a Mick wygląda następująco:


<Klim>Banda idiotów! Wysyłają przeciw nam zaledwie parę MS.


<Mick>Niekoniecznie, zwyczajnie to elita i są pewni swoich umiejętności.


<Mick po zestrzeleniu Mecha sekundę później> A jednak idioci! Przylecieli tu jak ćmy do świecy!


<Klim po rozwaleniu pozostałej dwójki>Jestem geniuszem! (standardowo)


FUN. Pairingi to czysty fanserwis i z tych związków tak naprawdę mało wynika.


Podsumowując: G-Reco to słaby Gundam, jeden z najsłabszych. W dół ciągnie go nieciekawa fabuła, tacy sobie bohaterowie i marny design Gundama. Nie pomaga fakt, że Tomino chyba bierze leki i prawie nikt tu nie ginie. Ma to swoje momenty, ale nie widzę większego powodu by móc to polecić, bo jak ktoś jest hardcorowym Gundamowcem, to i tak obejrzy.

vries

@kinasato Fakt faktem, większość pilotów Gunamów do tytanów intelektu nie należy. Problem polega na tym, że Bellri wypada słabo nawet przy Kamilku i Linksie. Tamci mają trochę więcej charakteru. Bellri dostosowuje się do danego stanu fabuły bez większych refleksji czy sprzeciwów i jest zwyczajnie nudny.

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja


Renmei Kuugun Koukuu Mahou Ongakutai Luminous Witches 


Inne tytuły:


League of Nations Air Force Aviation Magic Band Luminous Witches


連盟空軍航空魔法音楽隊 ルミナスウィッチーズ


Luminous Witches


Rodzaj: Serial TV


Studio: Shaft


Reżyseria: Saeki Shouji


Drodzy animedyskutanci. Nadszedł ten czas, że chyba w końcu mi się "odkleiło" tudzież rysy na mojej głowie stały się zbyt duże.


No ale od początku...


Jakiś czas temu ktoś w społeczności polecił Paniponi Dash. Jako, że z jakiegoś powodu nie oglądałem przez dłuższy czas nic ze stajni Shaftu to zainspirowało mnie to do obejrzenia czegoś. Padło na Katte ni Kaizou, które leżało na moim dysku z 5 lat. Spoko zabawa, choć krótka. W skrócie - sprośne Zetsubou Sensei. Zacząłem myśleć sobie co tam u Shaft? Co ciekawego ostatnio zrobili? Wchodzę na MAL'a i tragedia - akt pierwszy.


Po 2018 roku nie wypuścili niczego ze średnią powyżej 8.0. O co chodzi? Pamięć moja wtedy sobie przypomniała. Przecież próbowałem pare bajek:


Magia Record znudziło mnie po drugim odcinku, Assault Lily nawet nie skończyłem pierwszego odcinka, Bishounen Tanteidan miało dobry start ale za bardzo nudziło - wywaliłem po 6 odcinku. 


Świeżutka bajka od Shaftu - Luminous Witches. Z ostrożnością podchodziłem do tego tytułu. Jest to anime o wojskowych idolkach. A jako, że nie jestem fanem czegokolwiek co jest związane z idolkami to nie oczekiwałem, żeby ten tytuł mnie powalił. Mimo tego zaczynam oglądać, odrzucam wszystkie uprzedzenia na bok. I nie jest źle na start, fabuła w sumie żałosna no ale da się przeżyć. Atmosfera też całkiem na plus, mamy troche moe komedii troche slice of life, nie jest źle. Niestety im dalej w las tym gorzej. Czego mogłem się spodziewać? Shaft miał uratować ten tytuł, a wyszło, że w sumie to mało tego Shaftu w Shafcie. Pojawia się jakaś tam drama która błyskawicznie jest rozwiązana, człowiek nawet nie wie jak na to zareagować. 3DCG to dla mnie już skazanie na śmierć. Nie znosze jak wpierdzielają mi nagle trójwymiarowe baby, za mocno kłuje w oczy przejście z 2D na 3D, w dodatku przejścia te są niezwykle spartolone.


Dotrwałem do 4 odcinka zastanawiając się co robie źle ze swoim życiem. 


Jeśli mówimy o robieniu czegoś źle wrócmy do Studia Shaft. Już jakiś czas temu chciałem wypluć jakiś tekst na temat tego studia i co się z nim dzieje. Te badziewne anime dało mi szansę.


Problemy narodziły się już dawno temu. Widoczna dla mnie jest napewno jedna rzecz - kiepskie zarządzanie. Studio to bardzo dużo wniosło do całego medium jako takiego, niestety pewnym kosztem. Moją uwagę zwróciło to jak dużo poprawek do animacji pojawia się w wersji BluRay. Nisekoi, praktycznie cała seria Monogatari, niesłychana ilość. No ale może przesadzam,


nie może być aż tak źle? No może...


Ze studia zaczeło upływać wiele talentów (musieli mieć ku temu jakieś powody) i zaczeło się to mniej więcej w 2010 roku.


Oonuma Shin - opuścił studio w 2010 roku, reżyser serii ef.


Omata Shinichi który pracował nad wieloma tytułami uciekł w 2012 roku - świetny reżyser który potem stworzył miedzy innymi Shouwa Genroku Rakugo Shinjuu i Kaguya-sama.


Tatsuya Oishi - dzięki niemu Bakemonogatari jest wspołczesnym klasykiem. Opuścił studio w 2017 roku.


Tomoyuki Itamura - reżyserował poźniejsze sezony Monogatari - uciekł w 2017 roku.


Yase Yuki - opuścił studio w 2019 roku.


Obecny Shaft to jakieś nieporozumienie - został tam chyba tylko Akiyuki Shinbou i Saeki Shouji i masują sobie tam główki. Przed nami nowy film Madoki, szczerze nie jestem jakoś nahypowany. Prawdopodobnie nic z tego studia nie zostanie, całe szczęście ludzie, którzy się tam wyszkolili poszli w świat i co jakiś czas możemy cieszyć się wyjątkowym stylem Shaftu tu i ówdzie.


Miało być o Luminous Witches a wyszło o Shafcie. Taki mamy klimat.


Ocena: 4.4/10

6c50a65a-6b0b-4297-9ccf-026464f66a3a
tobaccotobacco

@bereavement to ściągnij z AB widzę że na freeleechu są

bereavement

@tobaccotobacco nie mam tam konta. Zazwyczaj używam nyaa.si

tobaccotobacco

@bereavement sztubacka pomyłka

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja


FLCL Alternative


Progressive jeszcze zdzierżyłem, ale Alternative to już gruba przesada. FLCL w wersji slice of life bajeczki o mocy przyjaźni dziewczynek w stylu woke papki, którym karmią 12 latki na jakichś disney channelach? Jako bonus sposób, w jaki funkcjonuje tutaj postać Haruko, aż mnie trzęsło. Przez cały seans czuć ten fizyczny ból autorów głowiących się jak tu nawciskać odniesień, żeby z tego gównotytułu o niedorozwiniętych gównodziewczynkach, 17-latkach które przeżywają swoje coming of age będąc mentalnie zatrzymanymi w podstawówce, zrobić jednak pozycję z franczyzy, którą mają wydoić.


Oglądając to odczuwałem takie zażenowanie, jakie mi się nie przytrafiło od pamiętnego seansu Japan Sinks 2020.


https://www.youtube.com/watch?v=f3272MG741Q

tobaccotobacco

@kinasato a niedługo FLCL Grunge

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja


FLCL Progressive


Regres. Tytuł naśladujący wybrane elementy oryginału, całkiem sprawnie nawet, ale zgrabnie omijający to, co uczyniło FLCL kultowym. Tam mieliśmy totalny clusterfuck spinający się cieniutką nitką, która pozwoliła widzowi dojść do wniosku, że to jednak w sumie miało jakiś sens. Progressive to jest weird shit for the sake of weird shit, dzieją się dziwne rzeczy, wszystko znika z pulpitu i dzieją się rzeczy niestworzone. Po co? A bo tak ma być, szef tak kazał zrobić. Zrobiliśmy podobne, to co się typie czepiasz. Zewnętrzna otoczka się niby zgadza, slapstick jest i coś nawet od czasu do czasu zatrybi, ale gdy obejdziemy go od tyłu to tylko zobaczymy podpórkę podtrzymującą fasadowy front. FLCL kleił się na słowo honoru, był non-stop o krok od potknięcia się i wyjebania. Za doprowadzenie tego brejkdensa do finiszu należą się owacje na stojąco. Progressive od pierwszej minuty daje jasny sygnał, że w tych zawodach zadowala go pamiątkowy dyplom za uczestnictwo.

672f21f0-7c37-4d22-8947-1b118f024fca
Jarasznikos

@kinasato Nawet nie wiedziałem, że FLCL wyszło. I w sumie jak wszedłem na MAL i zobaczyłem oceny na poziomie 6.5 ( no sory, Bible Black ma podobną ocenę a to hentai ), to tam musiało wydarzyć się coś strasznego.

vries

@kinasato bo masz się cieszyć, że nie jest w full 3d jak jeszcze nowsza wersja.

kinasato

@vries z tego co widzę to FLCL to bardzo ciekawy przypadek, fani niemalże jednogłośnie nie chcą sequeli i optują za uśmierceniem franczyzy póki nie zeszmaciła się do końca xD

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja


Na użytek postępującej sklerozy i jehowizacji postronnych, wrzucam listę ciekawych pokazów sprzed roku 2010, kompletną i pisaną autorytarnie, zupełnie wyzutą z dziur w pamięci, czy innych wymówek.


W przypadku pierwszej połowy tego okresu, należy zakładać z góry, że bajka będzie koszmarnie brzydka – to początki animacji cyfrowej i śmiało dodawanego obrzydliwego 3D. Jeżeli nie jest brzydka, ma dodatkowe 1,72 punktu do oceny.


Godne uwagi filmy:


Jin-Roh (2000) – w zasadzie obowiązkowy, jeden z lepszych filmów w ogóle, debiut reżyserski p. Okiury pod okiem p. Oshii, wyznaczony za karę za narzekanie na film Ghost in the Shell


Vampire Hunter D (2000) – twórców Ninja Scroll, bardzo pieczołowicie narysowany gotycki akcyjniak


Cowboy Bebop: Tengoku no Tobira (2001) – spotkałem się kilka razy z kuriozalnym zarzutem do Bebopa, jakoby epizodyczna formuła była zbyt rozwlekła – tutaj nie ma już wymówek, znajomość serii nieobowiązkowa


Sennen Joyuu (2002) – chyba mój drugi ulubiony film p. Kona, bardzo plastyczna autobiografia aktorki


Nasu: Andalusia no Natsu (2003) – nieduży obrazek kolarza w jednym z etapów Vuelta a Espanha, znakomicie zrealizowane kino


Tokyo Godfathers (2003) – seans bożonarodzeniowy, o znaczeniu rodziny odnalezionym na życiowym dnie, wbrew pozorom udana komedyjka ku pokrzepieniu serc


Interstella5555 (2003) – teledysk do albumu Daft Punk


Dead Leaves (2004) – debiut reżyserski p. Imaishiego z Trigger, spodziewana grzybowa samba na ekranie


Mind Game (2004) – fantastyczne bzdury od p. Yuasy, umieszczone w brzuchu wieloryba


Toki wo Kakeru Shoujo (2006) – p. Hosoda zanim zgłupiał, świetny drobiazg


Stranger: Mukou Hadan (2007) – chyba jedna z lepszych czystych młócek tego okresu, akcyjniak o tych słynnych samurajach itp.


Redline (2009) – całkiem ładny film o wyścigach autkami


Godne uwagi seriale:


Boogiepop wa Warawanai (2000) 12 odc. - pokrojona i luźno przetasowana opowiastka ni to sci-fi, ni thriller, duszna jak diabli i paląca w oczy filtrem


Kaze no Youjinbou (2001) 25 odc. - fajny akcyjniak będący nową wersją filmu aktorskiego p. Kurosawy, pierwsza połowa okropna


Juuni Kokuki (2002) 45 odc. - adaptacja kilku książeczek z tej serii, poziom stale się waha, setting typu wuxia, z isekai na podium


Azumanga Daioh (2002) 26 odc. - szczyt komedii realistycznej w dziewczęcym składzie, seans absolutnie obowiązkowy dzięki swojej dobrotliwości


Abenobashi Mahou Shoutengai (2002) 13 odc. - miszmasz settingów w tej komedii o absurdalnych próbach uratowania pasażu handlowego


Ghost in the Shell: SAC (2002) 26 odc. - znany i kochany cyberpunkowy dreszczowiec dostaje dwucourowy serial, znacznie bardziej z jajem niż film, jako że czerpie garściami z wybitnie zabawowej mangi. Sequel, 2nd GIG, dużo poważniejszy, też zresztą bardzo dobry


Haibane Renmei (2002) 13 odc. - mój ulubiony p. ABe, kojący strapione nerwy obrazek z życia doczesnego w czyśćcu


Kino no Tabi (2003) 13 odc. - niemal idealnie epizodyczna adaptacja historyjek o Kino, wędrującej na gadającym motocyklu po alegorycznych krainach, fantastyka socjologiczna


Sakigake!! Cromartie Koukou (2003) 26 odc. - świetna parodia Otokojuku, abstrakcyjna komedia o druzgocząco głupich uczniach beznadziejnego męskiego liceum, imponująco niski budżet


Planetes (2003) 26 odc. - bardzo dobry seans sci-fi w przyziemnym wydaniu, o śmieciarzach czyszczących orbitę ziemską, pod koniec nieco przynudza


Gungrave (2003) 26 odc. - uroczo durny akcyjniak, pastisz kina gangsterskiego przez 2/3 emisji, przez resztę adaptacja gry z PS2


Fullmetal Alchemist (2003) 51 odc. - jeden z tych słynnych shounenów, których końca da radę doczekać. Oryginalna fabuła od połowy seansu, anime przegoniło mangę. W opinii niektórych lepszy niż późniejsza wierniejsza adaptacja, FMA Brotherhood


Paranoia Agent (2004) 13 odc. - jedyny serial autorstwa p. Kona, niepokojący obraz brudnej strony codziennego japońskiego życia


Fuujin Monogatari (2004) 13 odc. - rewelacyjnie narysowana kromeczka życia, znakomicie odpręża


Gankutsuou (2004) 24 odc. - udramatyzowana wersja Hrabiego Monte Christo o imponującej stylówie złożonej z tekstur


Samurai Champloo (2004) 26 odc. - samurajskie kino drogi autora Cowboy Bebop, nieco utykające z powodu mało zgrabnej animacji studio Manglobe, tematyką i scenariuszem nadrabia zanadto


Eureka Seven (2005) 50 odc. - zręczna mieszanka bildungsroman, mecha, i muzyki house


Mushishi (2005) 26 odc. - podróże znachora po Japonii, seans idealnie wyciszający widza, wspaniałe obrazki przyrody


Gintama (2006) 370? odc. - tasiemiec z Shounen Jumpa, o wydźwięku raczej trafiającym do starszych ludzi, czytających shouneny z przyzwyczajenia, komedia o sraniu i rzyganiu na równi ze wspaniale ludzkim pochyleniem się nad tymi, którym w życiu nie wyszło


Flag (2006) 13 odc. - realistyczne przedstawienie hipotetycznego wykorzystania mecha w konflikcie z religijnym reżimem gdzieś w Azji, fascynująca reżyseria – wszystkie ujęcia wprost pochodzą z czyjejś kamery, najczęściej naszej bohaterki, reporterki


Kemonozume (2006) 13 odc. - p. Yuasa zanim zgłupiał, arcybrzydka i przeciekawa historia pewnej miłości


Ergo Proxy (2006) 23 odc. - warto obejrzeć, aby drwić potem z kolegi kinasato, koszmarnie napuszone cyberpunkowe kino drogi


Melancholy of Haruhi Suzumiya (2006) 14 odc. - przechodniu, powiedz weebusom, tu leży anime, gustowi waszemu posłuszne do ostatniej godziny


Black Lagoon (2006) 12 odc. - bardzo dobry akcyjniak pełen nieustających strzelanin, aż tu nagle nie ustają, i trochę nogi mu się plączą. Wtedy najlepszy, gdy serwuje tarantinowskie dowcipy


NHK ni Youkoso (2006) 24 odc. - seria o społecznej alienacji i autodestrukcji człowieka, któremu na pozór już na niczym nie zależy, autosatyryczny obrazek przegrywa


Bakumatsu Kikansetsu Irohanihoheto (2006) 26 odc. - jako dumny człowiek fanklubu tej serii, liczącego łącznie siedem osób i psa, prowadzę aktywny nabór


Tengen Toppa Gurren Lagann (2007) 27 odc. - to ten shounen, w którym główny bohater odrzuca precz płaczliwą, wymoczkowatą manierę, aby zeżreć wreszcie całą scenografię, taki z niego się robi zuch. Wybitna druga kinówka. Mit założycielski przyszłego studio Trigger


Hidamari Sketch (2007) 12 odc. - tzw. szerokie japy, rozczulająco urocza komedyjka o dziewuszkach chodzących do liceum artystycznego, w reżyserii studio Shaft


Seto no Hanayome (2007) 26 odc. - bardzo udana wakacyjna komedia o syrenach


Seirei no Moribito (2007) 26 odc. - akcyjniak w typie wuxia, silna postać kobieca


Sayonara Zetsubou Sensei (2007) 12 odc. - rewelacyjnie zabawna i niepokojąco pesymistyczna satyra na japońską codzienność aut. Kumety i w reżyserii Shaftu


Lucky Star (2007) 24 odc. - bezwstydnie żerująca na otaku komedia słowna o dziewuszkach, urokliwa w swoim cynizmie


Shigurui (2007) 12 odc. – krwawy i przykuwający uwagę w jakiś taki zwierzęcy sposób serial samurajski


Mononoke (2007) 12 odc. - mocno symbolicznych kilka historyjek z życia znachora w starej Japonii, senne mary mieszają się z mitologią


Baccano! (2007) 13 odc. - Baccano!


Detroit Metal City (2008) 12 odc. - prequel do Bocchi the Rock


Michiko to Hatchin (2008) 22 odc. - kino drogi umieszczone w całości w Brazylii, świetna chemia na ekranie


Casshern Sins (2008) 24 odc. - chyba jedna z moich ulubionych serii w ogóle, strasznie humorzasty i przebrzmiały obraz robotów poznających znaczenie śmierci, a zatem i wartość życia


MariaHolic (2009) 12 odc. - odurzające bzdurnością żarty z lesbijek w reżyserii Shaftu


Kemono no Souja Erin (2009) 50 odc. - seans niby familijny, a pełen bolesnych scen, śmiechu warte drewno w głosie głównej bohaterki wyłącznie dodaje serii uroku


Cross Game (2009) 50 odc. - druga najważniejsza adaptacja p. Adachiego, świetny i kompletny seans baseballowy, a przy tym bardziej skondensowany, niż Touch


Taishou Yakyuu Musume (2009) 12 odc. - drobiazg o dziewuszkach z przedwojnia, które postanowiły nauczyć się grać w baseballa, żeby wygrać z chłopakami


K-On! (2009) 13 odc. - comfy kino dla miłośników Kyoto Animation i ciężkich brzmień


Bakemonogatari (2009) 15 odc. - pierwsza część długaśnego cyklu, który bezlitośnie oddziela poślednich onanistów od lordów spermiarstwa, wspaniała reżyseria


Trapeze (2009) 11 odc. - przychodzą ludzie do lekarza i pan lekarz wystawia diagnozę, wyjątkowo zachowawczy i nudny pokaz


Godne uwagi OVA:


FLCL (2000) 6 odc. - jedne z najlepszych metafor na k⁎⁎⁎sa w branży, na poły teledysk, na poły metafora dojrzewania


Rurouni Kenshin: Seisou-hen (2001) 2 odc. - więcej Kenshina zupełnie nie w typie Kenshina, teraz to już po prostu tragedia o umieraniu


Denpa-teki na Kanojo (2009) 2 odc. - bardzo udany edgy drobiazg

74d41f33-0df8-4295-ab78-3a9a307f9563
tobaccotobacco

@bereavement nie oglądałem nowego

tobaccotobacco

@bereavement przepraszam faktycznie ogladalem nowe ale zupelnie zapomnialem, niech to posluzy za komentarz

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja


Na użytek własnej sklerozy i ewangelizacji postronnych, wrzucam listę ciekawych pokazów sprzed roku 2000, niekompletną i kompletnie stronniczą, częściowo z racji dziur w mojej pamięci, częściowo materiału pokrywającego się z moimi tekstami tu i na w*kopie, częściowo z gówniarskiej przekory.


 Godne uwagi filmy:


- Kanashimi no Belladonna (1973) – film erotyczny, przerost formy nad treścią, bardzo grzybowy trip


- Lupin III: Zamek Cagliostro (1979) – chyba jedyna produkcja z Lupinem, która mi się autentycznie podoba, raczej film w typie familijnym


- Kaze no Tani no Nausicaa (1984) – pierwszy film Ghibli, właściwie pełny przekrój stylu Miyazakiego


- Macross: Do You Remember Love? (1984) – opowiedziany na nowo pierwszy Macross, przetasowana fabuła, znacznie ładniejszy


- Hi no Tori: Houou-hen (1986) – nieduża adaptacja p. Tezuki, wyjątkowo dojmująca tematyka fatum


- Wings of Honneamise (1987) – pierwsza produkcja studio Gainax, film z założenia anty-otaku, raczej pesymistyczny obrazek kosmonautyki


- Grobowiec świetlików (1988) – pierwszy film p. Takahaty zrobiony dla Ghibli, obrazek odczarowujący powojenny heroizm, bardzo pesymistyczny


- Roujin Z (1991) – satyra na starzejące się japońskie społeczeństwo, a przy tym wcale fajny drobiazg sci-fi


- Omoide Poroporo (1991) – trochę boomerskie wspominki, a zarazem świadectwo tego, że anime potrafi zdobyć się na dojrzałe filmy dla dorosłych


- Kurenai no Buta (1992) – mój ulubiony p. Miyazaki, świetny akcyjniak


- Perfect Blue (1998) – pierwszy film p. Kona, debiut wzorcowy – artystycznie świetny, absurdalnie dobrze napisany, rewelacyjnie zagrany


Godne uwagi seriale:


- Ace wo Nerae! (1973) 26 odc. – babcia shoujo sportówek, świetnie przerysowana drama, dobry arc głównej bohaterki


- Róża Wersalu (1979) 40 odc. - fantastyczne przedstawienie rewolucji francuskiej w mocno teatralnym sosie


- Macross (1982) 36 odc. - pierwszy Macross, koszmarnie ciężki do oglądania zarówno wizualnie, jak i scenariuszowo, jednak bardzo różny od Do You Remember Love


- Touch (1985) 101 odc. - pierwsza duża adaptacja p. Adachiego, kompletny seans baseballowy, bardzo dobry slice of life


- Maison Ikkoku (1986) 96 odc. - kompletna adaptacja jedynej chyba serii od p. Rumiko o dorosłych ludziach, bardzo ujmująca komedia romantyczna


- Oniisama e (1991) 39 odc. - melodramatyczne shoujo pełne absurdalnego okrucieństwa dziewcząt w wieku szkolnym, w prostej linii wywodzi się z Róży Wersalu


- Slayers Magiczni Wojownicy (1995) 26 odc. - absolutnie urocza komedia fantasy, jej siłą są przede wszystkim świetne relacje między rewelacyjnie zagranymi postaciami, drugi sezon także pomidorek


- Shoujo Kakumei Utena (1997) 39 odc. - pełen przegląd stylu p. Ikuniego, fantastycznie teatralne shoujo pełne genialnych pojedynków i symboliki idącej aż do granic fanfaronady reżysera


- Berserk (1997) 25 odc. - pierwsza adaptacja Berserka, całkowicie wykastrowana z juchy, trochę szekspirowska tragedia, adaptacja The Golden Age


- Outlaw Star (1998) 24 odc. - doskonały sci-fi akcyjniak, jakkolwiek nieco budżetowy, bohater w typie fajnego ziomka zawadiaki


- Trigun (1998) 26 odc. - niespodziewanie dobrze napisany akcyjniak, w końcowych fazach już zupełnie niezwiązany atmosferą z początkowymi odcinkami


- Serial Experiments Lain (1998) 13 odc. - protoplasta anime w nocnym paśmie telewizyjnym, w zasadzie zapowiedź tego, jak bajki będą w ciągu następnej dekady pisane i rysowane


- Kareshi Kanojo no Jijou (1998) 26 odc. - zadziorna komedia idąca daleko wbrew adaptowanej mandze, dobitny przykład anime wyplutego wcześnie z budżetu, do końca jadącego na oparach


- Seikai no Monshou (1999) 13 odc. - pomimo absurdalnie hermetycznego przedstawienia swojego uniwersum, wciąż jedna z najważniejszych space oper w anime


- Ima, Soko ni Iru Boku (1999) 13 odc. - isekai, zanim isekai stało się modne, a przy tym fascynujący pokaz świata wysychającego na pieprz, do wtóru ludzkiego okrucieństwa


Godne uwagi OVA:


- Ginga Eiyuu Densetsu (1988) 110 odc. - jedna z niewielu pełnoprawnych anime space oper, mnóstwo silnych osobowości i rozważań nt. polityki w skali makro


- Top wo Nerae! Gunbuster (1988) 6 odc. - trochę parodia Ace wo Nerae!, trochę parodia mecha, fascynująco głębokie sci-fi w tle


- Gundam: War in the Pocket (1989) 6 odc. - to ten Gundam niemal w całości osadzony wśród cywili, w którym dziecięce zabawy prowadzą do tragedii


- Lodoss-tou Senki (1990) 13 odc. - prześlicznie rysowany hołd dla zachodniej fantastyki w typie Dungeons & Dragons, a zwłaszcza serii Wizardry


- Macross Plus (1994) 4 odc. - mało macrossowaty Macross o podstarzałych bohaterach niezdolnych przestać krzywdzić się wzajemnie, preludium do Cowboy Bebop


- Gunsmith Cats (1995) 3 odc. - wyjątkowo szwarny akcyjniak, pierwsze Lycoris-type anime


- Angel Densetsu (1996) 2 odc. - w zasadzie tylko reklama bardzo dobrej mangi, ale przy tym dobrze zrealizowany, ludzki obrazek złotego chłopa o twarzy upiora


- Yokohama Kaidashi Kikou (1998) 2 odc. - również reklama mangi, świetnie wyciszający obrazek post-apokaliptyczny


- Rurouni Kenshin: Tsuioku-hen (1999) 4 odc. - praktycznie nic nie ma wspólnego z atmosferą serii o Kenshinie, stąd jest to pokaz bardzo dobry

tobaccotobacco

@kinasato onizuka to taki gorszy paniponi dash

dev

@tobaccotobacco Ja wiem, że ty lubisz znęcać się nad innymi, ale taka lista w formie wall-textu bez chociażby pogrubień dla tytułów to już przesada ( ͡° ͜ʖ ͡°)

tobaccotobacco

@dev zoomer kiedyś było gorzej

94b86213-8773-4f31-a9b5-9c0a0c8e0fb3

Zaloguj się aby komentować

vries

@kinasato Jedno z najlepszych anime w historii. Przez swoją abstrakcyjną formę wchodzi tak samo dobrze za pierwszym, jak i za piątym razem. Osobiście odmawiam oglądania kontynuacji, które są próbą odcinania od niego kuponów. Aczkolwiek pewnie prędzej czy później się złamię w tym względzie i będę narzekać jak kiedyś to było, a tera nie je.

kinasato

@tobaccotobacco


kontynuacje sobie pooglądaj na zdrowie


https://www.youtube.com/watch?v=C1RMBW8Kd5Y

tobaccotobacco

@kinasato kolega fifi sobie chwalił

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja


Love of Kill


Ależ to był babski tytuł, aż mi poziom estrogenu skoczył. Różne joseie człowiek oglądał, ale czegoś takiego to się nie spodziewałem. To chyba jakaś animowana wersja 50 twarzy greya.


Akcja zaczyna się gdy początkująca łowczyni nagród próbuje ująć groźnego kryminalistę. Ten spuszcza jej szybkie bęcki, strzela pamiątkowa fotkę i informuje, że teraz będzie jego d⁎⁎ą. I od tej chwili nasza bohaterka o wyglądzie wioletki evergarden ale z permanentną depresją, dorobiła się stalkera.


Warto napisać parę słów o naszym bohaterze, albowiem jest postać wspaniale wpisująca się w to babskie kino. Jest to niezwykle czuły bezduszny zabijaka, współczujący drań nie okazujący emocji, dominujący samiec alfa o nieprzeciętnej wrażliwości oraz morderca o gołębim sercu. Postać absolutnie niemożliwa, wewnętrzne sprzeczna i nie mającą prawa w ogóle istnieć. Czyli kobiecy ideał oczarowujący swoją charyzmą kobietę, której właśnie wykręca rękę.


Abstrahując od kobiecego fantasy o jaskiniowcu, który zaciągnie ją za włosy do jaskini, mamy tu całkiem znośny kryminał ze stosunkowo ciekawą historią, nawet jeżeli trochę sztampową i nie wolną od schematów w stylu spotkanie w dzieciństwie.


Wizualnie całkiem nieźle, choć zdarzają się gorsze momenty i statyczne plansze, za to anime nadrabia muzyką dobrze wpasowywyjaca się w wydarzenia na ekranie.


Kobietom powinno się spodobać, faceci mogą wymagać lekkiego znieczulenia przed seansem, żeby od housewife fantasy kiszek czasem z krindżu nie skręciło.


https://youtu.be/pJUkT2rKGKo

JustKebab

@kinasato łobuz kocha najbardziej ( ͡°( ͡° ͜ʖ( ͡° ͜ʖ ͡°)ʖ ͡°) ͡°)

Zaloguj się aby komentować

tobaccotobacco

@Wannasauna otóż mangi nie ma to anime original

JustKebab

@tobaccotobacco Ja jestem chytry na waifu i nienauczony potęgi królowej dram

Wannasauna

@tobaccotobacco a no tak zapomniałem, zobaczyłem na malu, że jest coś w adaption nie patrząc na source XD

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja


Restaurant to Another World


Restauracja Nekoya w soboty jest nieczynna. Przynajmniej tak wszyscy myślą, bo za zamkniętymi drzwiami załoga pracuje w pocie czoła by obsłużyć gości. Ale nie tych co zwykle wchodzą frontowymi drzwiami. Raz w tygodniu do Nekoi można trafić przez magiczne portale porozrzucane w różnych światach. Korzysta z nich przeróżna klientela - od potężnych władców, poprzez nie-ludzi typu elfy czy jaszczury, a kończąc na magicznych stworach. Nie dyskryminuje się tu nikogo - każdy ma prawo zjeść dobrego kebaba. Błogą codzienność (cotygodniość?) lokalu przerywa nocny włam, podczas którego bezdomna demonica opędzlowała co jej w ręce wpadło i usnęła. Gdy właściciel znalazł ją śpiącą na podłodze, zamiast spacyfikować wałkiem do ciasta, zaproponował jej fuchę kelnerki. Do zespołu dołączy jeszcze 35688-letnia smoczyca, ale to troszeczkę później.


Od czego by tu zacząć? Od klienteli może. Mamy stałych bywalców, którzy dosłownie siedzą jak na szpilkach przez cały tydzień, by w końcu pojawiły się drzwi, za którymi nawpierdalają się swoich ulubionych dań aż po kurek. Mamy też klientów przypadkowych, którzy napotykają się na drzwi po raz pierwszy i skosztowawszy przepysznego jedzenia, raz dwa zostają stałymi bywalcami, co umożliwi im nawpierdalanie się ich ulubionych dań aż po kurek. Rinse-repeat. To wszystko co mamy w tej bajce. Dwu-trzy-czterominutowe wprowadzenia nowych postaci, które trafiają do restauracji, zamawiają coś do jedzenia i zachwycają się tym przez kolejne kilka minut, rozwodzącą się nad mieszanką smaków, konsystencją, teksturą i właściwościami zapachowymi swojego posiłku. Regularnie mają też jakieś objawienia/wspomnienia z dzieciństwa/błogie ekstazy wynikające z konsumpcji nieziemsko pysznych dań.


Nazwijcie mnie niedoceniającym żarciowych iyashikeiów gburem, ale to dla mnie zdecydowanie za mało. Po kilku odcinkach ten schemat mnie zwyczajnie znużył, gloryfikacja schabowego rozhisteryzowanym głosem stała się dla mnie nieatrakcyjna. Nie żeby oczekiwał jakieś akcji czy dramy, ale chociażby jakiejś interesującej interakcji pomiędzy postaciami. A wszystko co dostajemy do zestawik luźnych backstory o klientach, typu Janusz nigdy nie jadł szpinaku. Anime miało świetną okazje by dzięki zróżnicowanym postaciom klientów wprowadzić interesującą różnorodność, ale w ogóle tego nie wykorzystało. Każdy odcinek oprócz pierwszego był dla mnie właściwie identyczny, nie ważne czy klientem jest akurat elfia weganka, smoczyca, robinson cruzoe, dwóch kransoludów czy jaszczuroludź. Obejrzenie więcej niż 4-5 odcinków niestety mija się z celem. Dla waszej wygody poniżej całe anime skompresowane do mniej więcej półtorej minuty.


https://www.youtube.com/watch?v=MLkNYbXrb6Q

vries

@kinasato chłop spodziewał się dobrego anime po tytule z isekai w nazwie, dobre sobie!

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja


Gingitsune: Messenger Fox of the Gods


Gingitsune to okruchy życia prezentujące parę dni z życia Makoto, młodej dziewczyny, córki kapłanów, która odziedziczyła po zmarłej matce zdolność do komunikacji z posłańcami bogów - antropomorficznymi zwierzętami żyjącymi na terenach świątyń. Gintarou, stary zgorzkniały lis z fetyszem pomarańczy silniejszym niż u Testovirona jest właśnie takim stworem zamieszkującym ich lokum. Trzon serii stanowią relacje pomiędzy młodą nieopierzoną i niespecjalnie uczoną w tradycjach i rytuałach świątynną służką, a pełnoetatowym boomerskim duchem, który ma już na wszystko wyjebane. Oprócz tego nasza bohaterka poznaje nowe koleżanki - pannę kijwdupie której pomoże się rozluźnić oraz pyskatą rówieśniczkę, która non stop kłóci się ze swoim chłopakiem, ostrząc sobie zęby na młodzieńca chwilowo mieszkającego u Makoto.


Seria jest... do bólu poprawna. Ciężko się piszę cokolwiek o takich tytułach. Z jednej strony nie ma specjalnie się do czego przyczepić, ale też niewiele elementów zasługuje na jakąś konkretną pochwałę. Wizualnie ok, muzyka jakby jej nie było, nawet nie zwróciłem uwagi. Postacie mają od czasu do czasu lepsze momenty, ale raczej nie błyszczą. Właściwie to tylko Gintarou ma jakiś tam konkretny charakter, reszta jest ewidentnie niedoprawiona.


Fabuła Gingitsune w sumie to prowadzi donikąd. Wątki, które się pojawiły w większości żaden sposób nie zostały wyjaśnione, poza tymi, które są zamknięte w ramach jednego odcinka. Po skończeniu seansu nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że w sumie to nic z tej bajki nie wyniosłem. Nie ma tu żadnej konkretnej dramy, ale niestety nie jest to też Iyashikei. Większość niespecjalnie ciekawych wydarzeń wynika z przesadzonej reakcji postaci na jakąś kompletną błahostkę. Tak więc jak najbardziej jadalne, ale trochę mdłe. Dla naprawdę głodnych.

8f2ba151-7fa5-4577-ad57-58e0fb4b1fe5
bereavement

@kinasato miałem obejrzeć, no ale po tym to chyba nie obejrze ( ಠ ͜ʖಠ)

kinasato

@bereavement nie lubisz pomarańczy?

bereavement

@kinasato mam poprostu tyle do oglądania, że odpuszcze

Zaloguj się aby komentować

#manga #animedyskusja


Zacząłem ostatnio czytać Akane-banashi z Jumpa i mam nielichą zabawę. Seria sprzedaje się wcale nieźle i nie cierpi na żadne irytujące przestoje, stąd usiadłem do niej ze zdwojonym entuzjazmem. Na plus zdecydowanie tematyka - to historia o rakugo, i to przedstawiona drobiazgowo od strony zaplecza, nieco w typie Shouwa Genroku Rakugo Shinjuu, ale też w ujęciu znacznie optymistycznym, bo i shounenowym.


Trochę na faktach - na jednym z egzaminów promocyjnych w szkole Arakawa koszmarnie zawzięty mistrz Issho wypieprza kandydatów do pierwszej ligi w tej branży, shin'uchi, nie tłumacząc przed nikim swojej motywacji. Reszcie szkoły przychodzi wzruszyć ramionami i westchnąć ciężko. Córka jednego z wywalonych, a nasza bohaterka, Akane, zafascynowana rakugo od dziecka, postanawia dostać się na szczyt i pokazać dziadowi, gdzie raki zimują.


W przeciwieństwie do SGRS, to obrazek shounenowy, z perspektywy młodej osoby wchodzącej w showbiznes w dzisiejszych czasach, a nie w przedwojniu. Dla niej to już jest ledwo ciepłe medium rozrywki, które mało kogo obchodzi, nie dorastała obserwując upadku, jak to ma miejsce w SGRS. Od dna można się wyłącznie odbić w górę, stąd gigantyczny optymizm tej serii, która nic sobie z owych konstatacji nie robi. 


Akane niby miewa swoje rozterki i jej czasem nie wychodzi, ale nie są to wieloletnie cierpienia poprzedzające upadek w nałogi, tylko shouneniaste problemy, z którymi uporać się można, jak najbardziej. Nie eksponuje się tu zresztą wcale potęgi przyjaźni, lecz wyłącznie wysiłku. Ponadto, to obrazek startowania w tej branży od zera, a nie miniatura z już żywej kariery tego czy innego mistrza. 


Kreska jest świeżutka i pełna ekspresji, i wcale żywo daje sobie radę w przedstawianiu, było nie było, występów głosowych. Bez cienia ironii przyznam, że zdarzyło się kilka stron imponujących, i potencjał na więcej jest w zasięgu ręki. Designy są lekko stylizowane i umowne, a przy tym raczej nie wpisują się w żaden cyniczny kanon generycznych ryjów z Jumpa. Ba, nawet kolorowane strony nie są obelżywie złe, wyłącznie takie sobie. 


Mi się póki co podoba, a odarty z dotychczasowych serii regularnych przyjmuję tę właśnie z dobrodziejstwem inwentarza. Za dziesięć lat spotkamy się i ponarzekamy, że jednak było słabe.

698c5337-688d-46fb-a22b-5757a71146d2

Zaloguj się aby komentować

#anime #animedyskusja #manga


Takie dwie ciekawostki z internetowego wydawniczego świata mangi.


Wiem, że na wypoku byli ludzie zainteresowani mangą Hyouge Mono. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że obecna pozycja autora, Yamady Yoshihiro: Boukyou Tarou ma stabilne fanowskie tłumaczenie. Tym razem nie średniowiaczna Japonia, a postapo. Postapo ciekawe, bo w przeciwieństwie do obecnych trendów, dostajemy kolejną epokę lodowcową. MC, dziedzic jednego z japońskich konglomeratów budzi się z snu kriogenicznego, który trwał dłużej niż powinien i znajduje się w nowej rzeczywistości, do której nie jest przyzwyczajony. Jak na razie są 3 chapterki.


Druga kwestia, to wydanie oficjalne mangi Jin Murakamiego Motoki. Jak dobrze pamiętam była to pozycja nagrodzona Kulturową Nagrodą Tezuki. Manga o chirurgu, który zostaje isekajowany do średniowiecznej Japonii, gdzie będzie musiał się mierzyć z zabobonem i ograniczeniami technologicznymi epoki dla prowadzania zawodu. Trochę tego było przetłumaczonego w wersji fanowskiej. Solidna pozycja. Teraz jest wydanie oficjalne. Pierwszy raz widzę coś takiego, że autor sam wychodzi z inicjatywą i samopublikuje w necie poprzez Patreona po angielsku. 27,50zł za dostęp miesięczny, chapter na tydzień. Niby drogo, jak na nasze warunki, ale pewnie będzie dostęp do backlogu. Osobiście może i skorzystam, jak backlog będzie znaczący. Mam nadzieję, że to będzie początek trendu i dostaniemy tytuły, za które wydawnictwa i skanlatorzy normalnie nie chcą się zabierać.


https://www.patreon.com/motokamurakami

Zaloguj się aby komentować